Co się stanie, jak przestaniesz mieć siły aby być silna? Wyznaczasz cel, starasz się, naprawdę szukasz rozwiązań całą sobą. Krok po kroku realizujesz własną wizję. Realizujesz ją- nie fantazjujesz- rzeczywiście to robisz, efekty widać, solidna z ciebie firma. Tylko te zmiany stają się coraz mniej wyraźniejsze, przybliżasz się do finału, jednak po drodze raz po raz tracisz nadzieję. Gdzie i w czym znaleźć światełko w tunelu?

Najgorzej jest kiedy ludzie zawodzą. Po prostu ludzie. Ci bliżsi i ci dalsi. Ludzie, którzy dziś mówią wielkie słowa, obiecują, marzą o zmianie, przekonują cię, że teraz na pewno na 100%, teraz przecież jest ich czas. Na drugi dzień okazuje się, że za tymi słowami nie ma nic. Ty w to uwierzyłaś, wyśniłaś to. Dla ciebie było to realne i całkiem do zrealizowania.

Jednak pomimo wszystko za większością tych ludzi, którzy zawodzą kryją się również ci, którzy wystarczy, że są. Oni właściwie nie muszą nic robić. Nie muszą obiecywać, nie muszą klepać po plecach ani głaskać po główce.  Nie mówią wielkich słów, a jeżeli je mówią to idą ku celowi. Często pojawiają się nie wiadomo skąd. W życiu nie ma przypadków. To ci drudzy ludzie zapalają iskierkę nadziei pośród mroku. Nie obwiniają, nie zazdroszczą, nie są mściwi, dają nadzieję tam gdzie już jej właściwie nie ma. Tam gdzie sytuacja wydaje się już całkiem bez dobrego rozwiązania.

Obraz Shereef shokry z Pixabay

Czasem wydaje mi się, że żyję w jakimś cholernym koszmarze i chcę się obudzić. Zmuszam się, wręcz zmuszam się do pozytywnego myślenia i szukam, uparcie szukam tego światełka w tunelu. Ono pomimo wszystko pojawia się w najmniej oczekiwanym momencie. Dobrze jest czasem odetchnąć i zebrać siły do dalszej drogi. W końcu nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Jak jesteś w miarę rozsądna konsekwencje znałaś, wcale nie pociesza cię myśl, że inni mają gorzej. Czasem pomimo tego, że konsekwencje znasz postanawiasz iść dalej przez to piekło…

  • Żeby tylko udowodnić samej sobie, że znajdziesz to cholerne rozwiązanie lub znajdziesz człowieka, który ci to rozwiązanie podpowie- w końcu co dwie głowy to nie jedna;
  • Żeby tylko sobie samej udowodnić, że poradzisz sobie, przejdziesz tą drogę własnymi siłami i z pomocą właśnie tych, którzy od czasu do czasu zapalą iskierkę nadziei;
  • Żeby po dłuższym czasie usiąść i powiedzieć sobie w duchu, że było warto. Pomimo tego, że pokiereszujesz się jeszcze sto pięćdziesiąt razy i zostanie ci trauma- to z nią też sobie przecież jakoś poradzisz. Od ciebie zależy, czy sama czy z pomocą specjalisty.

Czasem szlag mnie trafia, że jestem tak honorowa. Wszystko zrobię po swojemu. Wszystko doprowadzę do końca, bo jak to tak zostawić w połowie drogi i nawet się nie odezwać. Walczę o samą siebie dla… dla samej siebie, dla nikogo innego. Czasem na pewne rozwiązania muszę czekać dłużej, bo zaczynam stawiać granice, a tu znów kłania się cierpliwość. O spokoju wewnętrznym na dzień dzisiejszy mogę zapomnieć, kiedy szarpię się z prozaicznymi codziennymi sprawami. Już nawet działanie przestaje paraliżować, bo przyznaję się sama sobie, że jest jak jest. Na razie tak zostanie, albo coś zmienię. Wybór i tak zostaje mój.

Jedną z tych nadziei jest blog. W końcu to moje dziecko wypieszczone, wychuchane, nie zapomnę uczucia paniki jak instalowałam certyfikat SSL i wywaliło go w kosmos. Nastała nicość. Po 15 minutach przywróciłam „dorobek” 4 lat życia 😉 Kolejna nadzieja to plan na kolejne 8 lat. Będę co jakiś czas monitorować procentową realizację części tego życiowego programu. Chciałabym w wieku 40 lat powiedzieć, że nie zmarnowałam tego czasu, że doszłam tam gdzie chciałam pomimo tego, że czasem sił i światełka w tunelu brakowało. Trzecia nadzieja to pozytywne myślenie. Od tego zależy cała moc i siła napędowa mojej determinacji. Czwartą nadzieją jest ta grupa: