Tak, bo 5 lat trwała moja przygoda z blogiem o nazwie Rodzina Na Kredyt. Wasza przygoda również. Czytają mnie ludzie, którzy są ze mną od początku istnienia tego bloga lub dołączyli zaraz po przeprowadzce w 2017 roku. Przyjdą też czytelnicy, którzy już nazwy Rodziny Na Kredyt kojarzyć nie będą. Ona będzie istnieć jeszcze jedynie rok czasu w google – podpięta jest jedynie dla zachowania równowagi w statystykach i dla poinformowania wyszukiwarek, że halo, halo ale kierujemy teraz na bloga: AGA! TO JEDNAK WYPADA! Jeszcze tylko do lipca następnego roku, gdy wpiszecie w wyszukiwarce nazwę RODZINA NA KREDYT wujek google przekieruje was tutaj:)

Przez ten czas algorytmy zatrybią, że teksty znajdują się na innej domenie, a wy jako czytelnicy również zdążycie przyzwyczaić się do nowej nazwy. Nie chciałam całkowicie niszczyć 5- letnich efektów mojej pracy, potocznie nie chciałam bloga całkowicie zaorać – wolałam swoimi opowieściami ruszyć w dalszą podróż zwaną życiem. Więc teoretycznie nie zaczynam od początku, a praktycznie otwieram się na nowe. Plebiscyt na nazwę bloga odbył się na Instagramie, odbywa się tam również głosowanie co tydzień nad tematami live’ów. Została zaktualizowana lista kategorii na blogu – możecie zauważyć, że finanse są jedne z… innych tematów. Od tej pory finanse i temat zadłużenia będą zajmowały jedynie 30% powierzchni bloga.

Blog już nie będzie jedynie finansowo – lifestylowy a głównie lifestylowy. Z decyzją o zmianie nazwy bloga mierzyłam się cały rok, właściwie od momentu złożenia pozwu rozwodowego. Najpierw twierdziłam, że już rodziną jako samodzielna matka z dwójką dzieci nie jestem, później ogarniała mnie złość na tą nazwę, ponieważ kojarzyła mi się z poprzednim etapem życia. Następnie stwierdziłam, że tematów typowo rodzinnych nie poruszam, a „na kredyt” bardzo mnie ograniczało. Doszłam do wniosku, że na tym blogu już dawno przestałam poruszać wątki jedynie finansowe, a to co cechuje się ten blog to NADZIEJA, DETERMINACJA, SIŁA I ROZWÓJ.

Kolejna rzecz, która mnie cechuje, bo przecież ten blog to ja – jest POZYTYWNE MYŚLENIE pomimo wszystko i dążenie do tego lepszego życia. Ten pozytywizm był mi wielokrotnie przez czytelników odbierany. Przecież jak raz napiszę tekst, że jest ogólnie do dupy, to kolejny tekst nie może być lepszy – bo to się komuś światopoglądowo nie zgrywa. Tak naprawdę najważniejsze jest, abym to ja się dobrze czuła ze sobą i w swoim życiu – z zadłużeniem czy bez, z decyzjami dobrze lub źle podjętymi, z testami naszpikowanymi rozżalonymi emocjami lub spokojem jak dziś. Jestem już po rozwodzie – z winy męża. Mało ludzi dowierzało, że można to zrobić na pierwszej rozprawie bez pełnomocnika. Spotkałam się z wypowiedziami, że słabego przeciwnika miałam. Być może. Jednak radości ze sprawiedliwości nie odbierze mi nikt. Zadowolenia z własnej sprawczości i z wszechobecnego ogarniania. Choć prawnikiem się wspierałam (Centrum Praw Kobiet we Wrocławiu) i terapeutką i jeszcze kilkunastoma wspierającymi mnie bliższymi i najbliższymi osobami. Jestem im ogromnie wdzięczna, bo sama droga do ostatecznej rozprawy rozwodowej łatwa nie była.

Sprawa o rozdzielność majątkową z powództwa byłego już męża została oddalona w całości przez sędzię. Oczyściłam się z zarzutów jakobym to ja jedyna do zadłużenia doprowadziła. Jasne winna się czuję, jednak nie w całości i nadrabiam. Pracuję, ogarniam i staram się. Coraz lepiej mi idzie. Jak tylko uporam się z pracą magisterską i awansem zawodowym, biorę się za drugą odnogę finansową – bo postawa zarobków w budżetówce jest solidna. Nadgodziny mam rozpisane na cały kolejny rok szkolny. Nie zamierzam całe życie jedynie na budżetówce się opierać, a i uważam, że zasługuję na więcej. Przestałam zadawalać się bylejakością.

Stąd też nowa nazwa bloga: AGA! TO JEDNAK WYPADA! 

Tak jak wcześniej się wypaliłam, bo straciłam sens, straciłam cel… Tak, wstałam, otrzepałam kolana i postanowiłam coś z tym zrobić. Przecież Aga nie byłaby Agą – gdyby nie poszukała swoich światełek w tunelu i tego, co ją w życiu prowadzi. Często dostaję pytania, że Aga, ale jak ty to robisz… Skąd ta siła? Skąd ty bierzesz tą determinację? Odpowiedź mogę znaleźć jedynie w swoim dzieciństwie, które tak mnie ukształtowało. Tak jak pisałam w drugim ebooku- być może zahartowało mnie to wylewanie wódki rodzicom do zlewu, a może ucieczki z domu – już za dzieciaka obrałam sobie rolę bohatera w alkoholowym domu a syndrom DDA nie jest mi obcy.

Znalazłam odpowiedzi na pytania, jakie postawiłam sobie w poprzednim wpisie:

Piszę bloga po to, aby dać siłę i wsparcie innym kobietom w drodze do ich zamierzonych celów. Po to, aby pokazać, że zawsze zajdzie się jakieś rozwiązanie. Warto iść po swoje w życiu. Zawsze jest jakieś światełko w tunelu. Wystarczy tylko dobrze się sobie przypatrzeć i odnaleźć to, co nam sprawia w życiu radość.

Pisanie to moje oderwanie od rzeczywistości. To jest coś, co po prostu lubię robić. Mogę podzielić się swoimi przemyśleniami i emocjami, bo podobno wzbudzam emocje i to dość skrajne. Poza tym zawsze łatwiej jest coś napisać, niż o tym opowiedzieć. Aczkolwiek z tym drugim dziś też już nie mam problemu. Jest to też forma autoterapii dla mnie samej.

Dobrze, że jesteście 😉 Witajcie jeszcze raz 🙂

P.S. Cykl oddłużeniowy nadal będzie kontynuowany.