Nie ma to tamto, samochód to skarbonka. O wiele większą skarbonką może być wtedy, kiedy od kupna do zezłomowania popełnimy szereg błędów. Tego nie rób kupując oraz użytkując używany samochód! Obiecuję, jak tylko wyjedziesz z warsztatu i zostawisz pół wypłaty, nie zdążysz zarobić na nową naprawę, a znów wylądujesz z pustym portfelem u mechanika samochodowego.
Przedstawiam Ci antyporadnik użytkowania używanego auta:
1. KUP UŻYWANY SAMOCHÓD
Na początek poszukaj najtańszego w swojej wersji samochodu. Najlepiej od kogoś, kto zaraz wyjeżdża za granicę lub kupił nowszy model. Jedź po odbiór samochodu sam, przecież to formalność, prawda? A ty chcesz mieć auto. Bez względu jakie, ma jeździć i tyle 😉 Nie oglądaj zbytnio auta, załatw sprawę szybko, a najlepiej aby sprzedający oddał auto jeszcze taniej, niż widniała cena w ogłoszeniu. Najlepiej kup samochód w niedzielę po południu tak jak ja 5 la temu, aby już wszystkie stacje diagnostyczne oraz warsztaty w większym mieście były zamknięte. Uwierz na ładne oczy sprzedającemu, że rozrząd dopiero co wymieniony, akumulator dobry.
2. ROZRZĄD, KLOCKI HAMULCOWE I INNE ŁOŻYSKA
Nie masz pojęcia, co to rozrząd? Nikt ci nie powiedział? Nie rób, nie pytaj, droga impreza w ogóle. Jak samochód po tygodniu od kupna stanie na środku drogi, poproś znajomego o odholowanie do najbliższego, najtańszego warsztatu. Brawo! Właśnie kupiłeś nowy akumulator! Zdziwiony, że w środku lata? Widocznie takie słabe akumulatory teraz robią 😉
3. OLEJE I TE DZIWNE PŁYNY, KTÓRE POKAZYWALI NA KURSIE
I znów samochód stanął? No, a kilka dni temu był w warsztacie! Co się mogło tym razem stać? O kurcze! Jakiś dym wydobywa się z pod maski! Brawo! Zapomniałaś o oleju silnikowym! Na wodzie nie pojedzie, niestety… Hol, warsztat, silnik uratowany, uff! Ale drugim razem już tyle szczęścia może nie być. Za jakiś miesiąc, dwa dzwonisz do warsztatu, bo coś hamulec nie działa… Płyn hamulcowy kierowco! Dolej płynu hamulcowego!
4. WYMIANA KÓŁ NA ZIMOWE
O! Ale jak to nie da rasy odkręcić koła? Coś ze śrubami? Na wulkanizacji nie dają rady? Uuuuuuu smuteczek… Trzeba wymienić igły razem ze śrubami i to szybciutko, szybciutko, bo śnieg! Oddaj samochód do najdroższego mechanika, bo najszybciej! Wydaj ze 4 stówki lekką ręką..
5. SAMOCHÓD NIE MA ŁADOWANIA
Dobra, akumulator wymieniony, ale problem z ładowaniem znów. Oddajesz auto do najtańszego warsztatu. Oczywiście do domu nie dojeżdżasz, hol traktujesz już jak normalkę. Czekasz najpierw trzy dni na ten pasek, co nawalił, a następne trzy dni na naprawę. Wyjeżdżasz, za kilka dni znów coś nie tak. Tak, tak, teraz alternator do wymiany, alternator!!! Czekasz tydzień, aż mechanik znajdzie gdzieś na szrocie w dobrej cenie.
6. INNE CIEKAWE NAPRAWY
W ciągu dwóch lat wymieniasz część za częścią. Przyzwyczajasz się już do tego, że non stop coś buczy, huczy i wyje. Jakoś dojedziesz. Najwyżej wrócisz na holu… Ups, urwał się hak. Trzeba zespawać. Przy okazji wymiany czegoś w stacyjce, bo auto nie odpala dowiadujesz się, że trzeba naprawić jeszcze to i to… Jak żyć? Mechaniku jak żyć?
7. NA NAPRAWĘ POTRZEBUJESZ OK. 1,5 TYSIĄCA ZŁOTYCH….
To akurat była jakaś droga upierdliwa część, ale już tyle wymieniłaś, że jak ktoś ci proponuje coś innego, lepszego odrzucasz propozycje, bo po prostu szkoda Ci włożonych pieniędzy. W końcu zacznie jeździć porządnie. Taką masz przynajmniej nadzieję… Złudną nadzieję… Bierzesz 2 tys. kredytu i naprawiasz. Teraz musi być gites!
8. UPS… COŚ SIĘ ZEPSUŁO..
No nie odpala… Samochód stoi na warsztacie tydzień, mechanik szuka. Dzieciak 12-letni z podwórka pyta: „Proszę Pani, bo ja ojcem samochody na złom rozbieram i naprawiam, co się zepsuło?”. Opowiadam. „aaaaa to na bank będzie to… „. Przecież mechanik mówił, że raczej nie to. Dzwonię do mechanika, czy sprawdził tą część. Jeszcze nie, ale już pół samochodu rozebrał… Alleluja, po dwóch tygodniach dochodzi do części o której wspomina dzieciak! Naprawiony!
9. PRZEGLĄD TECHNICZNY PO DWÓCH LATACH
Wracasz BEZ przeglądu z listą i wyjesz, bo znów kolejne ponad 5 stów trzeba włożyć w samochód. Szyba do wymiany, bo odprysk od kamienia, klocki hamulcowe i inne cuda, a za chwilę prócz przeglądu 99 zł- do opłacenia ubezpieczenie OC! Zaklinasz się, że zezłomujesz trupa. Masz już dość! Nie dość, że spłacasz kredyt to jeszcze auto non stop się psuje! Czarna rozpacz… Już masz wszystko gdzieś… Mówisz teściom, że w tygodniu złomujesz i będziesz bujać się z dwójką dzieci autobusem… Robisz te klocki hamulcowe i coś tam jeszcze, a na przegląd Twoim autem wjeżdża teściowa, ona ma gadane, więc wszystko przejdzie. Z ulgą patrzysz na pieczątkę! Yes… Ale co dalej robić? Ledwo po przeglądzie po dwóch latach użytkowania koniec akumulatora. Nie ładuje, koniec gwarancji. Kolejne 250 zł, dobierasz kredytu…
10. ZŁOMUJESZ AUTO!
Namawiają cię na sprzedaż, a no bo zawsze więcej dostaniesz niż na złomie, a w końcu tyle w niego włożyłaś! Jednak jesteś za uczciwa, stwierdzasz, że nie chcesz komuś skomplikować życia. Wystarczy, że Ty przez ostatnie 3 lata miałaś niezapomniane wrażenia ze 30 razy na holu. Prowadzenie pojazdu z tyłu na holu masz opanowane do perfekcji 😉 Przyjeżdża laweta i koniec historii 15-letniego Deawoo Matiza. Wydałaś na niego 3 tyś złotych, włożyłaś 5 tyś złotych, na koniec dostajesz 500 zł i cieszysz się, że choć tyle, bo ten pan to akurat był znajomym męża. W przeciwnym razie byłoby mniej.
Miesiąc później 500 zł dołożyliśmy do becikowego i zasiłku macierzyńskiego. Kupiliśmy dzisiejszego 20-letniego Opla Corsę. Po samochód pojechałam z dobrym znajomym, który na autach zna się jak nikt! Na samym początku przygody zmieniłam warsztat samochodowy na porządny, w którym części wymieniane są na miejscu przy kliencie. Warsztat z polecenia znajomego. Zainwestowałam w rozrząd, ponieważ w aucie brakowało naklejki i kolega żałował, że nie stargował ceny. Jak tylko zaczyna Opla coś boleć, natychmiast dzwonię na warsztat i umawiam autko na sprawdzenie. Od dwóch lat auto jest bezawaryjne. Części, które wymieniam, to normalne części, które mają prawo się zużyć. A akumulator, który zakupiłam dwa lata temu pali w porządnym mrozie aż miło! Człowiek uczy się na błędach. poprzedniego auta już dawno nie ma, a kredyt spłacamy do tej pory.
3 comments
Pamiętam nerwy, jak kupowaliśmy auto 😉 Szczęśliwie jeździ już ponad 1,5 roku i naprawy były niewielkie, chociaż wiadomo, że już części niektóre się zużywają i może będzie trzeba wymienić akumulator czy inne rzeczy, których nazw nawet nie powtórzę…
moja rada – omijać szemrane warsztaty z właścicielem cfaniaczkiem i gołymi babami na ścianach – nie dość że potraktują cię jak szmatę, to jeszcze wcisną jakiś badziew i zaśpiewają jak za zborze
Ja się nie spodziewałem, że zakup auta to taki drogi interes.
Płacisz za auto, za sprawdzenie go u mechanika, wymianę opon, ubezpieczeni e(kolosalne kwoty), naprawy (bo auto używane). A osobom poniżej 26 r.z. w ogóle nie polecam zakupu auta, bo za ubezpieczenie można zaplacić nawet 2500zł.