Maj był bardzo trudnym dla mnie miesiącem. Dopiero czerwiec okazał się łaskawy i przyniósł oczekiwane zmiany. Właściwie to ten maj najchętniej wymazałabym z pamięci. Kompletnie nic mi nie szło, nie mogłam znaleźć sama dla siebie jakiejś nadziei na przyszłość i takiego poczucia, że wszystko się jeszcze ułoży. Zaczęłam się zastanawiać, gdzie jest ta radosna i nastawiona pozytywnie do świata Agnieszka z przed kilku miesięcy.

 

ODETCHNĄĆ, CHOĆ TROCHĘ ODETCHNĄĆ…

Jak podliczyłam sobie, ile ja właściwie oddałam pieniędzy tylko na same zobowiązania finansowe od lutego to aż się za głowę złapałam. W głowie zaczęły mi się kołatać myśli, że przecież to się nigdy nie skończy. Jak nigdy przestałam cieszyć się z najdrobniejszych rzeczy i uwierzyłam w to, że będę wegetować tak od pieniędzy do pieniędzy jeszcze kilka najbliższych lat z dziećmi. A utwierdziły mnie w tym przekonaniu wszystkie kandydatki na lokatorkę, które zdążyłam do tej pory spotkać na swojej drodze. Każda z nich chce zmienić swoje życie, chce spłacić długi, mówi wielkie słowa, dobro dzieci jest dla nich najważniejsze, popiera mój pomysł z podzieleniem się kosztami wynajmowanego mieszkania i wzajemnej pomocy w opiece nad dziećmi w czasie np dodatkowej pracy lub po prostu fajnie jest sobie czasem wyjść wieczorem bez dzieciarni. Jednak po kilku dniach kiedy chciałam, aby dziewczyna jedna z drugą określiła się dostawałam odpowiedzi:: sorry, przepraszam, że żyję- będę taplać się nadal w swoim bagienku, zmiany przerażają.

Obraz Anja?#helpinghands #solidarity#stays healthy? z Pixabay

A mnie to przeraziło na tyle, że zobaczyłam tą drugą stronę medalu- tą beznadzieję, ten mrok, brak wyjścia z patowej sytuacji. Z resztą sama się w takiej sytuacji znalazłam. Matce samodzielnie wychowującej dzieci, która jest na tyle zaradna, że zarabia więcej niż najniższą krajową polskie państwo pokazuje facka i mówi: skoro jesteś tak zaradna, to radź sobie sama. Nie masz dostępu to żadnego państwowego wsparcia: ani do zasiłku rodzinnego, ani do funduszu alimentacyjnego, ani do darmowej pomocy prawnej, psychologicznej, do żadnej proszę pani. Więc albo weźmiesz się w garść i będziesz zapieprzać jak dziki osioł, aby zapewnić sobie i dzieciom lepsze życie albo…. albo zginiesz, będziesz wegetować na zasiłkach i wtedy będzie jeszcze gorzej. Jak tylko przekroczysz próg dochodowy żegnasz się z całym wsparciem.

BUDŻET DOMOWY

Więc w maju nadal starczyło mi pieniędzy na najważniejsze rzeczy: na wynajem mieszkania, na jedzenie, na spłatę rat kredytowych, na internet. Kieszonkowe dzieciaki dostaną „oszczędzone” (prawie jak w ZUSie) pod koniec czerwca. W sumie doszłam do wniosku, że jeżeli polepszę tą swoją sytuację finansową to nie zwiększę swoich życiowych kosztów. One zostaną na tym samym poziomie, no może czasem  zjemy na mieście, aby poczuć, że ten pieniądz jest. Od czasu do czasu odwiedzimy salę zabaw lub zoo, aby trochę poczuć powiew rozrywki w wielkim mieście. Zwykłe mydło w kostce całkiem jest w porządku i nie można go wylać do cna. Szary papier właściwie niczym nie różni się od tego białego/ różowego i pachnącego. Szampon jest luksusem, ale jest, bo Head&Shoulers’a nie zamieniam na nic innego już od ponad 15 lat. Nie oszczędzę 10 zł dla nieustannego drapania po głowie. Porównałam dwa proszki- Fresh z Auchan’a 2 kg za 5 zł i Ultra 2,2 kg za 5 zł z Biedronki i ten drugi odpowiednik starcza na wiele dłużej, pomimo iż ten pierwszy pachnie lepiej. Słoik kawy rozpuszczalnej Dior starcza mi na miesiąc i jak kupię śledzie Lisnera to są tylko dla mnie. Zaczynam widzieć pierwsze pozytywy tego, jak się jest singlem z odzysku 😉

WROCŁAW

Dopiero pod koniec maja dzięki mojej Oli zaczęłam rozpatrywać Wrocław w kontekście możliwości dla samej siebie. Wpadłam do tego Wrocławia w lutym jak bomba i za chwilę pandemia zamknęła mnie w domu dosłownie, bo z pracą również przeniosłam się w cztery ściany. Dwa tygodnie temu wybraliśmy się z dziećmi tramwajem na wycieczkę w poszukiwaniu wrocławskich krasnali. Mam swojego ulubionego krasnala dłużnika 🙂 Dziś dzieciaki poznały nowego kolegę Jeremiego.

 

 

CO ZROBIŁAM W MAJU, ABY POPRAWIĆ SWOJĄ SYTUACJĘ FINANSOWĄ?

  • w dalszym ciągu poszukiwałam lokatorki, aby choć trochę odciążyć się finansowo;
  • gotując, piekąc bazowałam na produktach, które mam już w domu;
  • nie gardzę produktami z kończącą się datą ważności w Tesco lub w Auchan;
  • wysłałam 3 CV – efekty już są, ale o tym w kolejnym blogowym finansowym podsumowaniu;
  • odkopałam wakacyjne ciuchy z poprzedniego roku dla siebie i dzieci- mogłabym w zasadzie ubrać cały sierociniec- tyle moje dzieciaki zgromadziły ubrań;
  • sprzedałam na allegro komplet popsutych telefonów i tabletów- leżą już bezczynnie drugi rok, więc się ich pozbyłam;
  • napisałam 30 stron drugiego e-booka. Na razie pisanie utknęło w miejscu, ponieważ wróciłam „fizycznie” do pracy i na nowo wprawiam się do życia w pędzie;
  • jest pomysł na kolejny produkt, a mianowicie dzienniczek finansowy;
  • nie kupuję nic nad wyrost, nie eksperymentuję i nie kupuję na zapas- chyba, że jest promocja 5 kg cukru w Biedronce za 1 zł lub promka na masło. Kilkudniowe zakupy zamykam w kwocie ok 100 zł.