Wrzesień był najgorszym miesiącem w historii prowadzenia przeze mnie budżetu domowego. Po prostu masakra jakaś. Ja już w sierpniu wiedziałam, że na niektóre wydatki nie starczy nam pieniędzy, a tu zawaliło się wszystko. Po prostu wszystko na raz. Doszła również pożyczka gotówkowa, no bo jak nie ma Funuszu Awaryjnego to skąd wziąć pieniądze? Wszak pożyczka z banku, lepsza jest niż ta chwilówka, niby oprocentowanie to samo (sprawdzałam!), ale w banku są jednak dogodne raty i jednak.. Bank to bank… I na raz oddawać nie trzeba pełnej kwoty. A co nam się we wrześniu posypało? Wszystko nam się posypało… Nie chciałam w ogóle tego zestawienia publikować, ale jednak jak tak bez jednego zestawienia budżetowego? Choć już Wam muszę napisać, że po burzliwym wrześniu, przyszedł łagodny październik. Tak dobrego miesiąca pod względem prowadzenia budżetu już dawno nie mieliśmy. Ale o październiku w listopadzie. Tymczasem odkrywam karty tragicznego września 🙁

Wrzesień też był miesiącem, kiedy oboje z mężem podjęliśmy nowe prace… mąż na stażu, ja w szkole. Mam wrażenie, że my we wrześniu nad niczym nie panowaliśmy, ale jak pisałam wcześniej, październik jest w końcu ok. Jest 22 października, a my mamy oszczędzone 100 zł. Pierwsze sto złotych nowego Funduszu Awaryjnego 🙂 Od października znów zacznę ujawniać nasze przychody, niech wrzesień jeszcze zostanie tajemnicą, inaczej chyba ze wstydu zpłonę heh 🙂

Aaa no i muszę jeszcze dodać jako usprawiedliwienie, że we wrzesniu przestawiałam się na przelicznik- nie od 1. do 1 dnia danego miesiąca, tylko od 10. do 10. Czyli od 1 do 9 września wydatków w ogóle nie zapisywałam, a więc wydane kwoty były tak naprawdę dużo większe, niż na załączonym obrazku :/

We wrześniu założyłam sobie, że na jedzenie wydamy jedynie 700 zł, dlatego że miałam jeść obiady w szkole. Jednakże kateringu we wrześniu w pracy jeszcze nie było, więc gotowaliśmy w domu. Od 1 września do 10 października wydaliśmy na pewno większą kwote, niż 1500 zł widoczne powyżej. W paździeniku nie szalejemy już z zakupami żywnosciowymi, kombinujemy tak aby jedzenie się nie marnowało i nie kupujemy niepotrzebnych bzdetów. Chcemy zmieścić się w kwocie 1000 zł łącznie z jedzeniem na mieście i kawą. Mamy prawie końcówkę października i wychodzi nam całkiem nieźle.

Rachunki za poprzednie wynajmowane mieszkanie zostały zapłacone już we wrześniu, a my nadrabiamy rachunki z poprzedniego miejsca mieszkania, zanim się przeprowadziliśmy. Przyszło rozliczenie wody, czynsz poszedł do góry. Co prawda mamy już nowych wynajmujących, więc zaczyna być całkiem znośnie. Wszelkie opłaty, które mamy jeszcze do tyłu powinniśmy pospłacać do końca listopada.

Tak trochę w szoku jestem, ile wynosi koszt benzyny, aby dojechać do pracy. No nic, chcę tam przepracować co najmniej rok szkolny, a więc takie wydatki muszę brać pod uwagę. Poza tym we wrześniu spalił nam się cały układ elektryczny w samochodzie 3 minuty przed moją pracą…. Szybko koleżanka zorganizowała mi mechanika w trakcie pracy, który zadbał o mojego Opelka. O mało nie spaliłam całego silnika, tak ostro było… Naprawa pochłonęła 300 zł. A jeszcze trzeba zrobić w nim łożyska w kołach i inne ciekawe rzeczy przed zimą…

Oczywiście rachunek za telefon męża jak zwykle wysoki, a ja go gonię miesiąc w miesiąc do plusa, a on tak idzie, idzie, idzie… a mnie krew zalewa jak mam zapłacić za rachunek… dodatkowych doładowań już więcej u nie będzie. Mam nielimitowane smsy, minuty i internet w mixie T-mobile.

No i żeby nie było tak przyjemnie wszyscy się we wrześniu pochorowaliśmy, ale najgorzej dzieci. Katar, kaszel i gorączka. Pierwszy tydzień bez zantybiotyków, bo nie… bo lekarz nie przepisał, a więc od pt do pt dzieciaki były z mężem na L4 stażowym. Drugi tydzień już na antybiotyku dzieciakom zorganizowałam nianię. Starszą panią, która opiekowała się dziećmi sąsiadki. Nie chciałam brać zwolnienia w 3 tygodniu pracy, szykowało mi się zebranie z rodzicami i masa innych rzeczy w pracy. Po prostu musiałam być. Ale na kolejne chorobsko dzieci obiecałam sobie, że zostaję z dziećmi w domu. Trudno niech się wali, niech się pali. Na nianię już nie chcę wydawać pieniędzy więcej.

Tutaj pierdoły, gumki, spinki jak zwykle do włosów, kapcie po domu.

Jedyna kategoria, w której nie przekroczyliśmy norm, ponieważ mieliśmy spore zapasy chemii w domu z sierpnia z promocji Biedronkowych.

U dzieci się nazbierało. Musiałam zamówić komplet sześciolatka do zerówki dla córki- 130 zł z przesyłką do paczkomatu, opłacić obiady dzieci + ponadwymiarowe godziny- 148 zł (1 zł za każdą rozpoczętą godzinę po godz 13:00). Mąż odbiera dzieci po stażu zazwyczaj pomiędzy godz 14:00 a 15:00.

Składki grupowe dzieci- opłaciłam każdemu z nich po 25 zł za 1 semestr z góry. Niania zarobiła 330 zł podczas choroby dzieci oraz ubezpieczenia dwójki dzieci- razem 98 zł.

Uwielbiamy książki o Neli małej reporterce, a jak już zobaczyłam jedną z części w Biedronce to musiałam ją mieć i dla swoich dzieci i aby czytac opowieści dla moich dzieci zerówkowych. One także ją uwielbiają 🙂

Artykuły biurowe do pracy… Nauczyciel to chyba jedyny zawód, w którym człowiek kradnie rzeczy z domu do szkoły- gdzieś trafiłam w internecie na taki cytat. Skończył nam się toner do drukarki, a znalazłam świetną promocję- 3 tonery za jedyne 50 zł. Jeden toner wystarcza mi na 1,5 ryzy papieru, a więc opłacalność duża.

Z tego środkowego kredytu wymówiliśmy w październiku ubezpieczenie, a więc już w listopadzie jego rata albo powinna spaść albo… być może w ogóle jej nie będzie, bo spłata będzie zawieszona. A wtedy szybciej uzbieramy FA.

Kot jak kot normy nie przekroczył 🙂

Także we wrześniu posypał się samochód, dzieci się rozchorowały, doszedł koszt niani, miesiąc był o ponad tydzień dłuższy (od 10. do 10.) i mam nadzieję, że więcej aż tak głupiego miesiąca nie będzie. A jak będzie to przynajmniej będziemy na niego przygotowani z oszczędnościami. Cieszę się, że ten październik jest już o niebo lepszy 🙂

PS.

Przepraszam, że nie raz piszę posty trochę „nie po polsku”. Potrafię przestawić czasownik na koniec zdania ( zboczenie germanistki 😉 )lub ze zmęczenia gubię wyrazy … albo jeszcze lepiej pomylę litery i zamiast poprzednie wynajmowane mieszkanie wyjdzie mi- poprzednie wynajmowane mieszkania– różnica spora 🙂

Jak coś wyłapię po publikacji, to zaraz poprawiam 🙂 Dzisiejszy wpis miał opublikować się rano, byl w postach planowanych, ale złośliwość rzeczy matwych- musiałam po południu opublikować go osobiście! Kolejny post w piątek.

Tak jakoś wyszło, że na blogu Rodzina na Kredyt wpisy publikowane są we wtorek lub w piątek. Chcę opublikować równo 100 wpisów do końca roku kalendarzowego! Takie wyzwanie 🙂

Na szczęście tematy się nie kończą.