Od września regularnie co tydzień moje dzieci otrzymują kieszonkowe. Zarówno córka, jak i syn mają do wykorzystania, co poniedziałek 10 zł. Co dało moim dzieciom kieszonkowe? Co myślę o takim rozwiązaniu? Co w trakcie kieszonkowego zmieniliśmy? I jakie podjęliśmy decyzje w związku z kieszonkowym?
Na początku przez dwa pierwsze tygodnie dzieciaki otrzymywały po 5 zł. W sumie założyłam, że każde z nich będzie miało miesięcznie 20 zł. Jednak po tym drugim tygodniu stwierdziłam, że 5 zł jest to stanowczo za mała stawka. Po pierwsze nawet dorosły ma problem, co kupić za 5 zł. Moje dzieciaki chciały wydać pieniądze, ale poza chipsami na nic więcej nie było ich stać. Nadal prosiły, aby albo dołożyć im pieniądze do danej zabawki albo po prostu im ją kupić. Pomyślałam o podwyższeniu stawki kieszonkowego i z tym problemem udałam się do Uli z Mamonik.pl, ponieważ ona (a raczej jej dzieci) mają z kieszonkowym większe doświadczenie.
80 zł kieszonkowego na dwoje dzieci wydawało mi się stanowczo za dużo, zwłaszcza, że jest to więcej pieniędzy, niż najniższy abonament za telewizję lub telefon. Lecz ustaliłam tak jak Ula, niech w ramach kieszonkowego dzieciaki dostają jedną dniówkę któregoś z rodzica. Podjęłam również kolejną ważną decyzję oraz przekazałam ją dzieciom. Rodzice od czasu wprowadzenia większego kieszonkowego- nie sponsorują im już zabawek. I to od nich teraz będzie zależeć, czy kupią bzdury: kulkę w automacie w markecie, czy wrzucą w zabawkowe auto marketowe, czy oszczędzą sobie pieniądze na droższą wersję zabawki.
Dzieciaki zaczęły dostawać, co tydzień co poniedziałek po 10 zł kieszonkowego. W dalszym ciągu prosiły o dołożenie 3 zł do zabawki, bo np. zabawka kosztowała 12,99 zł. Raz dołożyłam różnicę córce, a raz synowi. Odczuli na własnej skórze, że pieniędzy na daną rzecz może im brakować. Wydawały pieniądze na kompletne bzdury: raz synek wrzucił dwa złote do automatu, a automat mu kulki nie wydał. Raz córka zgubiła swoje 10 zł. Pożyczyłam jej tą kwotę, ale tylko jak znalazła swoje 10 zł , musiała mi je oddać. Ten ból oddawania pieniędzy pamiętam po dziś dzień.
Dzieci zrozumiały, że za 10 zł również nie kupią szałowej zabawki. Zabawki, które są ciekawsze kosztują w granicach od 19,99 zł. Za każdym razem mówiłam, że wystarczy, że przetrzymają swoje 10 zł, za tydzień w poniedziałek kwota sama się uzbiera. Wtedy jeszcze w październiku dzieci nie chciały o tym słyszeć, a ja cierpliwie czekałam na przełom.
Jest to kolejny artykuł z cyklu: Elementarz Oszczędnego Rodzica
Od listopada ukazały się następujące tematy „okołoświąteczne”:
ILE KOSZTUJE RODZINA? ŚWIĘTA TUŻ TUŻ…
1 TEMAT: Prezenty na święta- jak je kupić i nie ogłosić bankructwa? (blog: Mamonik)
2 TEMAT: Świąteczny budżet domowy- jak go zaplanować? (blog: Mamonik)
3 TEMAT: Pomysły na niedrogie prezenty świąteczne- TOP 10 (blog: Rodzina Na Kredyt)
4 TEMAT: Pomysły na tanie obiady przed wypłatą (blog: Rodzina Na Kredyt)
MODUŁ V (GRUDZIEŃ 2018)
1 TEMAT: Jak wytłumaczyć dziecku, że Mikołaj nie kupi wszystkich wymarzonych prezentów? (blog: Mamonik)
Córka pod koniec listopada jechała na szkolną wycieczkę. Wycieczka wypadała we wtorek, a kieszonkowe są wypłacane dzień wcześniej. Zaplanowałam, że córka dostanie ze sobą w portfelik 20 zł, aby mogła kupić dla siebie i dla brata na miejscu jakąś zabawkę (a było to Centrum Nauki Kopernik). Powiedziałam 2 dni wcześniej, aby kieszonkowe córka sobie dołożyła do tych 20 zł. I co się stało? Córka jeszcze tego samego dnia to 10 zł wydała. Mogła mieć 30 zł, zostało jedynie 20. Kiedy stałyśmy czekając na szkolny autobus przed oczy rzucił mi się widok, jak pewna mama wręcza pieniądze dziecku przed samym wejściem do autobusu, nerwowo wciskając je do kieszonki dziecka. Zastanowiło mnie jedno, czy ta mama przekazała dziecku wcześniej, że dziecko jakiekolwiek pieniądze ze sobą dostanie? Na co dziecko może wydać przekazane pieniądze? I zastanowiła mnie kwestia zaufania do dziecka. Gdyby moja córka zgubiła swoje pieniądze, to by po prostu je zgubiła. Miałaby nauczkę na drugi raz i tyle. Po prostu nic by sobie na wycieczce nie kupiła, a tak wróciła z puzzlami dla siebie i dla brata- była z tego powodu bardzo zadowolona.
Dziś jest 12 grudzień, wczoraj było kolejne 10 zł kieszonkowego i moje dzieciaki mają kolejno oszczędzone:
- 5- letni Tomek- 14 zł
- 7 letnia Natalia- 7 zł
Wiedzą, że za tydzień dostaną podwójne kieszonkowe, po 20 zł, ponieważ za dwa tygodnie już święta. Już przeliczają, że np te 34 zł Tomka, starczy mu już na Play Dooh z Pepco. W ogóle poniedziałek w nowym wydaniu staje się lepszym dniem, ponieważ jest bogaty w kieszonkowe 😉 Dzieciaki zawsze pytają, mama a za ile dni będzie poniedziałek?
Tomuś jest bardziej oszczędny od Natalki. Potrafi zatrzymać swoje pieniądze i wie, na co je wyda. Natalka potrafi wydać kieszonkowe na cokolwiek. Tomek kolekcjonuje karty piłkarskie kupowane w saszetkach po 5 zł w kiosku. Ma specjalny album lub kupuje gazetki piłkarskie z tymi kartami. Tomek zdał sobie niedawno sprawę, że jak kupuje karty, to nie stać go na nic innego. Córka kupi sobie jakąś figurkę, bańki, a on ma jedynie swoje karty i plakaty. Swoją drogą piękne to hobby jak na 5-latka. Zna nazwiska wszystkich piłkarzy w drużynie narodowej, ale nie tylko. Zna nazwisko trenera oraz piłkarzy Barcelony.
Natalka natomiast lub kupować w Biedronce figurki Lettle Pet Shop i je kolekcjonuje. Raz miała zebrane chyba już je dwie lub trzy figurki i pewnego dnia powiedziała mi, że ona te zbawki pożyczyła koleżankom w zerówce. Koleżanki na drugi dzień miały jej coś innego w ramach pożyczenia przynieść. To było jeszcze w październiku. Minął tydzień, dwa i Natalka zwrotu się nie doczekała. Uczyłam ją, aby upomniała się o zwrot figurek od dziewczynek, w końcu kupiła zabawki za swoje pieniądze. Jest grudzień, a Natalka nie doczekała się zwrotu. I myślę, że to też jest swoista nauczka. Ja wcale jej nie karałam za to, że ona swoje zabawki komuś pożyczyła na wieczne nieoddanie. Sama wie, jak się teraz czuje, kiedy pytam o te figurki. I nie zamierzam interweniować u wychowawcy. Uczę córkę, aby próbowała samodzielnie rozwiązywać problemy z rówieśnikami. Wiem na przykład, że jak córka ze 3 razy poskarżyła mi się, że koleżanki jej przeszkadzają, to Natalia zgłosiła to do wychowawczyni (powiedziałam, żeby tak zrobiła i za każdym razem, gdy dziewczyny jej przeszkadzają ciągając za włosy lub mówiąc, że jest głupia). Dziewczynki migiem zostały przesadzone i rozsadzone do każdych posiłków. Już nie siedzą z moją córką. Nawet nie musiałam interweniować. Cieszę się, że córka jest samodzielna i umie sobie w kryzysowych sytuacjach radzić.
Kieszonkowe moim dzieciom dały dodatkową dawkę samodzielności. Ja zawsze od początku ich wychowywania stawiałam na samodzielność. Moja 7- latka umie sobie sama zrobić kanapkę, umie sobie nalać picie oraz dla bata również, ścieli łóżko i wiem, że jak dam jej klucz od domu i pójdą razem na górę- to otworzą kluczem drzwi od mieszkania, rozbiorą się, a ja za chwilę dojdę z samochodu z zakupami. Córka ostatnio zaczęła się dopominać, aby samodzielnie chodzić do Żabki- mamy Żabkę pod domem. Tylko przejść przez jedne pasy. Zaufaliśmy jej i już dwa razy taką wycieczkę zrobiła pod pilnym instruktażem mojego męża w oknie 😉 W Biedronce czasem trafiam na nieufne spojrzenie pań kasjerek: „A to oni zapłacą sobie sami?” Tak, proszę pani, dzieci mają swoje pieniądze i nimi płacą. Mają samodzielność w decydowaniu, na co przeznaczą swoje kieszonkowe. Na początku mówiły na kieszonkowe- wypłata 😉
Moja Natalia nawet stwierdziła mając władzę w rękach w postaci 10 zł, że ona to teraz może sama się utrzymywać ze swoich pieniędzy tak jak rodzice 😀
Moje dzieci mają wolność wyboru, a ja im ufam. Razem robimy wycieczki do czytnika, który np album z czekoladkami adwentowymi jest tańszy. Dzieciaki wiedzą, że podsuwając produkt z kodem, mogą same sprawdzić ile dana zabawka kosztuje.
Dodatkowo mój 5-letni syn widząc kwotę 9,99 zł wie, że jest to z zaokrągleniu 10 zł. Wie, że 12,99 zł to jest tak naprawdę w sumie 13 zł. Matematyka level hard.
Cieszę się, że zdecydowaliśmy się na kieszonkowe dla dzieci. Jest to naprawdę milowy krok w edukacji finansowej. Dzieci same wiedzą 100 razy lepiej, która zabawka jest bardziej ich zdaniem interesująca. I skończyło się proszenie: Mamo, a kupisz mi to, a tamto, a jeszcze to?
Na urodziny zdecydowaliśmy, że solenizant otrzyma 100 zł. Razem zrobimy rodzinnie wycieczkę do sklepu z zabawkami i dziecko samo zdecyduje, którą zabawkę wymarzoną sobie kupi. Tort sponsorują rodzice i inne atrakcje, a prezent będzie tylko i wyłącznie wyborem dziecka.
A jakie wy macie doświadczenie z kieszonkowym? Czy uważacie, że jest to dobry sposób edukacji finansowej dzieci?
24 comments
eM dostaje od nas 60 zł kieszonkowego miesięcznie. Moja mama dorzuca mu do tego 100 zł. Łącznie wychodzi z tego spora kwota jak na 12-latka, ale z drugiej strony – młody udowodnił wiele razy, że potrafi oszczędzać.
Czasem zdarza mu się jednorazowo wydać w sklepie nawet i 30 zł na słodycze, ale potrafi również odmawiać sobie przyjemności. Ostatnio dzięki temu stać go było na nową kartę graficzną do komputera.
Hmm no 160 złotych to spora suma dla nastolatka. Ja pamiętam że dostawałem 10 złotych i to z wielkim bólem 😉
My także dajemy kieszonkowe naszemu obecnie 6-latkowi. Dużo niższe, bo wynoszące 7 zł przy czym część jest od razu przydzielana do długoterminowego oszczędzania i na cele charytatywne.
W tym roku być może przeprowadzimy rewaloryzację i kwota ciut wzrosnie. Oprócz kieszonkowego dostaje też część kwoty, którą czasami dostaje od rodziny z okazji jakiś uroczystości. Pozostałą część wpłacam na dedykowane konto oszczędnościowe, które pewnie przeksztalce w jakieś konto Junior gdy dzieci skończą 13 lat.
Nasze kieszonkowe jest dosyć niskie gdyż moje dzieci nie mają zbyt wielu (uświadomionych) potrzeb. Nie jedzą prawie kupnych słodyczy – my sami ich nie kupujemy, więc po prostu nie ma na ten temat dyskusji.
Nie zbierają i nie kolekcjonują niczego. Nie wprowadziliśmy zwyczaju kupowania małych zabawek (chodzi mi o resoraki, petshopy itp).
Być może za rok, gdy syn pojdzie do szkoły to się zmieni – silniejszy będzie wpływ presji rówieśniczej, pojawią się nowe potrzeby.
Póki co syn nie wydaje swojego kieszonkowego – zbiera na jakiegoś dużego dinozaura.
Więcej o naszym kieszonkowym na blogu: http://rodzinadajerade.pl/oszczedzanie/oszczedne-dziecko/jak-dawac-dziecku-kieszonkowe/
Mój starszy syn 8 letni dostaje co tydzień w sobotę 8 zł (co roku stawkę zwiększamy o 1 zł). Kiedzonkowe ma już od 3 lat, w pierwszym roku zbierał wszystko na wakacje i wtedy miał na gry i automaty z kulkami, w drugim roku wydawał je w sklepiku szkolnym na słodycze. Teraz widzę że żadnej kasy nie zabiera do szkoły a zbiera np. na grę do PS4. Poza tym dostaje od jednych lub drugich dziadków 10-20 zł ale to bardzo nieregularnie. Na urodziny woli dostać kasę i wtedy kupuje coś droższego do pokoju lub do konsoli. Na świeta dostaje prezenty bo jeszcze wierzy w Św.Mikołaja i pisze list. Poza świętami i urodzinami nie dostaje zabawek czy większej gotówki. Widzę też że czasami część otrzymanej kasy wrzuca do skarbonki na wakacje i musi to robić często bo przed wakacjami jak zlicza to co oszczędził to wychodzi powyżej 200 zł.
Uwazam że to jest bardzo dobry pomysł. Moja córka od niedawna dostaje kieszonkowe jest to kwota 20 zł płatne w każdą niedzielę. Od momentu wprowadzenia nie może się doczekać wypłaty nie chce zrezygnować z tego. Może za to kupić sobie słodycze lub zabawki a ostatnio spodobało jej się wyjście do kina, za swój bilet płaci sama. Pierwszy raz w kinie doszedł popcorn i soczek następnym razem dałam jej wybór ze może kupić w kinie lub wziąść z domu podałam jej jak wygląda to cenowo i wybrała przekąski z domu a zaoszczędzone pieniądze planuje już kolejne wyjście do kina. Ja jestem bardzo zadowolona i moja córka też wchodzi do sklepu ogląda zabawki i potrafi podjąć decyzję która kupi nie ma krzykow płaczu
Artykuł fajny i sensowny,ale pisany na kolanie. Literówki i błędy gubienia podmiotu odebrały radość czytania.
Czas przedświąteczny u mam to masakra. Tych blogujących – tym bardziej 🙂 Mimo wszystko – na wszystko potrzeba czasu. Którego przed świętami zwyczajnie nie ma. A po literówkach można przelecieć i nawet ich nie zauważyć podczas pisania i czytania. Zależy kto, na co zwraca uwagę. Mi się podobało. A ideałów – nie ma na świecie. I zapraszam do siebie – jak ktoś chce zacząć wypłacać kieszonkowe. Przyda mu się wtedy znajomość podstawowych zasad http://mamonik.pl/5-najwazniejszych-zasad-wyplacania-kieszonkowego/
Dziękuję za krytykę 😉 Tekst pisany nie na kolanie, ale na laptopie, ale niech będzie.
Jak znajdę trochę wolnego czasu, to na pewno tekst poprawię.
Piszę bloga z przesłaniem, że zrobione jest lepsze od doskonałego.
Gdybym skupiała się wyłącznie na literówkach lub błędach (no zdarza się), zapewne dużo mniej tekstów znalazłoby się na blogu.
A ja szanuję swój czas, bo jednak zawsze wygospodarowuję 10 h tygodniowo (40 h miesięcznie) na bloga poza pracą etatową (250 h w miesiącu).
Może czas pomyśleć o edytorze. Osobie, która pomoże i podszlifuje tekst? Albo kimś kto pomoże ogarnąć bloga. Przy dość dużym skoku rozwojowym i ostatniej sporej ilości płatnych zlecen może warto się zastanowić. Nie mam blogowego doświadczenia, ale widzalam kiedyś artykuł o opiekunie bloga.
Zastanowię się po nowym roku, zorientuję się w kosztach takiego przedsięwzięcia 😉
W sumie od nowego roku czekają mnie zmiany i nasz budżet domowy jeszcze bardziej wyjdzie na plus, więc wszystko jest do przemyślenia.
Ja znam tylko jednego. Mąż Kasi z simplicite. On chyba też pomoc techniczną itd. Warto zainwestować bo dobrze Ci idzie 🙂
No i właśnie taki mam plan od nowego roku, bo po nowym roku szykują się ciekawe zmiany. Nawet nie mam jak napisać wam, co dokładnie się szykuje, w niedzielę lub w poniedziałek na pewno usiądę do laptopa 🙂
K., też niestety odniosłam takie wrażenie. Ale nie przez literówki, ale ogólny chaos i jakieś takie nieskładne zdania i treści. I rozumiem święta itp. itd., ale warto zapisać artykuł i wrócić do niego za dzień lub dwa i przeczytać na spokojnie, zamiast od razu publikować.
Mam dwoje dzieci w wieku nastoletnim, dostają kieszonkowe mniej więcej od czasu przedszkola. Gdy mieli 13 lat założyłam im konta w banku. Po tych kilku latach obserwuję z przyjemnością, jak potrafią zaoszczędzić całkiem spore kwoty na swoje potrzeby, a dostają kieszonkowe równe mojej dniówce. Ja nie dostawałam takiego kieszonkowego jako dziecko i potem bardzo wiele czasu i ciężkiej pracy zajęła mi nauka dysponowania własnymi pieniędzmi.
Aga fajny wpis.. Popraw proszę tylko zdanie jest bardziej oszczędniejszy, bo razi.. pozdrowionka
A ja chciałam zapytać jak ma się kieszonkowe do innych dzieciowych wydatków, bo chyba mi to umknęło – słodyczy na co dzień, jakichś przekąsek itp. To taka dodatkowa pula wydatków dla nich czy raczej danie im wyboru – sami kupują sobie słodycze a od was już nie dostają?
Myślę, że gdybym miała swoje dzieci, to skłaniałabym się do tego drugiego rozwiązania – dziecko otrzymuje słodycze okazjonalnie, a jak chce je jeść częściej to kupuje z własnych pieniędzy, bo takie powielanie wydatków i dwa źródła pieniędzy na zabawki/słodycze/itp. wydają mi się nieco zbędne. Szczególnie, że fakt, że w razie czego możecie im dołożyć parę złotych trochę utrudnia tą samodzielność i powoduje takie trochę chodzenie na skróty – dam swoje dziesięć, a 4 czy 5 zł wypłaczę/wykrzyczę.
Dzieci zabawki kupują za kieszonkowe sobie same.
Ogólnie nie mam na co dzień słodyczy w domu, od czasu do czasu kupuję coś słodkiego.
W kwestii kieszonkowego my się nadal uczymy- my i nasze dzieci. Nic nie jest od razu proste i jasne. Nie dubluję wydatków. Budżet domowy mam od pewnego czasu opanowany.
U nas jest tak, że dzieciom nie kupujemy typowych słodyczy. Kupujemy czasem dla wszystkich czekoladę, inne slodycze okazjonalnie – z reguły jeśli są jacyś goście.
Ponieważ nigdy nie wprowadziliśmy precedensu, to nikt nie narzeka. Udało mi się tak, że dzieci raczej nie próbują mnie na nic w sklepie „naciągać”. Jeśli już – proszą o owoce, córka czasami chce serek Bieluch, syn – wafle ryżowe. I te rzeczy im kupuję.
Póki co dzieci jakoś nie ciągnie do kupowania słodyczy. Być może za rok, jak syn pójdzie do pierwszej klasy zacznie wydawać pieniądze na slodycze w szkolnym sklepiku (jeśli tam są) – zakładam że wtedy może być więcej pokus i większa presja.
Bardzo podoba mi się to, że dajecie dzieciom taką wolność i możliwość decydowania o tym, jaką zabawkę będą miały i kiedy 🙂 Świetny pomysł z takim kieszonkowym 🙂
Mnie smuci fakt, że dzieci nie mają lepszych pomysłów na wydatki, niż zabawki i słodycze.
Przecież istnieją książki, dziecko może zaproponować wyprawę do parku linowego (kupuje doświadczenie). Moje dzieci (najstatsza lat 4) nie mają kieszonkowego, bo wiek nie ten, ale cieszą się z książek i nawet teraz córka liczy na to, że pod choinką pojawią się nowe książki.
Oj, strasznie smutne.
Książki wypożyczamy wspólnie z miejskiej biblioteki za darmo 🙂
My też orzystamy z bibliotek, ale serio żadne z dzieci nawet nie zająknęło się, że chciałoby mieć „swoją” książkę?
Dzieci mają „swoje” książki, poza tym wydaje mi się, że nie wszystkie dzieci muszą marzyć o książkach, prawda?
U mnie syn dostaje kieszonkowe – i potrafi szanować tą kasę. Kończy się w sumie tym, że teraz na święta chciał telefon – mielismy budżet na prezent; resztę dołożył ze swoich oszczędności. Pieniądze z komunii „zainwestował” w nieruchomości – wynajmujemy mieszkanie, jego wkład to ok. 2% ceny mieszkania – i taką część czynszu dodatkowo dostaje.
Na wyjazdach wakacyjnych-także z nami-również dostaje jakąś tam kwotę w lokalnej walucie i musi zdecydować, na co chce wydać.