Może odpuścić i przestać gonić za wszystkim, tak jakbym miała nie zdążyć? Może odpuścić i pozwolić życiu toczyć się swoim rytmem? Odpuścić i nie oczekiwać, że rozwiązanie przyjdzie tu i teraz? Może odpuścić tak po prostu bez żadnych oczekiwań od życia, że ma być lepiej i szybciej? Może odpuścić, skupić się na najważniejszych rzeczach, a reszta niech sobie płynie? Odpuścić kontrolę, sumienność 10/10 i to ciągłe rozmyślanie, co jeszcze można poprawić.
Odkąd pamiętam, prę ciągle do przodu. Zawsze mi się wydawało, że muszę. Musiałam sobie udowodnić i wszystkim dookoła, że jestem pracowita, ambitna i zorganizowana. Najgorsze, co może się stać to to, że ktoś się na mnie zawiedzie. Po prostu solidna firma. Nie było do tej pory opcji, żebym nie dała rady. Kilka srok za ogon, tak aby za nudno w życiu nie było. Od w sumie 3 lat uczę się balansować to moje życie. Sprawił to też mój partner życiowy po przejęciu X obowiązków, którymi już nie musiałam się zajmować. W końcu mogłam odpocząć i ponudzić się czasami. Super jest to, że można tak po prostu z drugim człowiekiem ogarniać razem ten codzienny maraton.
Wydaje mi się, że ten sukces życiowy, o którym wciąż trąbi się dookoła, już osiągnęłam. Mam skończone trzy kierunki studiów i jestem w trakcie realizowania czwartego. Mam spore doświadczenie zawodowe. Zarabiam nawet nieźle, jak na oświatę. Biorę sporo nadgodzin. Dzieciaki mam dobrze wychowane, naprawdę nie mam na co narzekać. Tylko chciałabym już przestać tak gonić. Nawet w myślach. Nie wyszukiwać sobie non stop nowych kierunków rozwoju. Nie znajdować wciąż obszarów życiowych, w których nie mam wystarczającej wiedzy. Skupić się bardziej na tym, co już mam i głównie z tego czerpać. Planować tak życie, aby te nowe doświadczenia balansowały z tym, co już osiągnęłam. Zamiast nieustannie popychać się do kolejnego wyścigu. Chciałabym pozwolić sobie na satysfakcję z teraźniejszości, zamiast ciągle gonić za przyszłością. Może właśnie na tym polega prawdziwa harmonia – na świadomym wybieraniu, co naprawdę warto dodać do swojego życia, a co można już po prostu docenić takim, jakie jest.
Kiedyś pisałam o braku pieniędzy, o tym, jak przetrwać kiedy jest naprawdę trudno. Wielokrotnie pisałam o kryzysach życiowych, które często rozwiązywałam dzięki własnej determinacji i wewnętrznemu uporowi. Później kiedy zrobiło się naprawdę dobrze, organizm zaczął dopominać się o zadbanie. Dziś z badań wynika, że jest naprawdę dobrze, a i ja fantastycznie się czuję. Wcześniej nie zwracałam uwagi na to, że robię coś kosztem zdrowia- czyli nie zwracam uwagi na własne potrzeby. Tak naprawdę, o wszystko o co dziś nie zadbamy, organizm się upomni w postaci bólu lub innych dolegliwości. Dziś piszę do was z miejsca, w którym wycofałam insulinooporność. To znaczy, że musiałam skupić uwagę na swoim codziennym funkcjonowaniu. Pamiętać o jedzeniu, piciu i o ruchu. Musiałam trochę pomanewrować własną dobą. Pierwszy raz od kilkunastu lat mam też bardzo dobrze wyregulowane hormony tarczycy. Czuję się też dobrze fizycznie. Co prawda, za ten powrót do zdrowia musiałam też trochę zapłacić, ale opłacało się niebywale. Podobnie z wadą wzroku, nie zmieniła się od 3 lat. To bardzo pocieszające.
Z nauką odpoczynku też było trudno, bo nawet jak miałam urlop, to coś robiłam. Ja się nawet bałam dni wolnych od pracy, bo wtedy musiałam zmierzyć się z samą sobą, z nudą i ze swoimi emocjami. Dziś jak mogę, to potrafię cały dzień przechodzić w pidżamie nigdzie nie wychodząc. Potrafię pół dnia oglądać ulubiony serial. Potrafię odpuścić i powiedzieć, że dziś jestem zmęczona, dziś nie mam siły. Kiedyś myślałam, że odpoczynek to strata czasu. Wydawało mi się, że muszę na niego zasłużyć, że taki bezproduktywny czas uderza w moją godność. Trochę też kultura zapierdolu sprawiła, że „nic nie robienie” jest niemiło widziane. Okazuje się, że nawet to powinno się planować. Ja dziś uważam inaczej. Odpoczywajmy wtedy, kiedy czujemy, że potrzebujemy tego odpoczynku lub zaraz po trudniejszym okresie w życiu.
Z jednej strony bardzo chcę w tym roku odpuszczać, a z drugiej strony boję się, że z siebie zrezygnuję. Że przestanę być tą osobą, którą budowałam przez lata – ambitną, zorganizowaną, gotową na każde wyzwanie. Boję się, że jeśli zwolnię, to coś mi umknie, że przestanę być wystarczająca. Ale może to właśnie jest ten kolejny krok? Może prawdziwą sztuką jest nie tylko osiągać, ale i umieć zatrzymać się w miejscu, które już jest dobre? Może zamiast pytać, czy odpuszczając, coś stracę, powinnam zapytać, co mogę dzięki temu zyskać?
Więcej oddechu. Więcej uważności na to, co już mam. Więcej życia tu i teraz, zamiast tylko planowania kolejnego etapu.
Nie, nie chcę z siebie rezygnować. Chcę siebie odnaleźć – w tym, co już jest, a nie w tym, co jeszcze do zdobycia.
3 comments
Kurcze kolejny piękny wpis. Umiesz zaczarować ten świat Aga
Ojej dziękuję ☺️
Fajnie, ze napisalas! Super sie czyta, ze po tylu przejsciach i problemach, teraz jest juz dobrze. Oczywscie, ze zaslugujesz na odpoczynek, nie musisz ciagle pracowac i przec do przodu. Jestes bardzo ambitna, zaradna, pracowita, nawet jesli troche zwolnisz nic sie nie stanie. Powodzenia i nie przestawaj pisac na blogu, jestem pewna, ze nie tylko dla mnie czytanie Twoich wpisow jest bardzo inspirujace.