Niedługo czeka nas przeprowadzka. W zasadzie o tej przeprowadzce rozmawia się w naszym domu już od przeszło kilku miesięcy. Oczekiwaliśmy najpierw na wyniki rekrutacji najemców, następnie na wynik weryfikacji czynszowej. Kilka dni temu otrzymałam już ostateczny wynik, więc możemy zacząć wszystko planować. Na tyle poprawiłam swój scrolling BIK i dochody, że nikt nie miał żadnego ALE. Przeprowadzka prawdopodobnie przypadnie na październik. O ile jestem na nią gotowa po części finansowo, po części organizacyjnie i logistycznie, to nie jestem kompletnie gotowa psychicznie…
Każda przeprowadzka w moim życiu niosła ze sobą duży, bardzo duży ładunek emocjonalny. Zwłaszcza 3 ostatnie przeprowadzki, zanim wylądowałam na 4,5 roku na Wrocławskiej Klecinie. Teraz czeka na nas nowe mieszkanie wykończone pod klucz, nowe osiedle, można powiedzieć, że nowy początek, a ja drżę, choć wiem, że gorzej nie będzie. Tak się zagnieździłam w obecnym mieszkaniu, tak je pokochałam… Znam tu w okolicy każdy kąt. Chyba przechodzę swoistą żałobę po tej części życia, którą tu zamknę na tym etapie. Przeżyłam tu dużo dramatycznych, ale też pięknych chwil. Pomimo tego, że przeprowadzka odbędzie się w obrębie jednego miasta w jeszcze lepszą lokalizację, to myślami ciężko mi jest się rozstać z tym miejscem. Pamiętam w jakich trudnych okolicznościach życiowych się tu przeprowadzałam, jak później z dnia na dzień i z miesiąca na miesiąc poprawiałam i dźwigałam na różne szczyty to moje życie. Gdy tylko tu się przeprowadziłam, świat opanowała pandemia Covid. Rozwiodłam się. Świętowałam święta, Sylwestra, Haloween, Wielkanoc i urodziny dzieci. Trzy lata temu do naszego stada dołączył Adam. To tu mieszkając rozbiłam górę zadłużenia. To tu poprawiła się nasza sytuacja finansowa, to tu wracałam z pracy do domu. To tu wracaliśmy z różnych wyjazdów. To tu w zasadzie moje dzieci będą pamiętać sporą część swojego dzieciństwa. Mam nadzieję, że będą miały same dobre wspomnienia.
Jeszcze rok temu na myśl o przeprowadzce miałam czarne myśli i paraliż. Prawdopodobnie dlatego, że przeprowadzka do Wrocławia ze Strzegomia na początku 2020 roku była kompletnie poza moją kontrolą. Piszę tu o samym pakowaniu, przewożeniu rzeczy i organizacji całości. Pomagała mi wtedy przyjaciółka i po dziś dzień jestem jej za to ogromnie wdzięczna. Ja byłam wtedy w strasznie złym stanie psychicznym po złożeniu pozwu rozwodowego. Finalnie wszystkie spakowane rzeczy zjechały mi do wynajętego mieszkania we Wrocławiu kompletnie nieposortowane i nieprzejrzane. Finansowo też wyszło wszystko dużo drożej, a z byłą właścicielką poprzedniego mieszkania nie dało się porozumieć i musiałam spłacić kolejne trzy czynsze wypowiedzenia, mimo, że tam już nie mieszkałam.
Znów przeprowadzka w połowie 2018 roku z mieszkania do mieszkania w Strzegomiu była kompletnie bez ładu i składu. W trakcie wysokiego sezonu w gastronomii, gdzie spędzałam po 12 godzin. Pakowanie rzeczy bez kompletnie dnia wolnego pracując 12 h dziennie. Nałożenie się dwóch czynszów na siebie i wszelkie koszty około przeprowadzkowe, tak naprawdę zaledwie po roku mieszkania w poprzednim miejscu. Brak wsparcia byłego męża, który miał mi w pakowaniu pomóc. Finalnie pakowałam nas całą noc sama, bo rano miał przyjechać zamówiony samochód przeprowadzkowy. Dobrze mi się tam mieszkało, dopóki nie złożyłam pozwu rozwodowego. Mieszkanie było niewielkie, niedrogie w samym centrum miasta i w samym parku z placem zabaw. Piękne okolice i bliskość zieleni. Wspominam to mieszkanie też w perspektywie wiecznego osamotnienia ze wszystkim i kłótniami o brak pieniędzy. A gdy tylko się przeprowadziliśmy, to dowiedziałam się, że jedzie do nas rodzina byłego męża. Cudowna wiadomość to była. Bez zapowiedzi, bez wcześniejszego telefonu.
A przed tą przeprowadzką powyżej, była przeprowadzka z drugiego końca Polski do Strzegomia. W 2017 roku. Chyba jedyna przeprowadzka w moim życiu, która była przeze mnie tak mocno relacjonowana na blogu. W końcu nie codziennie pakuje się małe dzieci (3 i 6 lat) do 20 letniego Opla Corsy i jedzie się z 7 worami rzeczy w obce zupełnie miejsce. Bez pracy, bez pieniędzy i z ogromnym zaciągniętym kredytem na start. Wtedy wiedziałam, że nie mam perspektywy powrotu, że muszę sobie poradzić. Jak widać, poradziłam sobie z różnymi rewelacjami po drodze.
Wracając do aktualnej przeprowadzki (bo jeszcze przede mną wybór mieszkania, stos dokumentacji) to październik jest słabym czasem na przewracanie życia do góry nogami. Dzieci chodzą do szkoły, na zajęcia pozalekcyjne, terapie. My chodzimy co dzień do pracy, też mamy swoje sprawy. Dodatkowo studia… Na pewno planujemy wziąć urlopy, aby przedłużyć sobie weekend.
Przeprowadzki w przeszłości często odbywały się w chaosie i pod presją, co pozostawiło we mnie lęk przed zmianami. Teraz staram się podejść do tego procesu z większym spokojem i planowaniem, chociaż sama myśl o przeprowadzce nadal budzi we mnie niepokój. Pomimo wyzwań, jakie stoją przed nami w październiku, mamy plan i wzajemne wsparcie. Adam pomoże w technicznych kwestiach (typu kuchnia z Ikei) a wspólne podejmowanie decyzji pomoże nam przejść przez ten proces możliwie najsprawniej. Wiem, że to kolejny krok w naszej wspólnej drodze, który choć trudny, przyniesie nam jako rodzinie nowe możliwości i doświadczenia. Nie spodziewałam się, że przyjeżdżając w ten rejon Polski w zasadzie bez niczego, przez 7 lat nagromadzę tyle rzeczy… W ruch poszło allegro, olx i pchli targ. Śmietnik również pełni tu znaczącą rolę. Ostatnio takie gruntowane porządki i oczyszczanie przestrzeni do bólu robiłam właśnie 7 lat temu. W nowym mieszkaniu zamierzamy mieszkać, co najmniej 10 lat.
Więcej o tej przeprowadzce przeczytasz w moim newsletterze 🙂
buziaki, Aga
2 comments
Powodzenia! Oby wam się dobrze mieszkało
Powodzenia w nowym miejscu.