Jeszcze rok temu nie śmiałam zadawać sobie takich pytań. Takie pytanie dla mnie nie istniało. Ja nawet nie marzyłam o tym, że pewnego dnia od tak wezmę sobie dzień wolnego w pracy i odpocznę. Od tak po prostu. Zadzwonić do pracodawcy i powiedzieć, że moje dziecko jest chore/ nie mam opieki do dzieci było niewyobrażalnym stresem. Ja nie wiedziałam, co stanie się za 3 dni (czy będę miała pieniądze na chleb) a co tu mówić o kolejnych 5 latach….  Odmówić komuś korepetycji, bo dziecko ma jutro sprawdzian i pani musi… – to był szczyt mojej asertywności. I godziłam się nawet na godzinę 20:00. Zrezygnowałam z drugich studiów licencjackich z braku pieniędzy, zrezygnowałam z prowadzenia działalności gospodarczej, bo brakowało mi pieniędzy na życie. A ZUS to jednak był wydatek i na pracę za równe „0” w tamtym momencie nie mogłam sobie pozwolić. Rezygnowałam w życiu z wielu prozaicznych rzeczy, ponieważ się „nie opłacały”.

Dziś wiem, że za 5 lat moje życie może wyglądać całkiem inaczej, niż teraz. Choć teraz jest już całkiem dobrze. Dziś mam obrane cele na kolejne 5 lat do przodu i wiem, że przez kolejne 5 lat widzę siebie w obecnej pracy, ponieważ chcę te plany zrealizować. Dziś wiem, że warto inwestować w siebie, w swój rozwój. Warto podróżować, kolekcjonować wspomnienia, utrwalać te wszystkie emocje, jakich do tej pory nie udało mi się przeżyć, bo zabrakło mi siły lub wiary we własne możliwości.

Dziś wiem, że „niemożliwe” nie istnieje. Dziś wiem, że małymi krokami dojdę do swoich wyznaczonych kierunków. Przestałam sluchać ludzi, którzy tylko krytykują, a nigdy nie byli w miejscu, w którym jestem dziś ja. Czasem nie stan bogactwa świadczy o tym, jakimi jesteśmy w głębi serca ludźmi. Możemy nie mieć własnego mieszkania, własnych mebli lub własnego samochodu, a jesteśmy bogaci w to dobro, którym na co dzień się dzielimy. To dobro poprzez pryzmat, którego jesteśmy oceniani jako ci „naiwni”, „za dobrzy”. To dobro, przez które jesteśmy wyśmiewani, bo wierzymy nadal w wartości, które rzekomo wymarły: miłość oraz przyjaźń. To dobro, które czyni nas pozytywnymi, silniejszymi, pewnymi siebie ludźmi.

Dziś się zastanawiam, że jeżeli spłacimy 40 tysięcy dlugów przez okres 2/3 lat, to ile odłożymy oszczędności przez kolejne 2/3 lata, gdy tych rat nie będziemy musieli spłacać? Ile jesteśmy w stanie odłożyć pieniędzy w perspektywie kolejnych 10 lat? Ile z tych pieniędzy przeznaczymy na podróże, marzenia lub własny rozwój? Ile z tych pieniędzy zainwestujemy?

Zaczynając od sierpnia wyznaczyłam sobie ścieżkę do zdrowia…. Na początek badanie na insulinooporność, być może później krzywa cukrowa. W między czasie TSH i trójka tarczycowa i prywatny dobry endokrynolog. Następnie test na nietolerancje pokarmowe, kolejno dobry dietetyk lub diabetolog. Albo jedno i drugie w miarę potrzeby. Marzę o tym, aby schudnąć. Włosy wypadają mi garściami.  Śpię ostatnio od 12 do 15 h na dobę… Muszę unormować wszelkie wyniki badań. Podejrzewam, że gdyby był to ciemny listopad…. To pewnie wstawałabym jedynie do pracy. W sumie jeszcze stomatolog…. Tak, dawno już nie byłam u dentysty…. Mnie jeszcze nie boli, a już krzyczę 🙂 Taki uraz z dzieciństwa. Jeszcze mnie nikt nie dotknął, a ja już wpadam w panikę. Mam strasznie niski próg bólu. I zazwyczaj chodzę do takich dentystów, których poleca się również dla dzieci… ;). Ale ginekologa w końcu dobrego znalazłam. Choć jeden w porządku i na fundusz zdrowia. Mogę z ręką na sercu polecić. Trafić na lekarza, który diagnozuje pacjenta już na pierwszej wizycie- to skarb!

Ostatnio zdałam sobie sprawę, że ja w mojej pracy, czuję się jak w domu. Po pół roku czuje się, jakbym przepracowała w tym miejscu już ze dwa lata. Miałam chyba jeden moment, w którym pomyślałam, czy to rzeczywiście to….? To pomyślałam, że przecież nigdy w życiu w żadnej pracy, u żadnego innego pracodawcy nie było mi tak dobrze. Co prawda brakuje mi jeszcze takiego balansu pomiędzy pracą, a domem, dużo czasu spędzam w pracy, ale z drugiej strony ja mam jakiś cel. Ja wiem, że to będzie do jakiegoś momentu… Choćby do momentu spłaty długów, do momentu, w którym stwierdzę, że teraz to ja w weekendy będę pracować od tak dla relaksu… dla fun’u. Dla pieniędzy niech pracują inni. Jeszcze się zaliczam do tej grupy, co jest niczym złym, jak się swoją pracę lubi.

Jak będą wyglądały moje wspomnienia z kolejnych 5 lat mojego życia? A jak będą wyglądały Twoje wspomnienia? Nawet  teraz na początku lipca, gdy mój LG K10 wyzionął ducha…. szukałam telefonu do 200 zł, który ma jedną dobrą funkcję… dobry aparat fotograficzny. Fakt, brakuje mu dużo do tych lepszych markowych telefonów, ale stwierdziłam, że taki telefon jak po roku znów mi się popsuje, to nie będzie mi go szkoda. Wszystkie zdjęcia automatycznie zapisują mi się w chmurze na dysku wujka Google. Takie dodatkowe zabezpieczenie, bo telefony to ja powinnam mieć pancerne.

Ostatnio takie wspomnienia pięknie utrwalił mi prezent od Printu- fotoksiążka.  I tym samym spełniło się jedno z moich marzeń na liście stu innych w Dzienniku Coachingowym. Marzy mi się fotoksiążka z każdego roku począwszy od roku 2011, w którym to wyszłam za mąż i urodziło nam się pierwsze dziecko. Zaczęłam to marzenie realizować od końca (lub od początku) , czyli od wakacji w Kołobrzegu!

Kolejną fotoksiążkę stworzę już we wrześniu upamiętniającą nasze nowe życie od czerwca 2017 na Dolnym Śląsku. Później kolejno cofnę się rok po roku wstecz- tak, aby swoje marzenie doprowadzić do końca. Za rok/ za dwa będę już na bieżąco kolekcjonować wspomnienia. Pamiętam, jaki dramat przeżyłam dwa lata temu, gdy pies zrzucił nam laptopa na podłogę, a z laptopem umarł dysk twardy ze wszystkimi zdjęciami z całych 3 lat życia. Odzyskałam jedynie to, co miałam zgrane dotychczas na płytach CD. Po roku zdjęcia udało się przywrócić świetnemu specowi Adamowi (wiesz, że będę ci wdzięczna do końca życia 😉 ) , no ale wiem, że historia lubi się powtarzać. Fotoksiążka to jest świetna pamiątka dla nas samych. To nie jest już zwykły foto- album, w którzym od przewracania kartek wydziera się folia i giną niepostrzeżenie zdjęcia. Fotoksiążka- to może być również piękny prezent na 50 urodziny lub na rocznicę ślubu.

A co do rocznicy ślubu- wymarzyłam sobie, że za 3 lata (a będzie to wtedy nasza 10 rocznica) wyprawię nam przyjęcie jedynie w gronie najlepszych przyjaciół. I będzie tylko tak, jak my chcemy. I będzie tylko tak, jak sobie sami wymarzymy. Będzie cudownie, będzie pięknie, będzie jeszcze lepiej, niż na naszym własnym weselu, na które wstyd przyznać- nie mieliśmy najmniejszego wpływu. W końcu nie my je sponsorowaliśmy. Na dodatek, gdy chciałam wesele odwołać (ponieważ noc wcześniej trafiłam z 4-miesięcznym dzieckiem do szpitala), to szkoda było teściom pieniędzy. W końcu wszystko było zapłacone…. A ja w noc weselną kursowałam 20 km pomiędzy szpitalem a salą gości. Od czasu wyjazdu roku temu przysięgłam sobie, że nigdy żadne pieniądze, żadne zdanie innych ludzi nie będą ważniejsze od moich dzieci. Niech się wali cały świat- moja rodzina, ja i moje dzieciaki są dla mnie najcenniejsze.

Jeżeli również Ty masz własne wartości, dla których jesteś w stanie walczyć jak lew.

Jeżeli masz cele, piorytety, które zamierzasz osiągnąć tak jak ja w przeciągu kolejnych 5 lat.

Jeżeli wierzysz w to, co robisz.

Jeżeli tak jak ja uważasz, że tylko działanie doprowadzi Cię do Twojego obranego celu-

Zapraszam Cię już w piątek!

Na blogu pojawi się post konkursowy! 

W którym do wygrania będzie taka piękna fotoksiążka od Printu!

A dla wszystkich czytelników mojego bloga Printu przygotowało specjalny kod na hasło: rodzinanakredyt upoważniający do 40% zniżki na dowolne fotoksiązki!

Kod ważny jest do 10 września! 

Myślę, że niezła promocja 😉 Co Wy na to?

 

(artykuł powstał przy współpracy z firmą Printu)