Chciałabym wrócić na blogu do wpisów lifestylowych. Brakuje mi ich tutaj. Trochę podsumowań, przemyśleń filozoficznych, czasem pytań retorycznych, na które nie umiem znaleźć odpowiedzi w danym momencie. Wraz z tym wpisem zamykam podsumowania z pamiętnika Agi. Myślę, że ułożyłam się na tyle w wielkim mieście, że mogę opisać to co tu i teraz.
Dokładnie rok temu zamknięto nam cały świat, a ja byłam zszokowana i zdziwiona jak na nowo wszystko ułożyłam i to w zaledwie dwa tygodnie. Przeprowadziłam się do Wrocławia, złożyłam pozew rozwodowy i znalazłam nową pracę w przedszkolu. W tym całym zamknięciu odetchnęłam z ulgą, że wylądowałam w budżetówce i choć stałego wynagrodzenia mogę być pewna. Następnie zaczęłam udzielać korepetycji online. Co tu dużo pisać- nagle okazało się, że w wielu dziedzinach życie stało się łatwiejsze i nie musimy wychodzić z domu, aby załatwić część spraw.
Praca w przedszkolu była całkiem przypadkowa, choć podobno przypadków w życiu nie ma. Dostałam cynk: Aga tu jest praca! Szukają nauczyciela, a ja podyplomówkę z wychowania przedszkolnego skończyłam 5 lat temu i do tej pory dyplom w zasadzie leżał w szufladzie. Dyrekcja ucieszyła się, że mam kwalifikacje do języka niemieckiego i mogę mieć etat łączony od września. Więc w zasadzie od października pracuję w dwóch rzeczywistościach- stacjonarnym w przedszkolu i jako nauczyciel języka niemieckiego na Microsoft Teams. Na Temsie też studiuję od tego czasu i jeszcze w maju miałam ochotę trzasnąć laptopem o podłogę, bo wszystko było online nawet spacer po wrocławskim rynku. W zasadzie od poniedziałku do niedzieli od rana do wieczora siedziałam przy włączonym laptopie i normalnie włosy z głowy rwałam, bo ileż można. Następnie nadeszły wakacje, obostrzenia z lekka zluzowano i można było poczuć trochę normalności.
W październiku zaczęłam pracę jako samodzielny wychowawca najpierw w grupie 3 latków, następnie wskoczyłam level wyżej do 4 latków i tam poczułam się jak rybka w wodzie. Wraz z tą grupą przygarnęłam sporą liczbę nadgodzin a i zastępstwami nie gardzę, biorę wszystko i cieszę się, że mam się z czego utrzymać z miesiąca na miesiąc. Przemęczona i przepracowana jestem też mocno i odliczam już ostatnie miesiące do urlopu w lipcu.
Jak jeszcze kiedyś pracowałam jako nauczyciel w mniejszych miejscowościach to wydawało mi się, że w szkołach w dużym mieście pewnie jest jakiś wyższy poziom/ wymagania bądź oczekiwania co do metod/ narzędzi bądź sposobów nauczania ale jednak życie zweryfikowało moje poglądy- podstawa programowa jest taka sama w całym kraju. Nauczyciel jak nauczyciel- dobrze, że w ogóle jest. Tak naprawdę przez dwa miesiące nie zdążyłam poznać wszystkich moich uczniów ( przez jakieś 16 godzin lekcyjnych) więc oceny wstawiam teraz numerkom w dzienniku lub kółeczkom na Temsie. Pierwszy raz w życiu mam okazję uczyć w molochu liczącym prawie 1000 uczniów, choć z opinii innych słyszę, że ten moloch wcale jeszcze molochem nie jest 😉 Poznałam też czym są zastępstwa online, z klasami z którymi na co dzień w zasadzie styczności nie mam- przynajmniej online.
Studiowanie na Teamsie też nie jest tym samym studiowaniem co wcześniej, choćby z tego powodu, że na przykład egzamin to zwykłe kopiuj wklej. Jednak ta umiejętność też się na coś przydała. Przydaje się również moim uczniom, ponieważ okazuje się, że na początku nauki w 7 klasie używają czasu przeszłego oraz przeszłego w języku niemieckim. Ba! Oni czasowniki modalne w rożnych czasach odmieniają. Trzeba sobie radzić jakoś w tej dziwnej rzeczywistości. Moje oczekiwania co do tych studiów, a raczej kierunku również osłabły. Już jako samotna matka nie pokuszę się na pracę w placówce opiekuńczo- wychowawczej z minimalną krajową, z pracą na 3 zmiany i na nocki. W zasadzie samotna to ja będę z dziećmi po rozwodzie, a tego też w pandemii ani widu ani słychu. Na ten moment zostaję tu gdzie jest mi dobrze. Zważając na sytuację w kraju oraz własną prywatną uważam, że przedszkole jest całkiem przyjemnym i wdzięcznym zamiennikiem pracy w placówce opiekuńczo- wychowawczej.
I nie żebym miała narzekać, bo w sumie wylądowałam dobrze. Jednak szkoda mi tej mojej pracy marzeń, którą odłożyłam na półkę: „kiedyś”. Cieszę się, że ta praca jako wychowawca w przedszkolu wynagradza mi pracę w szkole. Frustracja mnie nie omija niestety. Plany miałam inne, a życie je zweryfikowało. Jednak w przedszkolu bardziej, niż w szkole widzę się maksymalnie kolejne 5 lat. Dalej się w tym zawodzie nie widzę. Nie czuję tego rozwoju zawodowego, robienia szkoleń dla samych szkoleń, aby w sprawozdaniu na koniec semestru zostało ujęte, iż coś robię. Nie czuję pędu o kolejny awans zawodowy. Kontraktowego zrobię, jednak czy po mianowanego za za 4 lata sięgnę czas pokaże. Ja po prostu nie widzę siebie w zawodzie nauczyciela w szkole i nie widziałam tego wcześniej. I całe szczęście, iż w moim przypadku równoważy to praca w przedszkolu. Pracę w szkole traktuję jak pracę w każdym innym miejscu. Przedszkole uwielbiam. Pracę w szkole mogłabym zmienić jutro, przedszkola nie.
A czy kiedyś będzie mi dane porównać oczekiwania z rzeczywistością w placówce opiekuńczo- wychowawczej? Czy kiedykolwiek będzie mi dane pracować w miejscu, które czuję że jest moją życiową misją? Studia magisterskie za chwilę skończę, pracę magisterską na jesieni obronię i być może jak w przypadku przedszkola wyciągnę dyplom za 5 lat z szuflady i okaże się, że moja szansa nadeszła. Chcę żyć tą nadzieją. Chcę czuć, że to co robię w życiu ma sens.
Prócz tego, że studiuję i pracuję to w zasadzie od roku wychowuję dzieciaki sama. Jednak nie czuję się tymi obowiązkami bardziej przeciążona, niż za czasów małżeństwa. Może to dlatego, że dzieciaki bardzo się usamodzielniły. Same sobie zrobią kanapkę, młoda już obsłuży toster, jak trzeba pójdą do Żabki po śmietanę, w mikrofali też odgrzeją co trzeba. Dzieciaki w zasadzie od zawsze miały zapracowaną mamę, więc tutaj nie ma zdziwienia. Część obowiązków mi odpadła- np. połowa rat kredytowych, dojazdy do pracy (tutaj mam 3 km),dojazdy na uczelnię w weekend – wszystko jest online. Odpadło mi wieczne zamartwianie się brakiem pieniędzy lub niepewnym jutrem. Dziś mam postanowienia sądowe, dziś mam stałą wypłatę co miesiąc i stałe nadgodziny. Takiej stabilizacji było mi trzeba.
Wrocław stał już się moim miastem, choć rzadko kiedy jestem w centrum. Tutaj w zasadzie na Krzykach, bądź na ukochanej Klecinie mam wszystko. Znam na pamięć stałe główne trasy autem lub tramwajem, po której zazwyczaj przyszło mi się poruszać. Nie muszę wyjeżdżać poza miasto, aby znaleźć jakąś sieciówkę. Ikeę mam choćby 5 min od domu, a byłam w niej zaledwie raz odkąd tu od roku mieszkam.
Cieszę się, że przetrwałam najgorszy rok. Cieszę się, że wewnętrzna determinacja nie pozwoliła mi się poddać. Cieszę się, że zaufałam sama sobie i coraz bardziej siebie rozumiem. Cieszę się, że w dużym mieście moje dzieci będą miały fajne szanse edukacyjne na miejscu. Cieszę się, ze wyjechałam 4 lata temu, przeprowadziłam się w nieznane. Nawet zaczynam się cieszyć, że za jakiś czas zakończę raz na zawsze swoje małżeństwo. Nie chciałabym cofnąć czasu. Dobrze jest mi tak jak jest. Dążę ku lepszemu i niech to będzie puenta kończąca ten wpis.
13 comments
Praca pewna,w budżetówce,to w takich czasach sluszna decyzja matki dwójki dzieci.
Nie potrzebna opiekunka ,a praca na nocki ?popołudniu, raczej niewykonalne,lub zarobek pochłonie koszty opieki nad dziećmi
Oby alimenty zaczęły wpływać…
Z ciekawości, jakie jest pensum w przedszkolu 18h?czy 20 tygodniowo
To b ciezka praca,podziwiam
Wakat w przedszkolu- 26 h, nauczyciel przedmiotowiec 18h
Ja pracuję w przedszkolu 23 h (w tym jest 6 nadgodzin stałych) plus 8 h niemieckiego= 31 h, gdzie co tydzien mam średnio od 3,5- 5 h zastępstw.
Bardzo podziwiam. Dzielna z Ciebie babeczka!
A z ciekawości – odbyła się rozprawa w związku z rozwodem? Masz jakiś termin wyznaczony?
Mój mąż odszedł do innej kobiety i zastanawiam się, ile czeka się na rozwód w pandemii…
Nie było żadnej rozprawy, nie ma wyznaczonego terminu… Myślę, że rok czekania to minimum w dzisiejszych warunkach
Widzę, że w końcu uwierzyłaś w siebie, choc tak naprawdę nie było łatwo. Czytając Twoje wpisy bardzo mnie budujesz. Podziwiam i trzymam kciuki, choc nie łatwo było, idziesz kobieto do przodu. Pozdrawiam.
Cały czas idziesz ku lepszemu, z niecierpliwością czekam na kolejne wpisy. Pozdrawiam i samych sukcesów życzę.
Podziwiam cie za ciezka prace i to jaka jesteś dzielna.
Mam nadzieje że alimenty w końcu się pojawia na twoim koncie i wiesz, jestem pewna że staniesz na nogi. A jeśli mogę zapytać,to jak dzieciaki zareagowały na te zmiany zamieszkania i na rozwod?
Jeśli to zbyt osobiste, to nie było pytania.
właściwie już nie się przyzwyczaiły. Raczej w miarę dobrze zniosły zmiany.
Ciężką pracą sama sobie wypracowałaś to co Osiągnęłaś do tej pory. Teraz to już tylko lepiej będzie. Dzieci coraz starsze i bardziej samodzielne, a tym samym bardzo pomocne. Czas najwyższy pomyśleć teraz tylko o sobie.
Najważniejsze że nie stoisz w miejscu, a praca daje Ci poczucie bezpieczeństwa. Nie wszystkim jest dane w tej całej pandemii cieszyć się pracą. Praca państwowa to dobre rozwiązanie dla samotnej matki.
Bardzo fajnie się czyta jak wszystko idzie w dobrym kierunku, oczywiście to Twoja zasługa, bo ciężką pracą do tego doszłaś. Mam nadzieję, że teraz to już tylko lepiej będzie i wszystko będzie szło w dobrym kierunku.
Mimo, że byłaś tak bardzo zdeterminowana to dałaś ze wszystkim sobie radę.Znając język niemiecki, czy przeszło Ci przez myśl by wyjechać na zachód i zarabiać większe pieniądze?
Tak sobie myślę i wiem, że nie Ty jedna masz takie problemy, ale jako nieliczna poradziłaś sobie z nimi sama. Ciężką pracą, a czasem faktycznie byłaś w czarnej dupie i ze wszystkim dałaś sobie radę. Teraz to już tylko wspomnienia. Pozdrawiam.