Pamiętam nasz pierwszy kredyt, przez niego nie spałam 3 noce głowiąc się, czy może jednak iść do banku i wymówić umowę. Drugi kredyt był o tyle łatwiejszy, że było wiadomo, że jeden spłacamy, drugi też spłacimy. Już diabeł przestał być taki straszny. Jeden kredyt, drugi kredyt, trzeci kredyt, karta kredytowa, debet na kocie bankowym i powiedziałam dość! Za chwilę wyczerpiemy wszelką zdolność kredytową oboje i okaże się, że inaczej nie potrafimy żyć. Od tego momentu krótka jest droga do windykacji i komornika.
Historia pierwszego kredytu jest prosta:
Byliśmy młodzi z jednym dzieckiem na stanie. Prosta historia: rodzice kupili nam używany samochód w prezencie za zdany egzamin na prawo jazdy. Samochód ten po krótkim czasie zaczął się psuć, on nawet się nie psuł, on się po prostu sypał. Nie chcieliśmy robić przykrości rodzicom i wkładaliśmy w niego. Wkładaliśmy, wkładaliśmy, aż… pieniądze się skończyły i sięgnęliśmy po …. kredyt. Sytuacja była o tyle skomplikowana, że samochód był nam niezbędny: dojazd w nocy do lekarza z dzieckiem (a mieszkamy w małej miejscowości), dojazd do pracy (autobusy w miejsce pracy nie kursowały) oraz tygodniowe zakupy, lepiej pojechać dalej 20 km i kupić tańsze produkty hurtem w dyskoncie. Chcieliśmy pożyczyć jedynie 1000 zł na remont samochodu, dostaliśmy ponad 2000 zł w ramach oszczędności. Jakie to było złudne, wiem dziś po kilku latach. Pieniądze z rzekomych oszczędności kredytowych szybko się skończyły, a kredyt trzeba było spłacać i sypiący się samochód nadal naprawiać. Zezłomowaliśmy go 3 lata później (o 3 lata za późno! )
Historia karty kredytowej (drugiego kredytu):
Historia karty kredytowej jest podobna. Znów zabrakło pieniędzy. Nie pamiętam już jakie to były potrzeby, ale raczej nagłe, skoro zdecydowaliśmy się znów na kredyt. Mieliśmy na początku wydać tylko część kwoty, która została nam przez bank udostępniona, ale potrzeby rosły. Doszliśmy w pewnym momencie do „dna” karty kredytowej i zaczęliśmy spłacać ratę minimalną z odsetkami, którą pod koniec miesiąca znów pomniejszoną wypłacaliśmy i tak w kółko Macieju.
Historia trzeciego kredytu:
Trzeci kredyt był niejako kontynuacją kredytu pierwszego, karty kredytowej i nowego kredytu. Historia standardowa: potrzebne były pieniądze. Tym kredytem spłaciliśmy kredyt pierwszy, kartę kredytową (oczywiście nie oddając jej) oraz dostaliśmy „gratis” nowy zastrzyk gotówki.
Historia debetu:
Nie chcę się powtarzać, ale niestety… sytuacja podobna. Szczęście w nieszczęściu, iż ten debet na bieżąco spłaca się poprzez wynagrodzenie na koncie bankowym. Nie odczuwamy z jego tytułu znaczących kosztów odsetek.
Historia czwartego kredytu:
Czwarty kredyt był konsolidacją trzeciego kredytu oraz karty kredytowej (znów została wyczyszczona do cna…) Groziła nam utrata jednego z dochodów i ratę trzeba było obniżyć nawet rozkładając kredyt w czasie. Na dodatkowe pieniądze się nie zgodziliśmy. Zapaliła nam się czerwona alarmowa lampka.
Historia piątego kredytu:
Popsuta lodówka, inwestycja na lata- gotówki brak. Zakup na raty w sklepie.
Historia szóstego kredytu:
Ten kredyt był w szczytnym celu. Otworzyłam działalność gospodarczą. Potrzebny był mi nowy laptop do pracy oraz porządna drukarka. Te przedmioty dziś zarabiają na siebie oraz na spłatę kredytu.
Historia siódmego kredytu- ostatniego!
Ten kredyt jest najmłodszy. Zaproponowany przez doradcę w banku po prowadzeniu od kilku miesięcy działalności gospodarczej. Znałam już mechanizm kredytów. Wiedziałam, że teraz to już będzie pętla na szyi. Miałam za sobą epizod dwóch chwilówek, gdy brakowało na ZUS. Wiedziałam, że jeżeli w tej chwili zmarnuję pożyczone pieniądze, to już nie będzie chwili odwrotu. Z części nadpłaciliśmy dwa poprzednie kredyty (nr 5 i 6), połowę pozostałej kwoty wpłaciliśmy na lokaty, a drugą połowę na konta oszczędnościowe.
Przed nami dwa nowe zastrzyki pieniężne (niekredytowe): zwrot z urzędu skarbowego i świadczenie wychowawcze 500+. Biorę również udział w promocjach bankowych (oszczędności wspaniale do tego się przydają!). Zwrot z urzędu skarbowego postanowiliśmy przeznaczyć w całości na spłatę któregoś z kredytów po wymówieniu wcześniejszym ubezpieczenia (w trakcie realizacji) oraz postanowiliśmy przeznaczyć 30% środków z programu 500+ na spłatę zobowiązań. W razie potrzeby pulę tą powiększymy. Pierwsza na odstrzał pójdzie karta kredytowa, nawet nie mam najmniejszych wątpliwości, najlepiej pozbyć jej się raz na zawsze. Jesteśmy również ubezpieczeni na życie (na sumę kredytów). W razie śmierci, któregoś z nas (kredytobiorców)- ta druga osoba otrzyma rekompensatę i spłaci wszelkie zobowiązania.
W tej chwili wojujemy z:
- Kredytem nr 4 (ten skonsolidowany)– ciągnie już się za nami kilka lat
- Kredytem nr 5 (wymówione ubezpieczenie, aby szybciej go spłacić)– kredyt nadpłacony
- Kredytem nr 6 (wymówione ubezpieczenie, aby szybciej go spłacić)
- Kredytem nr 7 ( ubezpieczenie wymówione, aby szybciej go spłacić)
Kartą kredytową (mam nadzieję, że w czerwcu 2016 roku w końcu się rozstaniemy)-rozstaliśmy się w lipcu 2016 roku! 🙂- Debet na rachunku bankowym– najmniej uciążliwy, myślę, że zabierzemy się za niego tuż po karcie kredytowej i po spłacie kredytu nr 5 i 6.
Kolejny punkt programu to: prowadzenie budżetu domowego! Sumienne spisywanie wydatków i zastanawianie się, gdzie te pieniądze nam przeciekają. Czy są jakieś aspekty, które do tej pory nam umykały, a nad jakimi warto pracować. Wychwycenie wydatków, które do życia i dobrego funkcjonowania wcale nie są nam niezbędne. Poszukiwanie rozwiązań na dorobienie do domowego budżetu. Machina ruszyła! Nie ma odwrotu! Zaczynam nowy rozdział w życiu!
7 comments
Hej! Cieszę się, że założyłaś tego bloga. Jestem pewna, że ogarnianie swoich finansów było najlepszą decyzją jaką podjęłaś. Wiem, że niebawem będziesz spać spokojnie, z pewnością mając jakąś poduszkę bezpieczeństwa będzie Ci lżej 🙂
Długi to chyba najgorsza rzecz i świetnie, że z nimi walczysz.
Trzymam kciuki i na pewno będę zaglądać! Powodzenia!
Jakie to wszystko… prawdziwe i znane. Niby człowiek wie, że musi przestać ale zawsze pojawią się nowe propozycje. Szaleństwo. Dobrze, że już się opamiętaliście 🙂 Teraz będzie już tylko lepiej.
Każde doświadczenie w życiu się przyda, również te z kredytami, które trzeba opanować. W przyszłości będzie Wam łatwiej podejmować decyzje. No i przy okazji zbudowaliście sobie niezłą historię kredytową co może się kiedyś przydać.
O tej historii kredytowej też pomyślałam w kwestii plusów w sumie hehe 🙂 To jest prawie 5 lat kredytowania, no i jeszcze ze 2 lata potrwa, nigdy nie mieliśmy problemów ze spłatą, czasem trafiły się opóźnienia, chyba najlepszym się zdarzają, ale już do końca zamierzam spłacać zgodnie z tabelką lub z nadwyżkami 🙂
A ja tylko nieśmiało przypominam,że pieniądze z programu 500+ przeznaczone są na dziecko i wydatki z tego tytułu należą się dziecku.Spłata zobowiązań kredytowych rodziców nijak się w tej puli nie mieści(chyba,że to dziecko było kredytobiorcą,a to niemożliwe).Skrupulatna gmina może zakwestionować wydatki jako niezgodne z przeznaczeniem…Rodzice raczej niech sami spłacają swoje długi,a nie pieniędzmi innych podatników
Chciałam nadmienić, że również ja i mój mąż jesteśmy podatnikami i tak samo, jak inni Polacy dorzucamy się do puli 500+. Skrupulatnej gminie mogę przedstawić wydatki miesięczne mojej rodziny i wyjdzie na to, iż wydaję miesięcznie więcej, niż te przysłowiowe 500 zł na dzieci, wystarczy dodać do siebie wydatki za przedszkole do wydatków na nianię. Wystarczy podzielić rachunek za czynsz, energię i ścieki na 4 osoby. Wystarczy dodać wydatki prezentowe i wydatki wakacyjne + zgromadzone oszczędności np na fundusz awaryjny lub poduszkę bezpieczeństwa. Żadna gmina w tej chwili nie jest mi w stanie udowodnić, że z puli 500+ nadpłacam kredyt, czy być może 500+ wydaję na bieżące potrzeby, a nadpłacam kredyt z wynagrodzeń. A jeżeli któryś z nich spłacę szybciej w całości to w sumie z korzyścią dla rodziny, w tym dla dzieci, kawałek pieniądza zostaje w gospodarstwie domowym, czyż nie?
Argument zupełnie nietrafiony,bo każdy płaci podatki,ale swoimi zobowiązaniami kredytowymi nie może obciążyć innych podatników.Do programu 500+ dorzucają się wszyscy,ale tylko niektórzy są beneficjentami.Ja również mam kredyt, moje dzieci miały nianię,miliony monet płaciliśmy za prywatne przedszkole(do państwowego żadne nie miało szans się dostać).Kazuistyką jest dla mnie argument,że szybsze spłacenie kredytu jest korzyścią dla rodziny-jak mawia klasyk-oczywista oczywistość.A dla dzieci większą korzyścią byłoby odłożenie tych pieniędzy na koncie,lokacie etc.,niż po prostu ich skonsumowanie nawet w tak szczytnej sprawie jak spłacenie swoich zobowiązań ich pieniędzmi