W maju pisałam Wam, że koszt naszej całej przeprowadzki powinien się zamknąć pomiędzy 5 a 6 tysięcy złotych. Wyszło trochę drożej z różnych powodów. Nie wszystko poszło po naszej myśli, jednak ostatecznie wychodzimy na plus.

Głównym powodem przeprowadzki była praca. Znalezienie stałego etatu dla nas obojga. Stabilizacja życiowa i finansowa. Zarabianie normalnych pieniędzy i spojrzenie na nowy dzień bez lęku utraty pracy za grosze.

Decyzję o przeprowadzce podjęliśmy pod koniec marca. W kwietniu ja dostałam telefon w sprawie rozmowy kwalifikacyjnej- praca w prywatnej szkole. Kupiłam eleganckie ciuchy i buty na rozmowę kwalifikacyjną i pojechałam 650 km w dwie strony. Przespałam się u rodziny. To był pierwszy nasz wydatek, aby zacząć nowe życie w innym miejscu Polski.

Koszt ciuchów , butów i biletów PKP w dwie strony Polski443,61 zł

Z prywatnej szkoły nikt nie oddzwonił, a w maju mąż dostał pierwszą propozycję pracy, wyjechał i wynajął mieszkanie. Pracował, mieszkał i czekał już tylko na mój przyjazd z dziećmi. Okazało się, że w wynajętym mieszkaniu nie ma pralki, mebli, a sam mąż przez ponad dwa tygodnie nie otrzymał umowy o pracę. Firma, która zatrudniała wcześniej męża również się zmieniła. Z drugiej firmy umowy o pracę mąż się nie doczekał.

Właściciel mieszkania zorganizował nam kilka mebli, a my zakupiliśmy używaną pralkę, która za dwa tygodnie padła.

Kaucja za wynajęte mieszkanie700 zł 

Paczka z ubraniami i sztućcami wysłana do męża28 zł

Bilety męża w jedną stronę77, 39 zł

Od tej chwili nasz budżet dzielił się na dwa. Oboje zarabialiśmy, lecz żylismy na dwa domy. Jeszcze nie zdążyłam wyjechać z Warmii, a już ponosiliśmy koszty przeprowadzki.

Budżet męża na „emigracji”w maju628,84 zł

Używana pralka- 250 zł

W czerwcu zaczął się przestój w pracy męża. Mąż na Dolnym Śląsku jeździł na rozmowy o pracę, obdzwaniał zakłady pracy, a ja dobijałam do końca mojej umowy o pracę na zastępstwo. Muszę tu wpomnieć, że mąż ma grupę niepełnosprawności. Z poprzedniego miejsca zamieszkania nie zabieraliśmy mebli, a jedynie ubrania i najważniejsze rzeczy. Wszystko po kokardkę zapakowaliśmy do naszego 20- letniego Opla Corsy. Wiedziałam, że starczy nam pieniędzy góra na dwa miesiące bez pracy (moja ostatnia wypłata- świadczenie urlopowe, oszczędności w postaci Funduszu Awaryjnego oraz spory zwrot podatku). Przed dniem przeprowadzki (ostatni dzień roku szkolnego) ściągnęłam męża po to, aby zabrał dzieci pociągiem, a ja zapakowałam graty, zostawiłam klucze od mieszkania dla nowych wynajmujących lokatorów i o 5 nad ranem przybyłam w nieznane.  Była sobota 24 czerwca, a ja już w niedzielę 25 czerwca w niedzielę umówiona byłam na rozmowę w sprawie pracy w hotelu.

Paczka do męża przed wyjazdem- 19,99 zł

Bilety męża i dzieci PKP- 153,63 zł

Nowa pralka- 938,99 zł

Garnek, patelnia, durszlak, czajnik- 73,74 zł

Budżet męża w czerwcu zanim dojechałam- 694,05 zł

Ustaliliśmy z mężem, że jeżeli jedno z nas znajdzie pracę, drugie z nas zostaje z dziećmi w domu na czas wakacji (brak przedszkola/ szkoły). Jeżeli praca będzie dalej od miejsca zamieszkania, jeżeli będzie taka potrzeba- przeprowadzimy się. Tak się również stało. Potrzebowaliśmy pieniędzy, w tamtym czasie podjęłabym się każdej pracy, aby utrzymać się w nowym miejscu. Byliśmy na maksa zdeterminowani. Postawiliśmy wszystko na jedną kartę. Już nic nie będzie takie samo.

Pod koniec czerwca dostałam pracę w hotelu, z początkiem lipca podpisałam umowę o pracę i nową umowę o wynajęcie mieszkania 30 km dalej w Strzegomiu. W nowym mieszkaniu nie było nic prócz umeblowanej kuchni. Przed naszą drugą przeprowadzką musieliśmy zakupić lodówkę oraz chociaż stół i krzesła, abyśmy mieli na czym jeść. Łóżko małżeńskie pożyczył nam właściciel mieszkania i mieliśmy na czym w czwórkę spać z dziećmi + kot.

Używany stolik + 4 krzesła do kuchni- 340 zł

Poprzednia kaucja posłużyła jako czynsz za miesiąc lipiec, w którym się wyprowadziliśmy. W nowym mieszkaniu trzeba było zapłacić nową kaucję, nowy czynsz, opłatę za media. Trzeba było zakupić pomału jakieś meble. Około miesiąca czasu żyliśmy praktycznie na kartonach i workach. W lipcu dostałam 4 dni wolnego za nadgodziny, które wykorzystałam na wyjazd Oplem 650 km po drugą część naszych rzeczy.

Łyżeczki, miska, narzędzia- 108,44 zł

Benzyna- 300 zł

Kaucja- 1200 zł

Używana komoda- 200 zł (nasz pierwszy mebel)

Używane łóżko dla dzieci- 200 zł (drugi mebel)

Nowe meble do pokoju dzieci- 1669,49 zł – pojemna szafa narożna, słupek z półkami, pojemna komoda oraz biurko.

(szukaliśmy ponad 3 tygodnie jakichś sensownych, pojemnych używanych mebli do pokoju dziecięcego na różnych portalach sprzedażowych, ale nie znaleźliśmy kompletnie  nic)

Nowa lodówka1003,99 zł 

(Po przygodzie z używaną pralką nie chcieliśmy znów wtopić pieniędzy)

Transport nowych mebli- 103 zł

Kołdra, poduszki, wkrętarka- 200,98 zł

Mieszkaliśmy, mieszkaliśmy, a nadal nasz dorosły pokój był pusty, aż trafiłam na ciekawe ogłoszenie, gdzie za 500 zł miałam możliwość kupienia rocznych używanych mebli! (Szafa na ubrania, regał z półkami, komoda, biurko, szafeczka nocna + drugie łóżko dla dzieci)

Meble + transport + wieszaki do obu szaf naszej oraz dziecięcej- 739,96 zł

SUMA SUMARUM CAŁA PRZEPROWADZKA KOSZTOWAŁA NAS OKOŁO 10 TYSIĘCY ZŁOTYCH.

4 tysiące- taką kwotę pożyczyliśmy z banku jeszcze w czerwcu, traktując ten kredyt jako inwestycję. Wiem, że można było zapewne taniej, inaczej. Nie przepiliśmy tych pieniędzy, nie zmarnowaliśmy. Ja w tym roku nie miałam jeszcze ani JEDNEGO dnia urlopu…

W styczniu pracowałam za psie pieniądze bez żadnej umowy w knajpie, od lutego przeszłam do dwóch szkół na zastępstwo. Jak tylko ta umowa się skończyła, przeprowadziliśmy się i z miejsca zatrudniłam się w hotelu. Gdyby nie zmienny temperament szefa, zostałabym. Opłacało sie wysłać CV w inne miejsca. Umowa o pracę w hotelu trwała do 2 września, a od 1 września miałam już nową umowę w szkole niepublicznej. Jak patrzę na ten cały mój/ nasz rok to po prostu niezły kołowrotek. A pomiędzy tym wszystkim dorabianie na Warmii gdzie i jak się da- korepetycje + animacje weekendami. Nie moge doczekać się kolejnych wakacji i normalnego urlopu, co najmniej tygodnia nad morzem i kilka dni urlopu w te święta. Pracuję w szkole niepubliczej 8 h dziennie jako nauczyciel i nie mam wolnego pomimo tego, iż uczniów nie ma w szkole.

Gdybyśmy zostali w poprzednim miejscu zamieszkania w szkole publicznej na cały etat zarobiłabym 1280 zł. Tyle zarabia nauczyciel stażysta bez magistra. Niemiecki w szkołach podstawowych jest drugim językiem, zaczął być wycofywany ze szkół na rzecz języka angielskiego. Etat z roku na roku byłby coraz mniejszy. Na pracę w przedszkolu lub w klasach 1-3 nie miałam bez znajomości i nazwiska żadnych szans. Mąż pracowałby nadal na pół etatu za całe 800 zł, a na bilety wydawałby miesięcznie 200 zł + moje koszty dojazdów do pracy- 300 zł lekko licząc. Nie miałby szans znaleźć pracy w domu seniora, bo na Warmii i Mazurach takich placówek jest jak na lekarstwo. Także przyszłość malowała nam się wspaniale. Przeprowadzka i postawienie wszystkiego na jedną kartę było jedynym wyjściem uwolnienia się z patowej sytuacji.

Dziś ja w szkole niepubliczej zarabiam/ zarobie 2500 zł na rękę, zaczynam awans zawodowy na nauczyciela kontraktowego, a mąż zaczął staż w swoim zawodzie na terapeutę zajęciowego. Fakt, płacimy (bulimy) za wynajęte mieszkanie 1000 zł miesięcznie, ale mamy niesamowite możliwości rozwoju tutaj, a dzieci- no cóż… mają jeszcze lepsze perpektywy, niż my. Sama wizja otwartych granic w niedalekiej odległości (Czechy, Niemcy).

Podjęliśmy wyzwanie, nie żałujemy żadnej wydanej złotówki. Opłacało się. Od października w moja wiekszą wypłatą i męża stażowymi (mąż również otrzymuje stałą rentę na niepełnosprawność) wyjdziemy na plus. Zaczniemy odkładać pieniądze na Fundusz Awaryjny i zaczniemy szybciej spłacac raty kredytów. Tu wszystko wydaje się łatwiejsze/ prostsze. Po prostu. Tego było nam trzeba. Jesteśmy szczęśliwi, że się udało. Bez żadnych znajomości/ Jedynie z tym czym mamy- a mamy siebie- i to jest dla nas najważniejsze 🙂

A na Warmię i Mazury będziemy jeździć na urlop i odwiedzać rodzinę 🙂

EDIT: W trakcie pisania tego wpisu mąż dostał propozycję stałej pracy w Zakładzie Aktywności Zawodowej dla niepełnosprawnych. W grę weszłaby kolejna przeprowadzka. Mąż miałby pracę na miejscu ( jest niemobilny, do pracy dojedzie za free autobusem miejskim, ja miałabym do swojej pracy jedyne 20 km). Gdy zepsułby mi się samochód, również dojechałabym autobusem miejskim- mam połączenie. Dzieci mogłyby uczyć się w szkole, w której pracuję.  Podejmiemy decyzję w najbliższy poniedziałek, gdy oddzwoni pracodawca…

Wpisy z cyklu przeprowadzki, które ukazały już się na blogu:

  1. Akcja przeprowadzka!- 14.05.2017
  2. Dlaczego przeprowadzka? Skąd taka decyzja?- 16.05.2017
  3. Co nowego u nas? Czyli po przeprowadzce…- 18.07.2017
  4. Nowe życie- nowi my- nowa rzeczywistość- 19.08.2017
  5. Nowe życie- nowi my- nowa rzeczywistość (2)- 16.09.2017