Kiedy zaczynasz naprawdę żyć? Kiedy przychodzi moment, że przestajesz się szarpać z każdym dniem, z każdym tygodniem. Kiedy życie zaczyna się układać i wiesz, że już nie zginiesz. Wiesz, że zrobiłaś wszystko, aby to życie poprawić. Teraz Ty jesteś promyczkiem, który rozjaśnia niebo innym. 

Nie pamiętam ubiegłorocznego urlopu. Pamiętam jedynie, że się pochorowałam. Zostało mi ostatnie 20 zł w portfelu i ratowałam się domowymi specyfikami. Wyleczyłam się Paracetamolem. Pamiętam jak chodziłam z dziećmi do Biedronki, robiłam zakupy za 100 zł na 7 dni i wiedziałam, że ani grosza przekroczyć nie mogę. Wybierałam pomiędzy ogórkiem a pomidorem, w zależności co było w promocji. Jak była promka na banany, nie kupowałam warzyw. Dzieci musiały ustalić między sobą, które płatki do mleka wybierają, bo mogły wziąć tylko jedne opakowanie. Lody jedliśmy wyłącznie sprzedawane na litr za 9,99.

Teraz wiem, że aby prawdziwie wypocząć trzeba wyjechać poza miejsce zamieszkania. Koniecznie. Bez żadnej pracy, oczyścić umysł, pogadać samemu ze sobą przy szumie fal i powiedzieć sobie: zrobiłaś to! Masz wakacje życia! Jak pani komornik zrobiła trzy pierwsze przelewy alimentacyjne – wszystko „przewaliłam” na lody, gofry, rozrywkę nad morzem – za te wszystkie nadgodziny, za te wszystkie zastępstwa i za te wszystkie chwile, kiedy wątpiłam, że jeszcze czeka mnie spokojnie życie. Za te wszystkie momenty, kiedy wyłam z rozpaczy! Kiedy z przemęczenia padałam na nos w opakowaniu przez kilka poprzednich lat. Za te wszystkie lata, które poświęciłam w imię spłaty długów….

Czy było warto? Jeszcze 1,5 roku kwota porażała. Odeszłam tak jak stałam z dwójką dzieci z ponad 30 tysiącami długów! W przedszkolu na rękę zarabiałam 2300 zł. Tylko 2500 zł kosztuje wynajęcie mieszkania, tylko 1100 zł musiałam włożyć co miesiąc na raty. Dwoiłam się, troiłam, a po roku musiałam jeszcze w sądzie udowodnić, że drugie 30 tysięcy to ja mam w nosie – bo do cholery jestem sama z dwójką dzieci a 10 lat małżeństwa pracowałam tylko na raty. Za czasów małżeństwa spłacałam bankom 10 tysięcy rocznie, dziś taką kwotę spłacam sama.

Dziś to ja jestem wierzycielem i ściągam dług alimentacyjny. Jeszcze co najmniej dwa lata będę otrzymywać zaległości zanim regularna alimentów się wyrówna. Dziś osiągam miesięcznie kwotę 5 tysięcy przychodów w roku szkolnym (wynagrodzenie, nadgodziny, 500 plus, alimenty) i nie zamierzam się zatrzymywać. Dług wynosi mniej, niż 20 tysięcy a rata miesięczna 288 zł :). Po wakacjach zaczynam spłacać moich aniołów stróżów. Jak spłacę ich, biorę się za największy kredyt. Nie sądziłam, że będę do was pisać z tego miejsca. Z miejsca , gdzie czuję się bezpiecznie. Z miejsca gdzie żyję spokojnie. Z miejsca, gdzie właściwie już mogłabym nie robić nic prócz tego, co mam. Otworzyłam znów nowy etap w życiu.

 

Agnieszka Dawidowicz, blog: Aga to jednak wypada, archiwum prywatne

 

W 2017 roku moje życie pieprznęło, postawiłam wszystko na jedną kartę. Ratowałam siebie, ratowałam dzieci, ratowałam małżeństwo.. Tego ostatniego się nie udało…  Przeprowadziłam się wtedy na Dolny Śląsk z dala od toksycznego środowiska, z dala od wszechobecnej bezradności i smutku. Poczułam czym jest życie anonimowości, a wydarzyło się w międzyczasie tyle! 3 lata temu rozpoczęłam terapię. Pomału mozolnie wychodziłam ze schematów obwiniania się za wszystkie klęski w życiu, przestałam rozbijać głową mury i na siłę tłumaczyć się ze wszystkich swoich decyzji. Wreszcie nadszedł moment, w którym ludzie z brakiem doświadczenia w danym temacie nie mają u mnie nic do powiedzenia. Przestali zasiewać wątpliwości, przestali krytykować. Ich głos umilkł. Mój wewnętrzny krytyk zaczął mówić po ludzku. Już mnie nie straszy, już nie przywołuje traum, już nie obwinia cholernie. Teraz mówi: uważaj… Idź na miarę własnych sił. Tyle, ile dasz radę. I tak szłam. 2 lata temu rzuciłam palenie z sukcesem. Nałóg palenia przepracowałam na terapii.

Jak rzuciłam palenie, to następnie na początku 2020 roku, życie znów pieprznęło! I to tak okrutnie z grubej rury, że te sesje terapeutyczne to ja miałam „na krechę”, aby za bardzo nie popaść w stany depresyjne. Złapać światełko w tunelu. Nijak nie byłam gotowa na ten moment. Pomiędzy pandemia oraz cały urok zamknięcia i izolacji. Jednak to nie przeszkodziło mi w wydaniu dwóch e-book’ów. Nie przeszkadzało mi to w prowadzeniu cyklicznych live’ów, w prowadzeniu grupy wsparcia, w publikowaniu na bieżąco storisów na instagramie, w pisaniu bloga. Idę dalej przez życie i zapalam światełka. Niosę nadzieję i raz w czas dostaję takie wiadomości, że ah! Dech mi zapiera i mam ochotę poryczeć się ze wzruszenia. W tym roku dalej stanowczo kroczę ku realizacji celów. Rozwiodłam się z winy męża, uzyskałam awans w pracy, we wrześniu obronię magistra.

 

I jeżeli ktoś kiedyś powie wam, że się nie da –

To dajcie jej/mu adres tego bloga! 

Aga! To jednak wypada!

 

Agnieszka Dawidowicz. blog: Aga to jednak wypada, archiwum prywatne