Poprzedni post z tego cyklu powstał w sierpniu tego roku, kiedy to planowałam, że od września nadpłacimy we wrześniu dwie raty kredytowe. Powinnam się wtedy mocno palnąć w główkę, przecież wiedziałam, że na początku września jedziemy na wesele , więc jakakolwiek nadpłata nie miała szans. Dziś mam podliczoną całą kwotę długów, w tym kapitał i odsetki oraz dziś mam plan spłaty wszelkich kredytów. Jak dobrze przyciśniemy, to zmieścimy się w ciągu dwóch lat. Tylko prócz określonego harmonogramu nadpłat, w długi będziemy wrzucać część dodatkowo zarobionych pieniędzy.
Będzie to trudny czas i na pewno nie raz zwątpimy. My już dziś mijamy się w domu i wspólny wolny dzień zdarza się naprawdę raz lub dwa razy na miesiąc. Oczywiście codziennie się widzimy, ale np ja idę na 5:30 rano do pracy, wracam o 14:00, o 15:00 mój mąż idzie na busa, aby dojechać do swojej pracy. Jeżeli mój mąż wróci po nocce o 8 rano do domu, ja już mam odprowadzone dzieci do przedszkola, przed południem budzi się mąż, ja idę na 13:00 do pracy … Często gęsto mąż pracuje na dniówkę w sobotę, ja idę do pracy w niedzielę. Czuję, że już od przyszłego tygodnia zacznę funkcjonować z kalendarzem, ponieważ święta, urlop i wakacje tez czasem trzeba zaplanować. Mam propozycję pracy w Sylwestra- dorobię 400 zł, ale mój mąż wtedy musiałby pracować w któryś dzień świąt, a to wiąże się z tym, że na święta zostajemy na Dolnym Śląsku.
Na pewno od października, a dziś jest jego 1 dzień, zmieniamy system budżetowy. Jest to budżet domowy według multimilionera T. Harva Ekera, który poznałam podczas szkolenia on-line Kobieta Niezależna. Kolejne było szkolenie stacjonarne Kobieta Niezależna we Wrocławiu w tą sobotę- i coś mnie olśniło! Bardzo mi się ta forma budżetowania podoba! Poza tym to szkolenie naprawdę polecam każdej kobiecie, która powinna być niezależna finansowo i mentalnie od każdego. Dodatkowo uwierzyłam w to na 100%, że można robić, to co się kocha i jeszcze zarabiać na tym pieniądze (w moim przypadku blogowanie)
Przedstawię wam system budżetowania, który od dziś testujemy.
100% Twoich i partnera dochodów to: ___________
16% Twoich i partnera dochodów to: ________
50% powyższej kwoty to Twoje kieszonkowe: ________
50% to kieszonkowe partnera: ________
Podziel teraz swoje kieszonkowe na 4 równe części:
1. (KWF)- Konto wolności finansowej: _________
2. (DO)- Długoterminowe oszczędności do wydania: ________
3. (EDU)- Edukacja- szkolenie, studia itp.: _________
4. (KZO)- Zabawa- fryzjer, SPA, ubrania, tp.: __________
Pozostała kwota wspólna to:
55% tej kwoty to (KWK) Konto wydatków koniecznych: ___________
10% tej kwoty to (KWF) Konto wolności finansowej: ___________
10% tej kwoty to (EDU) Konto edukacyjne: __________
10% tej kwoty to długoterminowe oszczędności: ________
10% tej kwoty to (KZO) Konto rodzinne zabawowe
5% tej kwoty to (CH) Konto Charytatywne
Ja sobie tą tabelę oczywiście zmodyfikowałam, ponieważ wyszło mi z obliczeń, że Konto wydatków koniecznych wynosi u nas więcej, niż powinno za sprawą wynajmowania mieszkania. Więc musieliśmy uciąć wydatki na inne kategorie.
Budżet październikowy będzie prezentował się w ten sposób:
100% moich i męża dochodów (październik) to 5700 zł. (+ 200/250 zł – 300 zł napiwków), ale podstawowa bazowa kwota jest zaznaczona na niebiesko.
Od kwoty 5700 zł odejmujemy 1200 zł (raty kredytowe + nadpłata kredytów)
Teraz 100% naszych dochodów po odjęciu rat wynosi 4500 zł
Kieszonkowe moje: 200 zł– 4,5%
Kieszonkowe męża: 200 zł– 4,5%
Kieszonkowe to wszelkie płyty, książki, kursy, buty, spodnie, bilet na koncert- przynajmniej my tak sobie z mężem ustaliliśmy. Jak sobie zaoszczędzimy z tej kwoty jakieś pieniądze to dołożymy kieszonkowe z kolejnego miesiąca i już kwota będzie większa.
Pozostała kwota wspólna to: 4100 zł
Konto wydatków koniecznych- 3400 zł (82%)– mieszkanie, abonamenty, jedzenie, wszelkie dodatkowe opłaty, kosmetyki, chemia, kieszonkowe dzieci, buty, ubrania dla dzieci
Konto wolności finansowej- 50 zł (1%)– ta kwota jest nie do wydania. Ta kwota będzie rosnąć na koncie oszczędnościowym i będzie w przyszłości na nas zarabiać (zaczynając of course na początku od zwykłych lokat)
Konto edukacyjne- 380 zł (9%) – obiady w przedszkolu, opłata za dodatkowe godziny, opłaty za zajęcia dodatkowe, wszelkie wycieczki, składki i tym podobne rzeczy.
Długoterminowe oszczędności- 150 zł (3,5%)– na dzień dzisiejszy zaczynamy oszczędzać na samochód. Niech to będzie oszczędzone 3 tysiące lub 2,5 tysiąca, po prostu na wiosnę chcemy coś kupić do dojazdów. Nie potrzebujemy auta w długie trasy. Ten samochód ma zawieźć dzieci do szkoły rano, mnie szybko do pracy lub kogoś z nas do lekarza. Zmienić auto na wiosnę musimy.
Konto rodzinne zabawowe- 100 zł (2%)– kino, basen- jakiś rodzinny wypad.
Konto charytatywne- 20 zł (0,5%) – kwota na wysłanie wielkiej paczki z ubraniami po mojej córce dla potrzebującej dziewczynki. Po przeprowadzce i jesiennych porządkach w końcu zebrałam całą za małą garderobę i mogę ją puścić dalej w świat.
Ja swoje kieszonkowe postanowiłam w tym miesiącu przeznaczyć na Dziennik Kobiety Niezależnej, którego przedsprzedaż rusza już 8 października! Będzie mi on bardzo potrzebny, ponieważ od następnego tygodnia mój wolny czas ulegnie skróceniu, aby on- line móc dorobić do domowego budżetu, a wtedy te wszystkie kategorie wyżej będą miały wyższe kwoty do dyspozycji 🙂
Dodatkowo:
- wszelkie napiwki w październiku oraz w kolejnych miesiącach będą generować nam (FA) Fundusz Awaryjny- na początek 1000 zł
- Wszelkie zarobione dodatkowe pieniądze (z bloga, on-line, z pracy etatowej) będą dzielone na 3 części:
- 33% – dokładamy do oszczędności na samochód
- 33% dokładamy do nadpłaty rat kredytów (do tego 1200 zł miesięcznie)
- 33% dokładamy do ogólnego budżetu, aby poszczególne kategorie były trochę „bogatsze)
Jeżeli dotrwaliście do końca moich wywodów chciałam wam powiedzieć, iż podliczyłam nasze wszelkie zobowiązania wobec banków i od tego wpisu co miesiąc będę wam zdawać relacje (stworze specjalny arkusz spłat z całej kwoty w exelu), ile nam jeszcze do spłaty zostało i być może który mniejszy kredyt zamknęliśmy. Oraz ile oszczędziliśmy na odsetkach, bo tych też mało nie ma:
Nasze wszelkie raty (gdybyśmy je płacili powiedzmy jeszcze przez kolejne 6 lat) wynoszą na dzień 1.10. 2018 (dziś wyliczone)-
46 861, 53 zł
W tej kwocie samych rat odsetkowych jest:
9 337, 55 zł
A więc sam kapitał wynosi:
37 523, 55 zł.
Jeżeli pospłacamy wszelkie raty w przeciągu około dwóch lat- na pewno dużo oszczędzimy na samych odsetkach! Jest ich prawie 10 tysięcy!
Ale potrzeba nam duo pracy i samozaparcia…. i dużo „zapieprzania” na te długi. Dziś wolałabym te pieniądze wpłacać na konto oszczędnościowe, zamiast oddawać bankom. Teraz jestem pewna, że nic nam nie przeszkodzi w spełnieniu naszego celu.
12 comments
Aga, ciężka droga przed wami, z całego serca życzę wam osiągnięcia wybranych celów!
Ja razem z żoną zaplanowaliśmy wychodzenie z długów całkowicie inaczej, bo i sytuacja nasza jest całkiem inna. Po pierwsze nasza córka dawno już opuściła nasze gniazdo, w najmniejszy nawet sposób nie musimy jej pomagać, z chociażby tego powodu, że jej zarobki ( i zięcia również) to kwoty pięciocyfrowe. Czyli jesteśmy sami w naszym domu i naszej firmie. Nasze zobowiązania wobec banku opiewają na 312 000 zł. kapitału (1 kredyt i 2 pożyczki hipoteczne), których okres spłaty sięga 10 lat. Z racji naszego wieku (ja 60 a żona 55) chcemy skrócić okres spłaty kredytów do 5 lat. W tym roku zaczęliśmy nadpłatę kredytów, począwszy od tego, który generuje największe koszty. Analizę przeprowadzam co miesiąc. Np. we wrześniu spłaciliśmy 3187 zł. kredytów i nadpłaciliśmy dodatkowo 1400 zł. co przyniosło nam oszczędność na procentach ponad 900 zł. Tak, nadpłacanie kredytów to dla nas na razie najlepsza inwestycja! Podnosimy naszą zdolność zarobkową poprzez rozwój firmy, zatrudnianie pracowników i znajdowanie nowych źródeł dochodów. Nasze plany odnośnie dwukrotnego zmniejszenia okresu spłaty kredytów mają realną szansę na realizację. 2,5 roku temu zainwestowałem w ziemię, kupiłem tanio 5,25 ha . Od nowego roku będę rozpatrywał możliwość przekształcenia tej ziemi na działki budowlane, zbadam także możliwość dokupienia kilkudziesięciu arów czy kilku hektarów w celu „zaokrąglenia” działki.
Zarabiamy dosyć dużo, prowadzimy budżet domu i firmy, przeznaczamy dość dużą kwotę na utrzymanie naszego zdrowia fizycznego i psychicznego na jak najwyższym poziomie, od zajęć sportowym (joga, wspinanie, nordic walking, basen, sauna, jacuzzi) po zdrowy sposób odżywiania i wizyty profilaktyczne u dobrych lekarzy. Żeby życiu naszemu towarzyszyło coraz mniej stresu staramy się raz w miesiącu gdzieś wyjechać na odpoczynek na przynajmniej 3 dni (czwartek-niedziela), np. w tym miesiącu spa a w przyszłym warsztaty jogi. No i 2 razy w roku na dłużej ( w tym roku po raz pierwszy było to aż 10 dni, a w zeszły 7 dni okołoświątecznych w spa 🙂 Dużo pieniędzy na to wychodzi, ale jesteśmy już w takim wieku, że chcemy korzystać z życia teraz, bo nie wiemy jak długo jeszcze… Chociaż mój ojciec ma już blisko 95 lat i nadal jest w miarę samodzielny, a babcia żony odeszła mając 97, więc może to co w genach połączone z tym co robimy dla naszego zdrowia da pozytywny efekt.
Po spłaceniu hipoteki wejdziemy w sferę wolności finansowej, bo wartość naszego domu w mieście będzie taka, że spokojnie możemy kupić dom w innym miejscu i np. ze 2 mieszkania na wynajem, co razem z emeryturą powinno wystarczyć na spokojne życie. Albo prowadzić dalej firmę, albo wynająć gabinety, albo, albo… – będzie dużo możliwości, dużo też zależy od stanu naszego zdrowia, a także od tego, gdzie wtedy będzie mieszkała córka z wnukami, ponieważ być może przeniesiemy się gdzieś w pobliże. Takie to są nasze plany na przyszłość.
Aga – dzięki za tak szczery wpis 🙂 Mało osób ma odwagę tak otwarcie mówić o swoim zadłużeniu. Plan na prowadzenie budżetu – też niezły. Znam i staram się stosować – choć nie zawsze wychodzi. A w sumie nie zawsze jest tyle samozaparcia by równo podzielić 🙂 Jeśli Cię to pocieszy – to temat długów pewnie każdy przechodził. Tych mądrzejszych i mniej mądrych. Trzymam za Ciebie kciuki i realizację Twoich zamierzeń
Aga, z bloga cześć powinna iść na Twój rozwój. Jako nagroda za ciężka prace.
Masz rację, ale najpierw uzbierajmy FA.
Na razie mam cel pokończyć kursy on-line, które już wykupiłam 🙂
Jak je pokończę, to kolejny zapewne będzie o produktywności Rowińskiej w listopadzie 😉
Ach bo ja się zatrzymałam na tym, że we wrześniu odłożyłas/miałaś odłożyć 1000zl fa.
Czy ja dobrze rozumiem, że wg założeń T. Harva Ekera na konto wolności finansowej (KWF) powinno trafiać 10% kwoty wspólnej plus 1/4 kieszonkowego?
Tak, dokładnie.
Żeby w razie W. nie zostać z ręką w nocniku (w razie rozwodu, śmierci męża- cokolwiek- dobrze, jeżeli kobieta będzie zabezpieczona)
Bardzo ciekawe podejście do tematu. W sumie, życie jest nieprzewidywalne, więc – jakby nie patrzeć – ma to sens 🙂 Dzięki za wytłumaczenie 🙂
Aga, z Twoim pałerem i zdolnościami to chyba Twój mąż powinien się zabezpieczyć 😉
Aga,
nie obraź się ale …
wg mnie za dużo masz różnych koncepcji a za mało strategicznego działania.
Za dużo sposobów planowania, a za ich wypełniania i spłacania długów.
Za dużo zmian pracy, a za mało wytrwałości w obecnej.
Raz jest hurrraoptymizm, raz chęć kolejnej zmiany.
Raz piszesz, że to Twoja wymarzona praca… raz, że kolejny raz jest już w tej pracy źle…
Rozumiem Twoją chęć do rozwoju, kursy, chęć gratyfikacji … ale to wg mnie jeszcze na to nie pora
Mając 40k długu, a rozbijasz budżet na przyjemności, rozwój itd sama się prosisz o problemy w przyszłości – bo znów się coś 'stanie’ i znów będzie potrzebna chwilówka /bo zmiana mieszkania, bo zmiana pracy, bo…/
Bardzo lubię czytać Twojego bloga – cenię za szczerość przemyśleń i bezpośredniość ale po dłuższych obserwacjach widzę, że duża część problemów wynika z braku systematyczności, zdyscyplinowania i braku konsekwencji
życzę sukcesów i jak najszybszego uporania się z tymi długami /wtedy złapiecie oddech większy od tego po przeprowadzce na Śląsk/
Jeżeli chodzi o pracę, to ja nigdy tu nie napisałam, że jest to moja wymarzona praca. Nigdy szczytem moich marzeń nie była praca w restauracji. Pisałam, że dobrze mi się pracuje, że lubię to co robię- bo tak jest, ale wiesz, co się dzieje z ludźmi, którzy pracują ponad 250 h miesięcznie do 300h mając w tygodniu jeden dzień wolnego, albo i nie? Wyobrażasz sobie tą skalę przemęczenia? Wiesz, co się dzieje z człowiekiem kiedy praktycznie cały jego kalndarz wypełnia praca, a jeszcze jak mu odbierzesz choćby namiastkę przyjemności?
Zdania nie zmieniłam, lubię swoją pracę, ale zaczyna ona przekraczać granice, jeżeli chodzi o moje wartości życiowe. Tyle i aż tyle.
I nie, nie rzucam jej od tak, teraz kiedy jeszcze jestem w czarnej dupie. Na pewno przepracuję w niej jeszcze okres zimowy i wiosenny, a być może i dłużej. Jak tylko poczuję, że finansowo jest lepiej i wszystko na nowo się poukłada- poszukam lepszej alternatywy. Ale jeszcze nie teraz.
Po drugie pracuję w jednym miejscu 10 miesięcy. W grudniu będzie rok, czyli od tamtego roku tak szybko pracy nie zmieniałam.
i wiedziałam, że tak będzie. Jak tylko napiszę, że jest jakiś kryzys, jak tylko przyznam się tylko do jakichś niepowodzeń, znajdzie się ktoś kogo zdaniem nie mam prawa do rozwoju lub przyjemności (głupiego kina raz w miesiącu)
Po drugie w sprawie tego rozwoju- gdybym nie zaczęła inwestować w siebie, w swój rozwój, gdybym nie inwestowała czasu ani siły w ten blog- nikt by tego nie zauważył. A tak dostałam kilka dni temu świetną propozycję współpracy- dorobię prócz pracy etatowej, jeszcze kilka stówek miesięcznie pracując on-line. Tylko będę to robić albo przed pracą, albo po pracy. I naprawdę wiem, co robię. I naprawdę jestem zdeterminowana, tak bardzo, że czasem sama siebie nie poznaję.
a plany już takie są, że raz planujesz wyjdzie, a raz nie dupa blada. I podobno tylko krowa nie zmienia poglądów 😉 To, że szukam rozwiązań, to że zmieniam te dotychczasowe- to też w jakiś sposób określa drogę do moich celów.
Pracując na dwie zmiany, mój mąż pracuje na dwie zmiany- nie mogę być nieozorganizowana, nie mogę nie planować, nie mogę być niesystematyczna. Ja to muszę robić, po prostu , aby przetrwać i choć jeden dzień w miesiącu mieć na przyjemności.
Po trzecie ja mam rodzinę. Mam męża, któremu też się plany zmieniają, mam dzieci, które tez pewnych rozwiązań nie akceptują i strasznie jest im przykro kiedy mają wolny weekend, a mama wychodzi do pracy o 5 rano, wraca o 22:00 kiedy dzieci śpią. W tym roku wykorzystałam 6 dni urlopu (słownie sześć! dni)- i nie mam jak wziąć wolnego dłuższego, niż 3 dni (bo w tym czasie koleżanki będą pracować cały dzień) mam prawo myśleć o zmianie pracy na poziomie tych samych zarobków- co będzie strasznie trudne, ale być może jakieś rozwiązanie się znajdzie i czas to pokaże. Na razie rozglądam się dookoła i patrzę, aby nie przegapić jakiejś świetnej okazji.
Dziękuję, rozpisałam się- mam nadzieję, że choć trochę mnie zrozumiałeś.
pozdrawiam,
Aga
Jesteś fantastyczna. Dziękuję za ten wpis. Mam jak Ty, czteroosobową rodzinę – ja, mąż i bliźniaki dwuletnie i zarobki na podobnym poziomie. Jak czytam u Michała Sz. kwoty, które podaje (teraz już nie czytam, ale parę lat temu) to zastanawiałam się czy żyjemy w tym samym kraju. Dla mnie max dochodów, na ten moment to 2500zł. Jak się w jakimś miesiącu uda więcej to jest radość nie z tej ziemi. Gdy ktoś mówi, że dla niego 3 tyś idzie na poduszkę finansową to ja wymiękam. Ja też planuje, chociaż nie tak systematycznie jak Ty. Twoja propozycja budżetu z tego wpisu otworzyła mi oczy, że za dużo pieniędzy wydajemy z mężem na przyjemności i nie rozdzielamy tego jako „przyjemności” i „jedzenie” a po prostu „życie” i co miesiąc ledwo zamykamy się w tym, co zarobimy – nie oszczędzając prawie nic. To daje do myślenia! Pozwól, że skopiuję sobie Twój post, zachowam na dysku i opracuję własny budżet na podstawie Twojego. Dziękuję i będę zaglądać! Pozdrawiam serdecznie!