Pomału wracam do blogowania i publikowania regularnie postów. Pozwólcie, że ogarnę się jeszcze trochę, aby nabrać rozpędu do dalszej walki. Ostatnie 3 tygodnie bez blogowania były dla mnie bardzo potrzebne, a zarazem znów nabrałam dystansu do wirtualnego świata.

Bardzo dużo komentarzy pojawiło się pod ostatnim, jedynym artykułem w lutym. Ja czasem mam wrażenie, że każdy chciałby decydować o moim życiu, co kiedy mam spłacać, a najlepiej to byłoby zrobić tak, albo inaczej. Choć rozumiem, że publikując publicznie wysokości moich wszystkich rat, powinnam zaakceptować fakt, że komentarze negatywne zawsze będą. Sama was również o porady ostatnio poprosiłam. Tylko życie jest życiem. Najchętniej w kwietniu spłaciłabym 3 najmniejsze kredyty (bo już będzie z czego) , ale ostatniej nocy na moją corsę spadła jakaś gałąź i pobiła lekko przednią szybę. Za miesiąc mam termin przeglądu (sic!)

I teraz albo auto przegląd przejdzie (jakimś cudem), albo mnie zawrócą i będę musiała szybę wymienić- koszt 500 zł, być może odpadnie mi część korepetycji, jak powiedzmy na przeglądzie powiedzą, że samochód to już tylko na złom.

I znów zamiast spłacić część długów, będę musiała kupić jakieś jeżdżące cudo, aby na to tankowanie zarobić i godziny korepetycji wyrobić. Życiem jest życiem. Po prostu. Przestałam żyć według utartych schematów. Wkurzają mnie czasem komentarze w stylu: przeprowadź się do mieszkania socjalnego lub ogłoś upadłość konsumencką. Albo inne również głupie dyrdymały. Naprawdę.


Albo komentarze w stylu: pisz więcej. Powiem tak: robię, co mogę 🙂 Ostatnio pod koniec lutego od poniedziałku do środy następnego tygodnia przepracowałam łącznie ponad 100 godzin. Pani psycholog zapytała mnie, czy tak można. Można. Zaczęłam udzielać korepetycji, a jeszcze pracowałam na całym etacie w restauracji. Być może część z was rozumie, jak można być po takim wysiłku zmęczonym. Rano restauracja od 5:30 do 13:30 a od 14:00 zaczynałam korepetycje i wracałam do domu o 21:00. Ja już na drugi dzień mówiłam, że umrę. Mam w tej chwili chorą starszą córkę w domu, sama miałam zabieg ginekologiczny, jestem w trakcie trudnej psychoterapii. Nawet nie miałam pojęcia o tym, jak pewne kwestie wpływają na nasze dalsze postrzeganie siebie. Z tego względu również zdecydowałam się na drugą godzinę psychoterapii w tym miesiącu. Być może ze starszą córką czeka mnie również pobyt w szpitalu (na to również potrzebne mi są pieniądze, czasem nadpłata może poczekać). Ja po prostu wybieram. Wszelkie zobowiązania spłacamy na bieżąco, więc nie wiem skąd komentarze o ogłoszeniu upadłości konsumenckiej? Skąd komentarze, że mam zrezygnować ze wszelkich przyjemności (urlop, wynajmowanie mieszkania, pizza raz na ruski rok) ? Acha, no i na jedzenie za dużo wydaję. Wiecie, ja nigdy nie wymiatałam w kuchni. Nigdy nie byłam mistrzynią w gotowaniu. I naprawdę nie muszę być. Ważne, aby mi było z tym dobrze. Nie dostosuję swojego życia do mądrych wskazówek z innych blogów finansowych. Ja żyję według własnych wartości i priorytetów.

Dlatego,

Nadpłata długów jest ważna:

  • lecz ważniejsza jest dla mnie moja rodzina. Ostatnio podejrzewam, że córki choroba związania jest z nop- niepożądanymi objawami poszczepiennymi. Chciałabym ją na nowo zdiagnozować i dojść do prawdy, jaka jest przyczyna padaczki. Nie od dziś wiadomo, że teraz leczymy tylko skutki choroby- czyli napady padaczkowe. I pieniądze w tym wypadku przestają mieć znaczenie.
  • ważna jestem również ja. Do tej pory pracowałam ok. 70 h tygodniowo, o czym niejednokrotnie wam pisałam. Dziś kiedy przeszłam na pół etatu i łącznie z korepetycjami pracuję „jedyne” 50 h, mój organizm widocznie potrzebuje odpoczynku. Sama czuję po sobie. Potrzebuję trochę czasu, aby dojść do równowagi.
  • ważny jest czas spędzany z moją rodziną. Po korepetycjach wracam do domu ok. godz 20:00. Mogę jeszcze położyć moje dzieci spać. Przytulić je, pocałować i możemy opowiedzieć sobie jeszcze o całym dniu. Z drugiej zmiany w restauracji wracałam ok. godz 21:30, kiedy moje dzieci już spały.
  • Nadal mam wolny tylko jeden dzień w tygodniu, a weekendy pracujące. Jednak większą część czasu pracuję mniej i lżej. Odczuwam różnicę. Mam plan, aby od września otworzyć własną działalność, abym weekendy miała wolne. W sensie, abym spędzała je w domu z rodziną. Muszę policzyć wszystkie koszty, łącznie z wakacjami, w których nie ma korepetycji, ponieważ u mnie to już tylko Duży Zus- innego wyjścia nie mam. Ale w sumie jeszcze bardziej mnie to mobilizuje. Lubię iść przez życie pod prąd. Myślę o kursach języka niemieckiego- ale muszę się zabrać do tego od dobrej strony. Być może uruchomię zajęcia dla dzieci z języka niemieckiego we współpracy z jakąś świetlicą lub domem kultury. Przed chwilą telefonowała do mnie firma, z którą podpisałam umowę- zlecenie. Chcą mi powierzyć pod opiekę „korpetycyjną” jeszcze kilkoro dzieci od września. W tej chwili udzielam korepetycji dla 23 dzieci z dojazdami.
  • Uczę się działać i podejmować wyzwania bez strachu. W sumie na terapię wydałam już 400 zł, ale pieniądze mi się podwójnie zwracają. Zaczynam wierzyć bardziej we własne siły i postępować według siebie. Odrastają mi skrzydełka i  moim życiu dzieją się same niesamowite rzeczy! Wypisałam 26 punktów, które chciałabym przerobić na terapii psychologicznej i myślałam, że zajmie mi to być może jeszcze 3 spotkania. Okazało się, że psycholog cofnęła się aż do okresu dzieciństwa, ponieważ często z tego czasu wynosimy schematy, które następnie nieświadomie powielamy. Choćby to, że kiedykolwiek dałam sobie wmówić, że jestem niedobrą mamą dla swoich dzieci. Choćby to, że przeszłam depresję po urodzeniu drugiego dziecka. Jak to p. psycholog ujęła- jak taka silna osoba przeszła depresję? Mówi, że dużo w życiu przeszłam, a to do czego doszłyśmy na terapii- to dopiero kropla w morzu. Po każdym spotkaniu czuję się silniejsza i świadoma pewnych zachowań. Uczę się rozpoznawać moje uczucia, nazywać je. Poszłam na terapię z błahostką, według mnie z błahostką- a okazało się, że to był pikuś. Dziękuję, że ktoś mi kiedyś w komentarzu wspomniał o terapii. Naprawdę działa!

W kuchni postawiłam specjalną filiżankę, w której uzbierałam już 200 zł, a nie mamy jeszcze połowy miesiąca. Trzymajcie kciuki, abym dalej patrzyła na życie pozytywnie. Czekam na pierwszy przelew za korepetycje. W dalszym ciągu dorabiam na imprezach w niedzielę. Jednak też więcej tankuję, z kosztami benzyny z lekka się przeliczyłam.

Ogarnęłam oprocentowanie naszych kredytów:

(kapitał i odsetki do spłaty od kwietnia)

Kredyt 1: rata 320,98 zł – 8,99%   – 16 053, 86 zł

Kredyt 2: rata 490,00 zł- 10%- 15 320, 36 zł

Kredyt 3: rata 141, 70 zł- 10%- 3 158, 22 zł

Kredyt 4: rata 103,77 zł- 7,99%-  1098, 04 zł

Kredyt 5: rata 80, 06 zł- 7,99%- 1484, 97 zł

Kredyt 6: rata 63,02 zł- 7,99%- 896, 64 zł

Kredyt 7: rata 80, 87 zł- 8,99%- 849, 33 zł

Kredyt 8: rata 63,40 zł- 8,99%- 607, 27 zł

 

Artykuł nie jest po korekcie. Zależało mi na czasie, aby się do was odezwać 🙂

Jak nie zamknę tego najmniejszego kredytu pod koniec marca, to już na początku kwietnia. Pamiętam również choć części FA.