Dopiero jak zaktualizowałam tematyczny spis treści na blogu, zdałam sobie sprawę, jak dawno nie było wpisu z tej serii. Jak dawno też nie było żadnego wpisu. Zamierzam wrócić trochę do pisania, nawet terapeuta mi to zaleca. Jedynym moim wytłumaczeniem może być pisanie newslettera, którego ukazało się 12 numerów oraz spora zmiana życiowa, jaką była przeprowadzka, o której wam pisałam.
Sporo się zmieniło. Wzrosło też moje zadłużenie, które można uznać jako inwestycyjne. Taka inwestycja w spokój i bezpieczeństwo mam nadzieję na czas kolejnych kilku lat, kiedy dorobimy się swojego mieszkania. Tym razem zapłaciłam za święty spokój. Poprawiliśmy swoje warunki bytowe oraz kolejne plany życiowe również są zacne. Wypłukaliśmy się ze wszystkich oszczędności i żyjemy bardzo na bieżąco oczekując kolejnych przelewów. Trochę jak w takiej sinusoidzie, choć zmiana miejsca zamieszkania była skrupulatnie planowana.
Myślę, że od tego momentu nie będę już się skupiać na tym co było, ile i kiedy czego spłaciłam. Dobrze podsumowałam to w artykule z lutego. Teraz skupię się na tym, co tu i teraz, bo to jest najważniejsze. Najważniejszym punktem, od którego chciałabym zacząć jest to, że rozpoczynając akcję z przeprowadzką (we wrześniu) mieliśmy oszczędzone 12 tysięcy złotych. Byłoby tych tysięcy 15, gdyby nie dentysta młodego w sierpniu. To dzisiejsze dodatkowe zadłużenie było za jednym zarazem swoistym eksperymentem, czy bank będzie mi w stanie zaufać (a od jakiegoś czasu zaczęłam dostawać propozycje kredytowe) i czy ja umiejętnie z tej szansy skorzystam. Dużą część kosztów przeprowadzki opisałam już w newsletterze. Ogólnie prócz tych naszych 12 tysięcy oszczędności, wydaliśmy jeszcze 13 tysięcy złotych. Tak naprawdę meblować będziemy się jeszcze cały rok, gdyż przeprowadziliśmy się do nowego mieszkania pod klucz, w którym nie było nawet aneksu kuchennego. Duża część gratów poszła do śmieci. Lwią część kwoty na aneks kuchenny sfinansowałam z kredytu 0%, dobrałam ubezpieczenie, bo życie jest nieprzewidywalne. Na część kosztów pieniądze pożyczyła nam dobra dusza z Krakowa. Za chwilę poznacie nowe wyliczenia. Wiem, trzymam w napięciu 🙂
Chcę tylko dodać, że nie uznaję tego zadłużenia jako porażki, gdyż zdecydowałam się na nie bardzo świadomie. Z resztą razem tak zdecydowaliśmy. Mieszkamy w tej chwili w samym ścisłym centrum Wrocławia, gdzie wszędzie mamy blisko. Mieszkanie wynajmujemy instytucjonalnie, co znaczy, że nikt z miesiąca na miesiąc nie wypowie nam umowy. Mieszkamy na nowym pięknym osiedlu. Mamy taras, loggię. Jest sporo plusów prócz jednego minusa z zadłużeniem, które w przyszłości zaprocentuje, gdy sięgniemy po kredyt hipoteczny. Ciekawa też jestem, jak na przestrzeni tych kilku miesięcy zmieni się mój scrolling BIK.
Nasze koszty przeprowadzki wyglądały następująco:
- 5800- kaucja na nowym mieszkaniu
- 2100 zł- lodówka, pralkosuszarka, mikrofala ( sprzęty z komisu) + czajnik elektryczny
- 400 zł – używane meble do salonu
- 900 zł- przeprowadzka (usługa- firma przeprowadzkowa)
- 10500 zł- aneks kuchenny z Ikei
- 180 zł- farba do malowania salonu w starym mieszkaniu (pokoje odświeżone były wiosną)
- 1000 zł- meble do pokoju syna
- 200 zł- dmuchany materac elektryczny (meble pojechały, ale prądu nie było, spaliśmy w starym mieszkaniu)
- 4000 zł- czynsz w nowym mieszkaniu jeszcze bez dopłaty (w jednym miesiącu opłacone 2 czynsze- stary i nowy)
- 280 zł- dorobienie klucza do skrzynki na listy
- 90 zł- dorobienie innych kluczy
- 500 zł- poziomica, piła, wiertła, wkręty, używana wiertarka udarowa (niestety ściany z betonu)
- 150 zł- usługa przewiezienia używanej komody z olx
Jak widzicie mimo budżetowego podejścia do przeprowadzki, koszty wyszły ogromne. Byliśmy na nie przygotowani. W zasadzie mieliśmy wszystko wyliczone co do złotówki. W tej chwili zostało nam spłacanie kredytu, zaplanowanie spłaty znajomej, odłożenie na nowo Funduszu Awaryjnego i pomału umeblowanie tego, czego nam brakuje. To, co można było zrobiliśmy sami, aby uniknąć dodatkowych kosztów- tak jak noszenie używanej komody z mieszkania do mieszkania, czy składanie całego aneksu kuchennego z Ikei całkowicie samodzielnie. przez Adama.
Zadłużenie, które zostało do spłacenia:
- Kredyt w Millenium Banku- 9969 zł- (początkowe saldo 20 263 zł)
- Kredyt 0% w Ikano Bank- 6480 zł- (początkowe saldo 7200 zł)
- Pożyczka od Izy 6000 zł
Kredyt w Ikeowskim banku planujemy spłacić jak najszybciej. Część z 13-tki w styczniu i część ze zwrotu podatku. Część uwolnionych środków przeznaczymy na spłatę Izy. W wiosnę szykuje nam się kolejny duży koszt, gdyż zamierzam z pomocą prawnika wnieść jedną sprawę do sądu o odebranie władzy rodzicielskiej oraz drugą sprawę o podwyższenie alimentów. Część kosztów prawnika sfinansuję ze zwrotu podatku. Wiem, że mogłabym to zrobić sama. Wiem, że mogłabym zaoszczędzić pieniądze. Wiem, że poradziłabym sobie sama. Jednak cenię sobie święty spokój. Cenię sobie moje dobre serce. Wiem jednak, że moja prawniczka nie będzie miała sentymentów. Jak już poniosę takie duże koszty, to chcę porządnie zabezpieczyć dzieci na przyszłość, a też mieć przy tym prawą rękę, która zna się na rzeczy i będzie dla mnie dużym wsparciem na tej trudnej drodze. Życzcie powodzenia już może nie mnie, ale moim dzieciakom. Dużo te sprawy wniosą w ich przyszłość. Zwłaszcza córce, której terapie nie mają końca, choć przynoszą znaczące sukcesy.
Drugim takim ważnym planem życiowym jest rezygnacja z nadgodzin w szkole. W szkole pracuję już tylko do końca tego roku szkolnego, Całkowicie rozjechały mi się moje plany i moja droga z pracą w oświacie. Przedszkole nadal jest moim całym światem, ale praca w szkole mnie wypala. Będę kolejną nauczycielką po 30-tce, która z pracy szkole rezygnuje. Nie mówię, że na zawsze, bo już tak raz mówiłam 🙂 Jednak cel pt. zarobić na studia już się skończył. Radzimy sobie finansowo. Nie muszę już tak kurczowo się tego trzymać. Prawdopodobnie od września dobiorę sobie dodatkowe pół etatu w innej grupie przedszkolnej lub np. w placówce opiekuńczo- wychowawczej. W niedługim czasie zacznę też praktyki na studiach psychologicznych.