Zrobiłam to! Zamknęłam pierwszy kredyt w grudniu! Jakie to uczucie? Chyba ulgi… Jakbym wysiadła na chwilę z pędzącego kołowrotka zadłużania. Coś drgnęło. Coś pojaśniało. To już nie jest życie samą nadzieją i poczuciem sprawczości, ale w końcu po 4 latach heroicznej walki coś zaczęło się zmieniać a światełek w tunelu jest coraz więcej. Może ten wpis będzie iskierką nadziei w świątecznie noworocznym czasie dla innych zadłużonych. Może będzie otuleniem czytelników, którzy przez Lock Down stracili pracę, źródło dochodu i są w kiepskiej kondycji finansowej. Mogłam być w tej grupie i chyba tylko łut szczęścia sprawił i pomocna dłoń kilku ludzi, że nie zadłużyłam się bardziej.
-
Do końca grudnia zamykam najmniejszy kredyt- pozostało do spłaty 312 zł
Kiedy zostało mi z miesiąca na miesiąc na styk pieniędzy przystosowałam się, latem na zakupy chodziłam z dziećmi na piechotę. Raz w tygodniu tylko jedliśmy lody- z Biedronki. Raz w tygodniu urządzaliśmy wycieczki tramwajem, rowerem miejskim bądź autem na pobliskie jezioro/ kąpielisko z własnym prowiantem. Pamiętam jak zamykałam się paragonem na 100 zł w Biedronce i wiedziałam, że kolejne pieniądze będę miała za 7 dni… Pamiętam to palące uczucie w klatce piersiowej, być może nawet ataki paniki kiedy zachorowałam a w portfelu zostało mi ostatnie 20 zł. Tak, wyleczyłam się paracetamolem, który miałam w apteczce. Tak, wytrwałam. I między tym stos przerzucania się dokumentacją sądową i udowadnianie, że ja w cholerę naprawdę jedynie czego pragnę, to w końcu spokoju. To zamykanie się w łazience podczas kąpieli i wycie, aby tylko dzieci nie widziały, jak czuję się bezsilna. I to przeżywanie gehenny przelewając co miesiąc całe wynagrodzenie za wynajęte mieszkanie… I obawa, co się stanie jak kredyty po odroczonych półrocznych wakacjach wrócą, a ja nie ogarnę dodatkowego dochodu prócz gołego wynagrodzenia….
Z czasem te ataki paniki zanikły, w zasadzie zaczęłam się cieszyć, że mamy choć co jeść. Zaczęłam się cieszyć z tych ostatnich 10 zł, bo w zasadzie to dobrze, że je mam. W międzyczasie poznałam wszystkie kandydatki na lokatorkę (ok. 10 kobiet), które wegetują już tak od kilku lat z dziećmi. Uwierzyłam w to, że też taki los mnie czeka. Nie widziałam już dla siebie światełka w tunelu, widząc tyle beznadziei. Tylko tym różniłam się od tych dziewczyn, że ja w swoim bagienku pozostać nie chciałam. W tym czasie pomagało jedynie wrzucenie się w wir pracy, aby nie myśleć. Przetrwać tylko dla dzieci. Przyświecała mi tylko jedna myśl- teraz jest ciężko, po coś to jest i tak nie będzie wiecznie. W końcu odetchnę, na chwilę, ale odetchnę. Tak w zasadzie przetrwałam po dziś dzień, aż w poprzednim wpisie się wysypałam, bo ileż można. Właścicielowi mieszkania też się wysypałam, spłaciłam ten jeden kredyt do końca. Z obniżeniem czynszu na 6 miesięcy i ze spłaconym kredytem odzyskuje 650 zł. Jednak nie na kulę śnieżną. Jeszcze nie. Kulę śnieżną uruchomię po spłacie w sumie 3 najmniejszych kredytów, jak już będę miała z „czego żyć”, jak zgromadzę choć 1000 zł oszczędności, aby być zabezpieczoną na w razie w. Jedyne co zrobię dla siebie samej dobrego ,to wracam do terapii 2 razy w miesiącu. Podejrzewam, że gdyby nie te pojedyncze spotkania z terapeutką w ciągu roku, dziś wylądowałabym u psychiatry. Jak już też trochę odkopię się finansowo w przeciągu kilku miesięcy chcę też zadbać o pomoc psychologiczną dla dzieci (nie piszcie mi już tu proszę o psychologu na fundusz czy coś- absolutnie!) . Dziś się okazuje, że na tym świecie najbliżej i na co dzień mają tylko mnie. A ja mam je i nie staram się zastąpić im ojca. Wystarczy, że dobry przykład zaczerpną z przedsiębiorczej, pracowitej i odpowiedzialnej matki.
Od stycznia wracam do prowadzenia budżetu z wyliczeniem grosz do grosza wydatków, ponieważ o 650 zł więcej w budżecie już jest „na bogato” i w końcu zamknę się z nim na zero i nie będę musiała już żonglować, co zapłacić w tym miesiącu a co może w następnym. A może jednak poczekać na następny przelew i zapłacić jak już termin będzie ostateczny. Na początku lutego cykl finansowy opisowy przerodzi się w „tabelkowy”. Budżet domowy rodziny trzyosobowej, w którym tylko lekko przychody przewyższają wydatki. Na bieżąco budżetem domowym będę dzielić się w BABSKIM TEAM’ie, w projekcie, który startuje już w nowym roku.
A więc plan dzięki obniżeniu czynszu przechodzi lekką modyfikację, ponieważ dokładam do niego kartę kredytową, która będzie spłacać się co miesiąc minimalnymi wpłatami. Na koniec 2021 roku lub być może w trakcie zadecyduję, czy kartę kredytową zamykam, czy kapitałem z niej spłacam debet. Debet trudniej jest spłacić, niż kartę kredytową. Tą kwestię zostawię sobie na później.
Do końca grudnia zamykam najmniejszy kredyt- pozostało do spłaty 312 zł – ZAMKNIĘTY!!!- W styczniu z 13tki zamykam większy (edit: NAJMNIEJSZY) kredyt- postało do spłaty- 872 zł
- A w marcu lub w kwietniu ze zwrotu podatku zamykam średni kredyt- pozostało do spłaty 2770 zł
- Karta kredytowa- stan 0 zł- zaplanowana spłata minimalna przez bank 46,64 zł– do spłaty pozostało 1000 zł
- Jak to ogarnę, wezmę się w miedzy czasie za debet, zobowiązania niebankowe (znajomi) , a wisienką na torcie będzie kredyt największy wynoszący w tym momencie 18 tysięcy 500 zł. (niestety jeszcze 3 kolejne miesiące kapitał do spłaty pozostaje taki sam, ze względu na wcześniejsze odroczenie jego na okres 6 miesięcy.
A więc światełka w tunelu, które towarzyszą mi i będą ze mną przez najbliższe pół roku to:
a) obniżenie czynszu o 500 zł
b) odzyskanie 150 zł ze spłaconego kredytu w grudniu 2020
c) 13tka, z której spłacę kredyt drugi oraz odłożę 500 zł na Fundusz Awaryjny- tutaj odzyskam 120 zł (łącznie 770 zł)
d) Zwrot podatku i spłata 3 kredytu- tutaj odzyskam 230 zł! – (w sumie odzyskam 1000 zł)
e) Następnie podwyżka w pracy w maju w związku z awansem na nauczyciela kontraktowego (nie liczyłam jeszcze jaka kwota…)
f) Druga podwyżka w pracy po nadaniu tytułu magistra w czerwcu.. ( też nie liczyłam jeszcze jaka to kwota)
Ogólnie jeżeli po tym czasie czynsz wynajmowanego mieszkania wróci do pierwotnej wysokości, to spokojnie sobie z nim poradzę. Nadal będę chętnie brać nadgodziny oraz zastępstwa. W marcu też kończą się płatności za studia, a cały czas czekam na decyzję co z dofinansowaniem- może ono przekroczyć ostatnie 3 czesne 😉 Wtedy dodatkowa pula pieniędzy trafi w oszczędności lub… któryś kredyt 😉 albo pół na pół. W styczniu czeka mnie sprawa o rozdzielność majątkową. Nie chcę pozbywać się samochodu. Mam opracowany plan B. W auto nie wkładam praktycznie pieniędzy, jedynie gdy tankuję. OC roczne kręci się wokół kwoty 500 zł, do tego dochodzi przegląd. Może i jestem wygodna, może i „bogata”, jednak mobilność i oszczędność czasu (dojazd do pracy/ z pracy, zakupy, dojazd na terapię) to są sprawy, które są dla mnie droższe, niż pieniądze. Sen oraz czas dla dzieci ma dla mnie większą wartość od dłuższych dojazdów tramwajem, pociągiem. A brak auta równałby się albo z przejściem na terapię online (nie chcemy tego obie z terapeutką, ewentualnie awaryjnie, gdy sąd przyklepie sprzedaż) albo z rezygnacją z terapii (odpada!). Z kolei znów sprzedaż tego auta, ponowne kupno innego (starszego) wiązałoby się z nowymi opłatami/ naprawami i skomplikowałoby mi to plan spłat kredytów. Ewentualnie coś musiałoby się rozciągnąć w czasie, a tego też nie chcę.
Najgorszy wariant na sali sądowej wydarzy się wtedy, gdy spłacę połowę wartości auta byłemu. Temu byłemu, którego jeszcze komornik nie sięgnął- jednak postanowienie alimentacyjne i dług wobec naszych dzieci dla sądu przedstawię. Wszystko w rękach wymiaru sprawiedliwości i … drugiej strony- powoda, który wytoczył mi proces. Wynik tej rozprawy z przyjemnością dołączę do akt rozwodowych. Jakikolwiek będzie. A sprawy rozwodowej jak od lutego 2020 nie było… Tak nie ma… Oby tylko wódz „najwyższy” rozwodów nie zabronił 😉 – czekam z utęsknieniem na polecony z okręgowego.
Wypijmy więc symbolicznego szampana za 2020 rok- rok bez nowego kredytu 😀
17 comments
Jaka jest wartość tego auta
Może lepiej sprzedaj je i splac kredyty ,zadłużenia u znajomych
Zawsze możesz argumenty w sądzie dac,ze oc 500 zl ,przeglądy,wymiana oleju a maz się nie dokładał, no i miał dlug alimentacyjny i na zycie było potrzebne w związku z tym długiem
Niestety ssd nakaze ci spłacić 50 procent ,a i wycena może być kosztowna rzeczoznawca ,a w trakcie sporu trzeba oc płacić
Bardziej będzie się opłacało sprzedac teraz auto i kupić inne,starsze po orzeczeniu rozdzielnosci majątkowej, tylko własne
I o ile dlug by spadł splacilabys szybciej ten kredyt 800 zl,ten 2700 zl i karte kredytowa i może by i na debet w koncie starczyło i buty dla dzieci porządne i kurtki teraz będą wyprzedaze
Inne starsze za 2500 zł? Chyba takie 20letnie, a mam w tej chwili 14latka w bardzo dobrym stanie technicznym.
Ten rok to jakieś totalne pobojowisko jest i 2021 nie zapowiada się lepiej. Mnie brak środków tak mocno przyblokował, że nie bardzo wiem, co ze sobą dalej zrobić.
Cieszę się, że udało Ci się w okresie okołoświątecznym domknąć ten kredyt. To wspaniały prezent i ogromna motywacja do dalszego działania. I przede wszystkim takie światełko w tym długim tunelu do celu jakim jest stabilizacja finansowa.
Tak, brak pieniędzy może bardzo przyblokować.
Tulę wirtualnie i mam nadzieję, że pomalutku ci się sprawy wyprostują- choć wiem, że to potrafi ogromnie długo trwać…
Nie będzie się opłacało. Dziękuję, dzieci buty i kurtki mają. Umówmy się- na co dzień auto bardzo wspomaga moje funkcjonowanie- pisałam o tym we wpisie- jego sprzedaż nie wchodzi w grę.
Ehh myslalam ze to auto jest więcej warte…
Faktycznie jeżeli jest warte ok 2500 zl to zdecydowanie bardziej opłaca się jednak spłacić mężowi te 1250 zl…
Bo koszty związane z rejestracja i zakupem nowego tez sa
A rozdzielnosc majatkowa sie przyda
Nie, nie 🙂 Auto jest warte jakieś 5 tyś, ale i tak przy takiej kwocie nie opłaca się go pozywać…
I nowa zabawa… Kupić coś za 2500? Zarejestrować, oc, przegląd itd… Gra niewarta świeczki, a 2500 tyś odżałuję.
Czytam i nie wierze… To jakas kpina, zebys musiala placic mezowi, ktory zalega z alimentami i w ogole sie nie przejmuje dziecmi, za samochod. Mam nadzieje, ze zaden sad nie wyda takiego wyroku. Dobrze, ze udalo Ci sie wynegocjowac obnizke czynszu i bedziesz mogla troche odetchnac finansowo. Oby juz bylo z gorki! I pisz czesciej, fajnie sie czyta Twoj blog, Twoja „historia” jest bardzo inspirujaca.
Też mam taką nadzieję, aczkolwiek w sprawiedliwość już nie wierzę. A może się zdziwię. No nie wiem.
Pani Agnieszko, już pisałam, ale powtórzę. Proszę założyć zbiórkę. Wiem, że jest Pan ambitna i próbuje sama ze wszystkim się uporać, ale przecież taka zbiórka jest dobrowolna. Jak ktoś będzie chciał wpłacić to wpłaci a jak nie to nie. Ja wychodzę z założenia, że jak mogę to pomagam. Może ktoś mnie pomoże jak będę tego potrzebować. Proszę pamiętać, że zrobi to Pani także dla dzieci. Będą miały szczęśliwszą, mniej zmartwioną mamę 🙂
Apropo zbiórki- będzie na Patronaite 🙂 Każdy czytelnik będzie mógł dołożyć swoją cegiełkę co miesiąc, o ile zechce 🙂
Hej Aga, po pierwsze gratulacje ze spłaconego kredytu!! Co do auta to masz rację tez bym nie sprzedała i mam nadzieję że żaden sąd nie powie że masz oddawać kasę mężowi który z tego co zrozumiałam nie płaci alimentów i się dziećmi nie interesuje, przecież to byłby absurd!
Mam nadzieję że 2021 będzie dla was łaskawszy pod względem finansowym i super że będzie można cię wesprzeć na patronite 😉
Pozdrawiam
Czekam na akceptację profilu na Patronite 🙂
Dodałyście mi otuchy tym sądem, o ja już normalnie stresa mam, choć jeszcze miesiąc do rozprawy.
Czesc Aga:) Od jakiegoś czasu czytam Twojego bloga. Świetnie sobie radzisz i na pewno jesteś inspiracją dla innych kobiet. Proszę napisz czy ktoś Ci pomaga w sprawie o rozwód, alimentach itp? Jestem prawnikiem, więc jeśli masz jakieś pytania, śmiało się odzywaj! Nie może być tak, że ciężar utrzymania dzieci spoczywa tylko na Tobie. Pozdrawiam serdecznie.
Pozew i wszelkie wnioski piszę sama, czasem skonsultuję się z prawnikiem z fundacji.
Wiem, że nie jest i nie było łatwo, ale jestem tego pewien, że dzieci będą dobrze wychowane i będą cnały wartość i szacunek do pieniędzy.