Powinnam tyle i tyle napisać, tyle i tyle zrobić. Jednak dziś napiszę wpis na blogu, bo blog też ostatnio świeci pustkami. Pochwalę się, a co! 🙂 kolejnym spłaconym kredytem. Nowy rok zaczęłam dość spektakularnie i z przytupem. Wiedziałam, że ta połowa roku będzie mega intensywna i jest. Czasem już nie nadążam a jednak samo wszystko się nie zrobi. Jak mogę to maksymalnie ułatwiam sobie życie. Tak żeby wszystko sobie poukładać i nie skomplikować bardziej.

 

  1. Do końca grudnia zamykam najmniejszy kredyt- pozostało do spłaty 312 zł

  2. W styczniu z 13tki zamykam większy (edit: NAJMNIEJSZY) kredyt- postało do spłaty- 872 zł

Zamknięcie kredytu 7 miesięcy przed czasem mogę porównać do jego wzięcia- ten dreszcz emocji i przepływające endorfiny wcześniej związane z oczekiwaniem na werdykt, czy bank wyrazi zgodę, dziś poczucie chwilowego szczęścia z realizacji w 100% założonego planu. Choć może do końca nie powiedziałabym, że jestem szczęśliwa, może bardziej zadowolona i z radością patrzę w przyszłość. Mając za sobą tak trudny rok, trudno mi uwierzyć w to, że może być trochę lżej. 2020 rok (lock down, edukacja zdalna z dwóch stron rodzic i nauczyciel), proces rozwodowy, przeprowadzka, totalna wegetacja, gdy wszystkie pieniądze szły jedynie w rachunki i raty kredytowe przeczołgały mnie niesamowicie. Widocznie to wszystko miało doprowadzić mnie do miejsca, w którym jestem dziś ze spłaconymi dwoma kredytami i z nadpłaconą kwotą minimalną karty kredytowej. Z odłożonymi po tak długim czasie na nowo oszczędnościami – 200 zł piechotą nie chodzi. W styczniu powinien „naturalnie” zamknąć się kredyt nr 1, a ja mam odstrzelone dwie pozycje pół roku wcześniej!

 

Obraz Juraj Varga z Pixabay

 

Nie będę już specjalnie podsumowywać grudnia, bo mamy w zasadzie koniec stycznia a za kilka dni na blog wleci budżet domowy ze stycznia w formie tabelek. Grudzień zapowiadał się lepiej, niż jego poprzednicy. Otrzymałam 1/3 większą kwotę za nadgodziny, ponieważ podliczone zostało 1,5 miesiąca a nie tak jak zwykle 30 dni. Dostałam również dofinansowanie do wypoczynku zimowego w Funduszu Socjalnego o łącznej wartości 1000 zł. Takiej kwoty nawet się nie spodziewałam. Zrobiło mi się też bardzo miło, ponieważ drugi raz otrzymałam niezapowiedzianą pomoc finansową od rodziny. W pierwszej kolejności popłaciłam wszelkie zaległości: obiady w szkole, w przedszkolu. Wykupiłam 300 zł taniej hosting za cały rok. W grudniu też obdarowali nas najlepsi św. Mikołaje pod słońcem i jestem im za to ogromnie wdzięczna. A najbardziej jestem wdzięczna, że nie musiałam się tym osobom tłumaczyć w żadnym calu, rozliczać czy coś podobnego (jak w szlachetnej paczce, na którą nie zgodziłam się 3 razy w grudniu). Pomogli, bo mogli. Pomogli, bo chcieli. Mam nadzieję, że w ciągu najbliższych kilku lat tak stanę na nogi, abym też mogła tak bezinteresownie pomóc bez żadnych zbędnych procedur. Ja nawet przestałam być zła jakkolwiek na te procedury, progi dochodowe- już nie chcę tego zrozumieć ani w jakikolwiek sposób próbować racjonalizować- bo się po prostu nie da…

 

W tym miesiącu pobrałam również swój raport BIK. Wygląda imponująco, oczywiście piszę ironicznie. Jestem w 20% klientów, którzy mają najniższy scrolling- tutaj też zamierzam zrobić podsumowanie na blogu. Według raportu BIK pierwszy kredyt na swoje barki wzięłam w 2015 roku. Blog powstał w roku 2016. Jednego roku brałam chwilówki jak cukierki. Następnie jedną chwilówkę spłacałam drugą z miesiąca na miesiąc. Pomimo tego, że akurat tamten rok jakiś tragiczny pod względem finansowym wcale nie był. Konkretnie chwilówkami BIK załatwiłam sobie w roku 2020, aczkolwiek tutaj zależało mi bardziej na tym, aby dać dzieciom jeść a nie żeby wierzyciele zadowoleni byli. Jak spłacę trzeci kredyt, ogarnę BIG (jeden wpis)  i wyjdę w miarę na prosto chciałabym rozpocząć proces czyszczenia tegoż przybytku. Tak, aby w przeciągu kilku lat mieć szansę na kredyt hipoteczny. Ogólnie 2/3 wpisów w BIK-u jest całkiem, całkiem. Jeżeli nie kredyt hipoteczny, to w grę wchodzi również oferta TBS-u. Aczkolwiek na dzień dzisiejszy priorytetem jest pospłacanie większości tych mniejszych kredytów i zadłużeń.

 

W styczniu natomiast otrzymałam alimenty i z szoku nie mogłam wyjść przez kolejne 3 dni… Otrzymałam również 50 zł tytułem zaległości. Czekam więc na kolejne 5950 zł długu alimentacyjnego. Sprawa o rozdzielność majątkową w sądzie rejonowym nie odbyła się ponieważ, powód złożył wniosek o pełnomocnika z urzędu. Sąd się nie zgodził. Powód ma więc teraz czas na złożenie zażalenia na postanowienie sądu, więc mamy oczekiwać na kolejny termin rozprawy. Po drugie sąd rejonowy poprosił sąd okręgowy o przesłanie kopii akt rozwodowych, czego okręgowy nie uczynił. Więc wychodząc z sądu „śmiechłam”… Dobrze, że miałam do sądu 5 km i mogłam spokojnie przyjść po pracy. Powód jechał specjalnie 600 km… Więc orkiestra gra dalej, karuzela się kręci, a ja mam czas… Czas, aby pozamykać zobowiązania do następnego terminu albo rozdzielności albo rozwodu 😉

 

A więc plan jakoś specjalnie się nie zmienia, teraz w lutym rozliczę jak najszybciej PIT-y, w tym ulgę podatkową, a następnie w marcu lub w kwietniu przekieruję całą kwotę w spłatę całkowitą kredytu nr 3. Ten kredyt niesie sobą największe obciążenie psychiczne i ja marzę, marzę po prostu, aby go nie było. Jest to najmłodszy z kredytów i wzięłam go w grudniu 2019 roku, aby ratować kolejny raz palącą sytuację rodzinną. Ostatni raz, bo jak wiemy finał był wręcz spektakularny. Ja już przestałam sobie pluć w brodę, po co to zrobiłam, widocznie brakowało mi kropki nad i, aby pozbyć się jakichkolwiek złudzeń do końca. Po prostu tak miało być. Jak go spłacę, spadnie mi najgorszy kamień z serca. Pomimo tego, że zostanie mi kredyt ostatni na przeszło 18 tysięcy złotych. Jednak tego ostatniego kredytu rata jest znośna 288 zł, a i też do banku Millenium pałam większym zaufaniem, niż do Santandera, który każdego klienta z kilkudniową obsuwą w płatności raty traktuje twardą windykacją. W końcu bank od kredytów… Techniki mają rodem z najgorszych firm windykacyjnych. Nie mam też żadnych skrupułów, aby o tym pisać lub mówić. To, co ten bank robi klientom z opóźnieniem w płatności jest agresją, przemocą, najgorszym draństwem jaki tylko można przeżyć.

 

  1. Do końca grudnia zamykam najmniejszy kredyt- pozostało do spłaty 312 zł – ZAMKNIĘTY!!!
  2. W styczniu z 13tki zamykam większy (edit: NAJMNIEJSZY) kredyt- postało do spłaty- 872 zł- ZAMKNIĘTY!!!
  3. A w marcu lub w kwietniu ze zwrotu podatku zamykam średni (edit: NAJMNIEJSZY) kredyt- pozostało do spłaty 2540 zł
  4. Karta kredytowa- stan 59,35 (spłacona kwota minimalna)– do spłaty pozostało 940,65 zł
  5. Jak to ogarnę, wezmę się w miedzy czasie za debet, zobowiązania niebankowe (znajomi) , a wisienką na torcie będzie kredyt największy wynoszący w tym momencie 18 tysięcy 500 zł. (niestety jeszcze 2 kolejne miesiące kapitał do spłaty pozostaje taki sam, ze względu na wcześniejsze odroczenie jego na okres 6 miesięcy.

 

 

.