Moje dzieciaki miały do tej pory trzy nianie. Niania w Strzegomiu jest czwarta. Wszystkie nianie moich dzieci byly najlepsze na świecie. Przewijały, karmiły, bawiły się i spacerowały z moimi dziećmi i złego słowa na nie powiedzieć nie mogę. Moje dzieci uwielbiają instytucję niani. Nie boją się zostać z obcą osobą- i to muszę powiedzieć zaprocentowało po przeprowadzce- nauczone są zostawać z innymi ludźmi. Mój młodszy syn praktycznie był wychowywany do dwóch lat przez nianię, nauczyła go karmić butelką i widziała jego pierwsze kroki, bo ja zmuszona byłam pracować, kiedy on skończył 3 miesiące.
W poprzednim miejscu zamieszkania byłam postrzegana jako ewenement, no bo jak niania? Jakbym nie miała na co pieniędzy wydawać. Nie dość, że mało zarabiałam, to jeszcze oddawałam kasę obcej osobie. Na pomoc rodziny w opiece nad dziećmi liczyć nigdy nie mogliśmy. To znaczy miałam teściów na miejscu. Ale najlepiej przyprowadzić dzieci na godzinkę i po tej godzince szybko odebrać- bo tak. Jak chcieliśmy dzieci podrzucić na jedno popołudnie to próśb nie było końca. Stwierdziłam, że jaki sens za każdym razem się prosić? I za każdym razem oni mają inne plany. Wiecie, ja ani razu nie usłyszałam nawet pytania: „Czy może nie potrzebujesz pomocy w opiece nad dziećmi?”. Jak zaczęłam wozić dzieci do niani, to zaczęły się teksty, że niania kosztuje, że benzyna kosztuje, że ja tracę czas i własne pieniądze na nianię lepej przyprowadzić do nich. Kółko się zamyka…
Bo wiecie….. Mój mąż pracując razem ze mną na nianię nie wydawał pieniędzy. Wydawałam ja- matka. Ona zarabiał na pół etatu- 800 zł, ja zarabałam powiedzmy 1200 zł i jeżeli wydaliśmy na nianię danego miesiąca 700 zł- to ja je wydałam, nie mój mąż. Taka cholerna mentalność w małym miasteczku, z którą ja nie chciałam się nigdy pogodzić. W ogóle mi bardzo dużo czasu zajęło przetłumaczenie mojemu mężowi, czy moim dziadkom, że nasze pieniądze są naszymi wspólnymi pieniędzmi i razem je wydajemy. Na nianię oddajemy honorowo po pół z naszych wypłat.
Zawsze byłam honorowa i się nie ugiełam. Zarabałam pieniądze, mój mąż zarabiał pieniądze. Płaciłam niani, zostawały nam małe pieniądze na życie, Pamiętam czasy (jeszcze 2 lata temu), gdy zarobiłam 1000 zł, a 700 zł oddałam niani. Mnie zostawało 300 zł …. Które następnie wydawałam na benzynę. Ale z drugiej strony wiedzałam,że jak nie będę pracować, to nie będziemy mieli nawet tych 300 zł na jedzenie. A jak zamknę się w domu, to będe miała jedną wielką dziurę w CV. A tak może dlatego po przeprowadzce, gdzie nie wysłałam CV, każdy pracodawca na nie odpowiadał.
Pierwsza niania była 18-letnią dziewczyną, sąsiadką z bloku na przeciwko. A moja 6-letnia córka była wówczas 1,5 roczną dziewczynką. Zaczęłam prowadzić kurs języka niemieckiego kilka godzin dziennie, dziecko było jeszcze za małe na przedszkole. Na początku był duży płacz, tęsknota za mamą, ja również tęskniłam za moim dzieckiem, ale też wiedziałam, że jest to jakiś krok w jej samodzielności. Po kilku dniach dziecko się przyzwyczaiło, ja się przyzwyczaiłam, wiedziałam, że źle u niani jej się nie dzieje. Obserwowałam jak moje dziecko staje się coraz bardziej samodzielne i spokojnie mogę zostawić je z kimś innym, mogę pracować i się rozwijać. Sytuacja ta trwałam kilka miesięcy. Justyna następnie zajmowała się Natalką dorywczo, w razie potrzeby dorabiała sobie kilka groszy, a ja byłam najbardziej wdzięczna jej na świecie.
Druga niania to moja najbliższa przyjaciółka. W momencie, kiedy podjęła się opieki nad moją córką, Natalka miała 2 latka. Musiałam nie raz specjalnie dowozić jej dziecko, pomimo wielu zdań, że „mi się nie opłacało”. „Po co płacisz tej niani”? W ogóle wiecie, taka sytuacja- moja przyjaciółka i ja jej oddaję moje zarobione pieniądze. Moja przyjacółka- też Justyna w tamtym momencie sama miała dwie córki- jedno kilkuletnie żywe srebro, drugą córkę bardzo chorą, ale pomimo tego drobiała i zbierała pieniędze na rehabilitację, pampersy czy leki.
Trzecia nianią była również moja przyjaciółka z dwójką dzieci w miejscowości oddalonej od mojej o 10 km. Tak samo nie raz zawoziłam jej już dwoje moich dzieci, kiedy nie miałam nawet po drodze do pracy. Jechałam do miejscowości niani, oddawałam dzieci, wracałam do swojej mieściny i wtedy dopiero jechałam do pracy. Krążyłam kółka, nadrabiałam kilometry, no ale pracować musiałam, ale też chciałam. Gosia ma dwoje dzieci. Mieszka w małej wsi, z której nawet nie ma normalnej komunikacji, aby mogła dojechać do pracy. Wychowuje swoje dzieci, pomagała mi w wychowaniu moich dzieci. Jak napisałam na początku artykulu- nauczyła karmić mojego synka butelką, bo tylko moja pierś wchodziła w grę. Od mamy butli za żadne skarby nie chciał- nawet w moim mlekiem.
Po przeprowadzce na drugi koniec Polski na początku nie potrzebowaliśmy niani. Nawet stwierdziliśmy, że musimy stanąć tu na nogi, aby o jakiejś pomocy zacząć myśleć. Od lipca tamtego roku naszymi dziećmi zajmował się mąż. On jest na rencie (ma stopień niepełnosprawności) i nie pracował z przerwą na staż. W momencie, kiedy na początku marca i mąż poszedł do zmianowej pracy, niania stała się znów potrzebna, bo nie zostawimy naszych dzieci na kilka godzin bez opieki.
Niania jest u nas raz/ dwa razy w tygodniu. Jest młodą mamą niepełnosprawnego chłopca. W tej chwili pieniądze (za opiekę nad naszymi dziećmi) oszczędza na turnus rehabilitacyjny swojego dziecka. Ja cieszę się, że moje dzieci mają nianię, osobę godną zaufania. A Ania- bo tak się nazywa niania- cieszy się, że może sobie dorobić. Bardzo lubię Anię- mam kolejną nową przyjaciółkę w nowym miejscu zamieszkania.
Ja tak naprawdę dzięki opiece niani nad moimi dziećmi, zawsze mogłam pracować i się rozwijać. Czasem jechałam do szkoły lub na jakieś ważne szkolenie. Nigdy nie patrzyłam na to w ten sposób, że muszę oddać komuś moje pieniądze. Opiekę nad dziećmi również potrzegam jako pracę, za którą dana osoba powinna zostać wynagrodzona. I również nie żałuję na tą opiekę pieniędzy. Kiedy ktoś mówi, że płaci niani/ albo ktoś dorabiał jako niania za 5/6 zł za godzinę- Ja mówię, za ile? I nie mogę się nadziwić, bo sama za takie pieniądze nie chciałabym pracować. Naszą nianię znalazłam przez ogłoszenie w internecie/ na grupie facebook’owej.
Dla mnie każda niania moich dzieci, jest moją przyjaciółką. Powierzam jej moje największe dobro i najcenniejsze szczęście. Dla mnie niania jest koniecznym, ale też tym lepszym wydatkiem. Wiem, że moje dzieci są zaopiekowane, dobrze się bawią i jak widzą nianię- rzucają jej się na szyję! Tak ją uwielbiają!!! 🙂
4 comments
Podoba mi się, że szanujesz ludzi i nie piszesz o nich źle. Wielka rzadkość dzisiaj. Pozdrawiam i trzymam kciuki.
Ale to miłe! Jeśli Twoje poprzednie nianie to przeczytają, będą z pewnością się dobrze czuły 🙂 Świetnie, że tak doceniasz swoje nianie 🙂
niania do ktorej mamy zaufanie to skarb. Niestety nie mam takiej osobie i corka rozpoczela przygode ze zlobkiem. Mysle, ze w dzisiejszych czasach rzadko kiedy dzieckiem moga zajmowac sie tylko rodzice/dziadkowie takze niania lub zlobek to standard. Uwazam, ze pomimo calej polityki prorodzinnej mlodym rodzinom wciaz zyje sie ciezko
smutne, ze musisz się tłumaczyć, że masz nianię. Chyba to normalne, że ktoś się dzieckiem musi zaopiekować? I dobrze, że nie zrobiłas sobie dziury CV jak wiele nierozsądnych kobiet, nie myślą, że nie płaca składek na emeryturę i nie rozwijają się, bo po co pracowac, jak się niani oddaje połowę. A potem płacz że nigdzie ich nie chcą do pracy albo że emeryturka mala.