Mam mało kasy na życie, co zrobić? Nie mam kasy, nie mam pracy, nie mam perspektyw. Wysyłam milion CV i nic się nie dzieje. Praca jest, ale nikt mnie nie chce. Nie mam studiów, nie mam szkoły, mam małe dzieci, ale nie mam do nich pomocy, aby móc iść do jakiejś pracy.
Betonowa ściana. Czujesz, że wykorzystałaś/eś wszystkie szanse? Próbujesz zarabiać pieniądze, ale to nic stałego. Są takie miesiące zimowe, w których nie masz możliwości zarobkowych. Chwytasz się wszystkiego jak tonący brzytwy. Mówisz, nie da się. Mówisz, nic z tego wyjdzie. Mówisz, że Twoje życie stoi w miejscu. Nie widzisz wyjścia z sytuacji.
Coś ci powiem.
Jeszcze 4 lata temu. Tak 4 lata temu, mieliśmy jedno roczne dziecko i mieliśmy mało pieniędzy na życie Pamiętam, że po opłaceniu rachunków (nie wszystkich) i raty kredytu wyszło nam, że zostało 3 zł na życie na dzień. Gdy przychodził weekend cieszyłam się, że z piątkiem mamy 3 dni, czyli w zaokrągleniu 10 zł do wydania. Dało się? Oczywiście, że się nie dało. Dziś nie wyobrażam sobie życia za 10 zł za dzień, ale wiem, że ludzie tak żyją. Nasza córka wtedy korzystała z pampersów i jadła mleko modyfikowane i jeszcze z tych 3 zł wycuduj na rzeczy, bez których nie da się funkcjonować. Dziecku nie kupisz?
Jedziesz do znajomej pożyczyć 20 zł na tydzień…. Ona też nie ma. Dzieci się pochorowały, przyszedł większy rachunek za energię i mąż stracił pracę… Mówisz gorzej być nie może? A w sumie dobrze, że są ludzie, którzy cię rozumieją. Razem można ponarzekać i popłakać nad swoim losem.
Dzownisz do kolejnej koleżanki, no cholera to tylko 20 zł. Sorry, Aga mi zostało 30 zł, a pieniądze wpłyną dopiero za tydzień. Jak tobie pożyczę, to sama nie będę miała…
Ty nie masz pieniędzy, obracasz się w kręgu osób, które również ich nie mają.
Dzwonisz do dziadków/ teściów o pomoc finansową. Dla 20 zł wysłuchujesz jak ty to robisz, że ci pieniędzy nie starcza. Masz dość, sięgasz po pierwszą chwilówkę. Jak jedni nie mają, drudzy nie mają, do trzecich nie dzwonisz, nie chcesz się poniżać i pogrążać. Teściowa potrafi podsumować, że przynieś jej twoje pieniędze, ona ci wyliczy…
W domu nerwówka, wieczna nerwówka. Ty patrzysz na męża bykiem. On patrzy na ciebie bykiem. Samochód się zepsuł, siet. Gorzej być nie może. Dziecko zaczyna kaszleć…
Nie masz pieniędzy na jedzenie, skąd masz wziąć na leki? Na ubrania?
Przesliśmy chyba już wszystkie etapy rodziny bez pieniędzy na życie. My nie braliśmy kredytów, bo zamarzyła nam się wycieczka w ciepłe kraje. My nie braliśmy nowego telewizora na raty, od tak. My nie mieliśmy pieniędzy na życie. Zepsuta pralka lub samochód to było apogeum problemów. A jak przyszły większe pieniądze, pierwsza wypłata lub zwrot podatku, to trzeba było popłacić wszystkie zalagłe rachunki, kupić coś słodkiego dla dziecka, pampersy, leki i znów tych pieniędzy nie było.
Najgorszy jest brak stałego dochodu. Brak stałej pracy. Kiedy każdego miesiąca masz inne pieniądze i to w dodatku tak niskie, że jak wpływają na konto to nie wiesz, co masz pierwsze opłacić i z czego znów w nowym miesiącu zrezygnować.
Pamiętam takie sytuacje, gdy w domu były tylko ziemniaki, a na śmietanę nie było pieniędzy. Albo były pieniądze, ale na chleb na drugi dzień. Jak sobie to dziś przypomnę, to nie mam pojęcia jak mogłam tak żyć. Ja młoda osoba, wtedy 25-letnia z pomysłami, z marzeniami, które z miesiąca na miesiąc zastępowały miejsca myślom, jak przeżyć… Zrezygnowałam z drugich studiów licencjackich ze względu na brak pieniędzy. Zrezygnowałam z wielu innych rzeczy.
Ale żyjesz i słuchasz ludzi, że będzie lepiej. I czekasz na to lepiej. Mąż dostał pracę na pół etatu, ty na umowę- zlecenie. Zawsze coś. Już nawet stawka dniowa wynosi 15 zł, gorzej jak coś się zepsuje. Ale nadal czekasz na to lepiej. Robisz wszystko, co w twoich mocach, aby było lepiej. Potem praca na zastępstwo i może zostaniesz na stałe? Nie, nie zostajesz, bo wraca pracownik. Druga praca na zastępstwo… Też tylko na 5 miesięcy, przy kolejnej pracy na zastępstwo przestajesz mieć złudzenia. Dochodzisz do takiego momentu, że lepiej to już nigdy nie będzie. Z wynagrodzenia wydajesz pieniądze na benzynę, na nianię, zostaje ci 300 zł, no ale zawsze coś. To zawsze 300 zł.
Być może też jesteś w takim momencie, że lepiej to już było i dość masz czekania na lepsze jutro. Chcesz wziąć w końcu sprawy w swoje ręce i żyć tak, jak ty chcesz, a nie jak dyktuje ci obecne otoczenie.
Ludzie wyjeżdżają za granicę. Ja również miałam nad sobą widmo wyjazdu za granicę i zostawienie dwójki małych dzieci pod opieką rodziny. Niby to jest jakiś pomysł, to jest jakieś wyjście z patowej sytuacji. Zapłacisz jednak za to rozłąką, zapłacisz za to tęsknotą i zapłacisz za to rozluźnieniem więzi pomiędzy tobą a dziećmi. Z czasem mama lub tata kojarzyć będzie się jedynie z prezentami i szaleństwem zakupowym przez kilka dni.
My już kilka lat myśleliśmy nad wyjazdem… Do lepszego życia. Tylko trzymało nas to, że mieliśmy gdzie mieszkać (mieszkanie rodziny), mieliśmy przedszkole na miejscu, rodzinę na miejscu. Praca albo była albo nie. I ja wiem, to jest cholernie trudne postawić sprawę na ostrym nożu i zadecydować, że koniec kropka. Choćby się waliło i paliło to wyjeżdżamy. Mam kupę znajomych, którzy wyjechali do Warszawy, za granicę i wrócili w rodzinne strony biedować…. Bo jest taniej. Fakt taniej może i jest, ale co to za życie… Wegetować.
Wegetacja, bezradność, wszystkie sposoby wykorzystane.
Jeżeli wykorzystałeś/aś już wszystkie sposoby na zdobycie pieniędzy w swojej okolicy to wyjedź. Po prostu wyjedź. 1/3 rzeczy spakuj, 1/3 rzeczy oddaj, a ostatnią 1/3 rzeczy sprzedaj. Dzieci się przywyczają, znajdą nowe koleżanki i kolegów. Wy pomału też się przyzwyczaicie, zaczniecie otwierać oczy ze dumienia, że można i da się normalnie żyć.
Zaczniecie marzyć… Zaczniece żyć… Zaczniecie doceniać to co macie, czyli siebie.
A jak się przygotować do takiego zabrania wszystkiego ze starego miejsca zamieszkania? Jak się przygotowac na diametralną zmianę całego dotychczasowego życia? Napiszę w kolejnym wpisie.
To się da zrobić. Nie mówię, że wyjazd jest najlepszym sposobem na polepszenie sytuacji finansowej i rodzinnej, ale u nas tak się stało. Nie wyjechaliśmy za granicę, ale w inny bogatszy rejon Polski.
No i trzeba bardzo chcieć. Jak się chce i jest się na maksa zdeterminowanym, to wszystko się uda. Ja ci to mówię. 4 miesiące temu zmieniliśmy całe nasze dotychczasowe życie, nasze i naszych dzieci. Na lepsze, zdecydowanie o wiele lepsze.
16 comments
Też mam za sobą taki etap życia, zresztą do dzisiaj spłacam ówczesne długi…
Ja na szczęście ten etap mojego życia mam już za sobą. Ale faktycznie kiedy podjąłem tą złą decyzję to z długami musiałem sobie radzić przez najbliższe kilka lat. Łatwo jest pożyczyć a oddać już niestety znacznie trudniej.
Szczery do bólu post, ale z dobrym zakończeniem, dobrze, że o tym piszesz. Ja nigdy nie miałam tak złej sytuacji, wręcz karcę się w myślach, że wciąż nam czasem mało, mając tak wiele. Dobrze, że piszesz, niech inni wiedzą, że są perspektywy, że jest nadzieja, że można 🙂
Bardzo osobisty wpis ale tym samym bardzo dobrze trafia do czytelników.
U mnie w domu też było skromnie ale nigdy nie brakowało na jedzenie czy nie było wyliczonych pieniędzy z miesiąca na poszczególne dni.
Ważne jest to żeby nauczyć się szacunku do pieniędzy. Wtedy po prostu jest łatwiej.
Ja tak sobie teraz myślę, jaki to człowiek był głupi w wieku tych 15- 20 lat że zamiast odkładać to wydawał na głupoty. I tego bardzo żałuję.
Jestem na blogu nowa ale chętnie zostanę na dłużej, trzymam za Was kciuki <3
Fajny post 🙂 Szczerze, to własnie miałem podobnie i pamiętam te zmagania. Na szczęście udało mi się jakoś wyjść z tej sytuacji, ale doskonale wiem, jak ciężko jest sobie poradzić 🙂
Gratuluję odwagi w podjęciu dobrej decyzji 🙂
Ważne są takie szczere posty. Jasne, mogę pisać o finansach, ale prawda jest taka, że nigdy, nigdy w życiu nie musiałam się martwić o to, co położyć na chleb albo czy w ogóle go kupię. Żyję więc względnie komfortowo. Ale to, co mnie własnie do minimalizmu czy skromności coraz bardziej skłania to fakt, że wielu ludzi nie ma. Wiele dzieci nie ma. I ciężko mi z tym. Nie ważne, czy to kwestia wyborów życiowych, nieporadności czy losu – stało się i nie potrafią z tego wyjść. A społeczeństwo coraz bardziej się rozwarstwia i nie zauważa się głodnego dziecka, które nie może zrozumieć czym są ułamki, bo burczy mu w brzuchu, a tak ładnie pachnie pączek z plecaka koleżanki. Cieszę się z każdego Twojego sukcesu i że walczysz o lepsze życie. Bo tak jak mówisz – wszystko się da!
Coś o tym pachnącym pączku wiem również… No właśnie ja mam i moje dzieci wiele mają. Wiem również, że pomimo nawet wprowadzonego 500+ wiele dzieci nie ma, bo ludzie nie umieją gospodarować nawet najniższymi pieniędzmi.
Ja dopiero dzięki blogom dokonałam wielkiej zmiany w swoim życiu. W moim rodzinnym domu oszczędzanie nie było „w modzie”. Nie miałam z kim o tym porozmawiać. To dzięki blogom dowiedziałam się jak prowadzić budżet domowy, planować posiłki, zakupy, czym jest minimalizm. Mega znaczenie mają też komentarze zostawiane pod postami. To z nich dowiedziałam się jaki proszek, kawę , czy papier toaletowy warto kupować, bo ktoś to sprawdził, przeliczył , wypróbował. Bezcenne.
Tak, dokładnie. Ja też wiele przyzwyczajeń zakupowych już zmieniłam. W ogóle chyba oszczędzanie nie jest w modzie, interesują się tylko tym, albo osoby, które dobrze zarabiają i nic im nie zostaje, a jednak chciałaby coś oszczędzić. Albo właśnie osoby, które nie mają nic i są przyciśnięte do ściany… I nie mają za co żyć. Najważniejsze, że są blogi, które edukują finansowo zagubione osoby 🙂
U mnie w domu było podobnie i o kasie najlepiej się wcale nie mówiło.
W swojej rodzinie chcę to zmienić. Dzieci należy edukować od samego początku wtedy jest im o wiele łatwiej być przedsiębiorczymi i realizować swoje cele z pozytywnym skutkiem 🙂
Miałam podobnie może aż tak źle nie było jak u Ciebie. Teraz już z górki. Dzięki takiemu kryzysowi przejż
ałam na oczy jak pieniądze mi uciekały, jak czasami bezsensu były wydawane. Gdy miałam największy kryzys to był moment jak u Ciebie roczne dziecko, mąż tylko pracował ale w pracy ciężko szef nie miał zleceń więc my mieliśmy mniej kasy i wszystko pod wydziałem. Wtedy zaczełam czytać różne blogi finansowe i podjełam prace dorywczą zaczynaliśmy się odbijać od dna. Obecnie zmieniona mentalność i nawyki finansowe przynoszą wielkie korzyści.
Podoba mi się taki wpis. Jest całkowicie szczery u taki hmmm motywujący (?). Chyba tak. Że da się inaczej, lepiej i szybciej. Czasami przeniesienie się w inne miejsce daje kopa i ogrom motywacji.
Szczery i emocjonalny wpis. Takich ludzi, którzy z niczego zrobili coś szanuję najbardziej. Nie sposób jest otrzymać coś w spadku, dostać w prezencie. Docenimy to tylko gdy sami na to zapracujemy. Uważam, że nie warto brać kredytów lub pożyczek. Warto jest inwestować wszystko co mamy w rozwijanie samego siebie. Wtedy na 100% znajdziemy coś co nas zadowoli. A jeśli nie to sami stworzymy sobie miejsce pracy. Dzisiaj można to zrobić chociażby przed ekranem monitora 🙂
Gratuluję odważnej decyzji i zmiany! Wchodzę tu co jakiś czas poczytać co u Ciebie słychać, jak Ci się powodzi. Jak wchodzę na Twój blog, czytam jak Ci się wiedzie to mnie to niezmiernie cieszy. Dzięki temu postowi doceniam bardziej to, że jestem z kimś, kto to ze mną pcha ten wózek. Razem raźniej i łatwiej 🙂
Witajcie, opowiem wam moją historię. Jestem matką dwójki dzieci, kiedyś miałam męża i szczęśliwe życie, mieszkanie i pieniądze. Po kilku latach mąż zaczął pić i znęcać się nad nami, zostawiłam go. I zostałam bez środków do życia, z dwójką małych dzieci……zostałam sama w wynajętym mieszkaniu (1300zł na miesiąc, tańszych u nas nie ma), bez pracy (małe dziecko, brak miejsca w państwowym żłobku) i z długami, które zaciągnęłam żeby mieć na życie od rozwodu do czasu, aż załatwiłam świadczenia rodzinne i alimenty. Ale co z tego? Łącznie mam 2000zł z czego muszę opłacić mieszkanie 1300zł, rachunki około 250zł i raty 1000zł….razem wychodzi 2550zł…?…czyli jestem na minusie :/ rat nie płacę, bo z czego….. do pracy iść nie mogę dopóki córka nie pójdzie do przedszkola, ale to wtedy też tylko na jedna zmianę w określonych godzinach. Rodziny nie mam, wiec opieki do dzieci mieć nie będę….jak żyć?????? Znaleźć sobie bogatego chłopa? bez sensu……..czasami mam ochotę skoczyć z mostu. Jedyne co mnie trzyma to to, że jak ja umrę to wtedy moje dzieci odziedziczą po mnie długi. Całe życie poświęcałam się innym, a teraz każdy się odwrócił, nawet rodzice bo są źli że wzięłam kredyt ( nie ważne że nie miałam na chleb dla dzieci przez pół roku, miałam się nie zadłużyć). Nie chce mi się żyć