Jest czerwiec, za moment jedziemy na nasz wyczekiwany urlop nad morzem. Bilet do Kołobrzegu mamy już kupiony. Za dwie dyszki odkupiłam za pomocą jednej z grup mamuśkowych transporter dla kota. Przecież jego na cały tydzień nie zostawimy 🙂 Prawodpodobnie wolny będę miała weekend, ostatnio w domu jestem po kilkanaście godzin na dobę (6/7 godzin spania i kilka godzin podczas, których dzieci są w przedszkolu na zakupy, załatwianie spraw, blog). Jestem już bardzo zmęczona sezonem, ale z drugiej strony cieszę się, że nie muszę jeszcze po nocach pisać dokumentów. Przestałam oglądać telewizję, bo nie mam kiedy. Czytam 3-4 strony książki co dzień przed spaniem. W weekend postanowiłam, że dokończę dla was e-booka. Postanowiłam, że policzę w końcu budżet majowy i ten miesięczny- zaraz połowa czerwca! Popracuję nad projektem, tym całorocznym. Czasem tak myślę, że zachowuję się jak pracoholik- mam wolne w pracy etatowej, biorę drugi etat w domu z dziećmi, no i trzeci na dokładkę etat blogowy! W lipcu opiszę wam wyniki ankiety- wypełniły ją już 84 osoby! Wow, wow, wow! Wyciągnę z niej odpowiednie wnioski i już wiem, czego oczekujecie. Mamy podobne zdanie na ten temat!
# Przeprowadzka- Nasze życie toczy się ostatnio wokół tematu przeprowadzki. Okazuje się, że rynek mieszkań pod wynajem w Strzegomiu jest tak mały, że mieszkania rozchodzą się jedynie pocztą pantoflową. Na dodatek mieszkania, które ukazują się na portalach z ogłoszeniami są tak drogie w utrzymaniu, że całość zamyka się w kwocie ok. 2 tysięcy złotych miesięcznie. Na takie koszty nas nie stać, a jednak przeprowadzić się i płacić wyższe rachunki- to nie nasza bajka. I powiem tak: mamy już zaklepane mieszkanie dwupokojowe w samym centrum miasta. 900 zł najmu + bojler elektryczny oraz ogrzewanie gazowe. Najbardziej obawiam się ogrzewania gazowego, ale z samym bojlerem elektrycznym poza sezonem grzewczym, liczę, że rachunki będą ok. 1200 zł. Więc już plus jakiś jest. Cały czas poszukujemy czegoś z ogrzewaniem miejskim. Ale pogodziłam się z myślą, że musimy lubić, co mamy (już zaklepane), bo być może nic lepszego się nie trafi. W poniedziałek wieczorem ktoś próbował nam się włamać do mieszkania przez okno, mieszkamy na parterze. Podobno blok mamy monitorowany…. Wszystkie klatki schodowe, nad naszymi drzwiami nawet wisi kamera. No i co z tego? No i nic z tego, bo to atrapa. Po prostu kosmos jakiś…
I niby spokojnie, spokojnie, jeszcze 3 miesiące na znalezienie mieszkania, ale już właściciel obecnego dzwoni do mnie:
- Pani Agnieszko, a kiedy przyniesie pani to wypowiedzenie wynajmu mieszkania, bo nie mam żadnego dokumentu?
- Przecież ostatnio w rozmowie mówiłam panu, że wysłałam wypowiedzenie listem poleconym na adres głównej siedziby pana firmy.
- Acha, a no tak tak. To jak poszło listem poleconym, to wszystko w porządku.
Dobrze, że ten człowiek pamięta w ogóle, że u niego mieszkam. O pieniądze już raz zapłacone umie się upominać, ale najważniejszych rzeczy z rozmowy żadnej, kompletnie żadnej nie pamięta. Ale już niedługo… Na zwrotce będę miała potwierdzenie, że odebrał wypowiedzenie umowy najmu, specjalnie zrobiłam taki dopisek. Ja na ogół jestem bardzo spokojna i mega cierpliwa. Naprawdę musi ktoś specjalnie się postarać, aby wyprowadzić mnie z równowagi. Nikt tak dobitnie tego nie umie, jak mój ex szef pan Z. i właściciel obecnego mieszkania.
# Determinacja- Ja nawet zaczęłam się śmiać z mojego uporu i determinacji, bo takie cechy zaczęła przejawiać nasza córka. Akurat, gdy pisałam post o dwóch latach bloga, tworzyłam ankietę dla czytelników i pisałam e-booka stanęła przy mnie córka i pyta, czy zrobimy babeczki. Ja mówię dziecko, a ja tu muszę napisać… Jestem w trakcie pracy… Jutro żabciu, bo jutro ma mama jeszcze wolne. Wiecie co ona zrobiła? Przyniosła foremki na babeczki (z Biedronki) i czytaj mama składniki. Mówię mąka, poszła wyciągnąć mąkę na blat, kolejno jajka, olej, cukier, śmietanę. No i co? No i musiałam z dziećmi zrobić te babeczki 🙂 Postawiła mnie przed faktem dokonanym i koniec. A na dodatek zabrakło nam śmietany, to dodaliśmy mleczko zagęszczone do kawy, zamiast oleju była oliwa z oliwek. Babeczki ku mojemu zdziwieniu wyszły 🙂
#Blog- Praca nad blogiem zaczyna mi zabierać coraz więcej czasu. To już nie jest takie zwykłe „pierdu, pierdu”, tylko naprawdę czuję, że blog (czytelnicy) wymaga ode mnie więcej wysiłku, niż np jeszcze rok temu. Widać to po statystykach i po reakcjach zwrotnych na moje posty. Ja teraz nie mam już takiego przepływu weny, że siadam i w godzinę mam napisany post. Po pracy padam na twarz, często jak mąż jedzie na nockę, ja zasypiam razem z dziećmi. Więc czas zostaje mi tylko w dzień. Wstaję ok. 7 rano, żeby zawieźć dziaciaki do szkoły, a o 14:00, często o 13:00 muszę już być w pracy. W weekendy często ja idę na rano do pracy, wracam o 16:00 tylko po to, aby odwieźć męża do pracy i ja wtedy przejmuję opiekę nad dziećmi. Nieługo opiszę wam taki typowy rozkład tygodniowy, jak ogarniamy rzeczywistość. Moja siostra twierdzi, że na dłuższą metę tak się nie da. A ja twierdzę odwrotnie, że przy pracach zmianowych, tylko taki układ się sprawdza. Ale przestałam wyrabiać i poprosiłam nianię moich dzieci o pomoc w ogarnianiu mieszkania. Raz w tygodniu wspólnie będziemy zabierać się za generalne porządki, kiedy dzieciaki będą w przedszkolu. W pracy również spędzam więcej czasu, niż przeciętny Kowalski. System pracy 160 h w miesiącu mnie nie dotyczy, tym bardziej w sezonie. Oczywiście może, ale to wiąże się z niższymi zarobkami. Często muszę wybierać, wziąć dzień wolny w tygodniu na poczet pracującego weekendu. W weekend więcej zarabiam. Moja wypłata zależy ode mnie. Mogę pracować tylko w tygodniu i dostawać wynagrodzenie ciut wyższe, niż najniższa krajowa. Swój grafik muszę dostosować do grafiku mojego męża. Czuję się ostatnio bardzo przytłoczona wszystkimi obowiązkami. Mam nadzieję, że urlop nad morzem mi to wynagrodzi. Odpocznę, naładuję baterie, poczuję powiew świeżości i wrócę jeszcze bardziej zmotywowana do pracy nad blogiem. Praca w restauracji- to jeden etat, dom i rodzina- to drugi etat, a blog- to w tej chwili już mój trzeci etat. Połączyć te wszystkie role ze sobą jest bardzo trudno.
Ale cieszę się, że czytacie, że jesteście! I dostałam masę odzewu w postaci wypełnionych ankiet! 🙂
11 comments
Czytamy czytamy 🙂 I tak to jest – że czasami jakiemuś tematowi trzeba odpuścić – gdy człowiek nie wyrabia z innymi. Albo – gdy najdą go chwile zwątpienia i zastanawia się po co to wszystko i czy warto 🙂 No niestety – blogowanie to nie zawsze sama przyjemność i nie zawsze wena dopisuje. To czas – którego bywa że brakuje. Ja mimo wszystko trzymam za Was kciuki i będę tu zaglądać. Nawet jeśli częstotliwość pisania będzie mniejsza. widzę że ciśniesz książkę Michała Szafrańskiego 🙂 Ja zaczęłam od Pata – i też polecam – mocno inspiruje i motywuje 🙂
Ps. A dzieciaki – tak już mają że nie odpuszczają. Moje też. Szkoda że my dorośli nie bierzemy z nich przykładu
Teraz na tapecie książka: Bogaty ojciec i biedny ojciec- zmienia myślenie, oj zmienia 🙂
Brak czasu, zmęczenie, niedospanie- to cena sukcesu według Kamili Rowińskiej. Czasem ludzie osądzają kogoś, bo ten ktoś ma, bo ten ktoś coś, ale jaką ten ktoś drogę przeszedł do tego etapu? 🙂 Pewnie na urlop laptopa i internet zabiorę również, żeby nadrobić bloga w deszczowy dzień :p Nawet zaczęłam stosować się do wskazówek Michała, z kazdej książki wyciągam lekcje 🙂 Książkę Pata też przeczytam- na urlopie być może hheh
Aga jak przeczytasz Kiyosaki’ego polecam Ci – bogaty albo biedny – po prostu różni mentalnie. Ta książka miesza jeszcze bardziej 😀 i po niej mysli się jeszcze więcej. Takie uderzenie obuchem za pierwszym razem 🙂 pozdrawiam
Widać że blog z wpisu na wpis co raz bardziej się rozwija i to bardzo cieszy. Najgorsza rzecz jaką można to zrobić to odpuścić sobie na jakiś czas blogowanie. Potem bardzo trudno znowu zabrać się za pisanie.
Powodzenia. Dbaj o siebie, no na dłuższą metę to może skończyć się wypaleniem. Dobrze, że blog jest Twoją pasją – dzięki temu, to nie tylko etat ale i jakieś chwile oddechu, ale i tu trzeba zachować równowagę.
A ja się zastanawiam, czy nie bierzesz bloga za bardzo na serio i to Cię stresuje? Bądź sobą, pisz od serca, ludzie dlatego tu wchodzą 😉 Nie o to chodzi, żeby blog wyewoluował w stronę kolejnego „profesjonalnego” bo takich jest na pęczki. Ty się liczysz 😉
Dzięki za sprowadzenie na ziemię 🙂
Wiesz, nie chodzi o to, że masz nie zarabiać na blogu, bo to też jest okej, ale nie idź w tę stronę cco wszyscy. Ja nieraz z ochotą wchodziłam na jakąś stronę i ze smutkiem zauważałam mój spadek entuzjazmu – bo autorowi pomyliły się priorytety i zbyt nachalnie z frajdy usiłował zrobić źródło dochodu – takie rzeczy się czuje i to sutkuje odpłynięciem czytelników. Więc przemyć gdzieś jakiś link, wprowadź jakiś produkt, ale się nie zatracaj, wtedy paradoksalnie możesz odnieść najwięcej korzyści 😉
I żebym była dobrze zrozumiana – nie chodzi mi o to, żebyś nie zarabiałą, tylko żebyś została przy tym sobą 😉
PS. Gdybyś się nudziłą w tym Kołobrzegu dawaj cynk, to nie tak daleko ode mnie ;P
Ja też tak mam, że czasami czuję, że potrzebny jest mi odpoczynek. Gdy jestem mniej kreatywny, mniej dynamiczny wiem, że potrzebny jest mi wyjazd poza miasto – i to właśnie w sobie lubię, organizm mówi dość – ja się dostosowuję. Wymagało to ode mnie wypracowania nawyku przez kilkanaście miesięcy, ale udało się 🙂
Zapowiada się fajnie rozwijany blog:) To jest mój pierwszy artykuł który czytałem 😉