Jeszcze kilka miesięcy temu nie sądziłam, że można w Polsce zarobić więcej, niż najniższa krajowa. Powiem więcej, nie wierzyłam w to, że ja więcej mogę zarobić. Przeprowadzając się z Warmii na Dolny Śląsk ustawiłam nam pułap 1460 zł dla jednego z nas plus renta męża, 500+, zasiłek rodzinny, abyśmy na początek po prostu się utrzymali w wynajętym mieszkaniu. Jak w hotelu zaproponowali mi 1800 zł na rękę skakałam z zachwytu. Dziś pracuję od poniedziałku do piątku w szkole, weekendami dorabiam w hotelu i w samym już październiku ja jedna! zarobię 3000 zł. Zaczęłam otwierać oczy ze zdumienia… Ja nie sądziłam, że kiedykolwiek, ale na pewno nie za chwilę, że zacznę przynosić do domu takie pieniądze. Ja raz na rok jak dostałam zwrot podatku 3000 zł- dla mnie to były mega pieniądze, a dziś takie mogę mieć co miesiąc. I wiem, że to nie koniec. Za dwa lata mogę być w zupełnie nowym miejscu pracy i pracować za dużo większą stawkę. Mogę się cały czas rozwijać, cały czas uczyć i walczyć o kolejne podwyżki…
# mentalność– pomału zmieniam swoje myślenie, pomału wzrasta moje poczucie własnej wartości. Gdy dzwoni moja babcia i mówi: a może lepiej bliżej praca? Ja mówię:
- tak babciu za rok jak zrobię awans zawodowy i jak zaproponują mi stawkę lepszą, niż mam w dzisiejszej szkole.
- babcia mówi: ale lepiej dziecko bliżej i za mniejsze pieniądze.
- Ja mówię: babciu nie, nie będę pracować za mniejsze pieniądze już nigdy.
- Babcia mówi do mnie, a może wy wrócicie z powrotem, w końcu za darmo mieszkaliście?
- Ja mówię, babciu za jakie za darmo? Rachunki i tu i tu trzeba płacić 🙂 I jeść.
I wiecie co? Jak przejrzałam na oczy, że jednak doświadczenie pewne mam, wykształcenie również pomimo tego, iż bez magistra- to zaczęłam mieć poczucie, że coś w życiu straciłam. Tu nawet nie chodzi o rodzinę i dzieci. Ja mam wrażenie, że pod względem zawodowym kilka lat tkwiłam w miejscu. Z drugiej strony te tkwienie w miejscu również dało mi jakiś obraz siebie- praca na wieczne zastępstwa bez przyszłości, działalność gospodarcza, korepetycje, prowadzone kursy językowe. Ja mam wrażenie, że mogłabym więcej i więcej, tylko mi doby brakuje, bo przecież spać trzeba 🙂 Zachłysnęłam się nowym życiem strasznie! Bardzo chciałabym nadrobić stracony czas, ale tak się nie da. No jakoś nie umiem sobie tego przetłumaczyć, że tak musiało być i koniec. Za to mam cudowną rodzinę i dopiero teraz zaczynam wydreptywać poważne kroki w mojej karierze zawodowej. Tutaj dopiero mogę się rozwinąć i iść pewnym krokiem do przodu nie oglądając się za siebie.
# Wow, wow, wow! – jest połowa października i zaczynam przyzwyczajać się do myśli, że jestem mieszkanką Dolnego Śląska. Gdy ktoś pyta mnie, skąd jestem, skąd dojeżdżam do pracy- odpowiadam: ze Strzegomia! I przestaje mnie to dziwić. Za to zaczynam ekscytować się wyjazdem w rodzinne strony na Święta Bożego Narodzenia. Mija mi już okres takiego WOW!, że jest tu niedaleko np jakiś fajny koncert, że widać tu góry, jedzenie w McDonaldzie przestało być prawdziwą wycieczką, a zaczęło być takim stałym powtarzanym się schematem. Nawet dzieci już tak się nie fascynują latającymi samolotami nad ich głowami. Tory i szynobusy nie wywołują dziś zdumienia. Zaczynamy czuć się jak u siebie. Teraz jesteśmy „u nas” a nie tam gdzieś na wygnaniu. Mieszkamy tu i tu jest teraz nasze miejsce.
#samochód- nasza Corsinka zaczyna się sypać. Coraz więcej trzeba w niej robić, coraz mniej czuję się bezpieczna jeżdżąc tym autem gdziekolwiek. Cały czas coś huczy, coś buczy, czasem powietrze zejdzie z koła… We wrześniu spalił się cały układ elektryczny o mało nie paląc silnika. Pod koniec kwietnia trzeba będzie się z autem rozstać na złomie, jednak nie wiem skąd weźmiemy pieniądze na starszy, lepszy model. Nie mam pojęcia, czy poświęcić kolejne weekendy przez kolejne 3 lub 4 miesiące prowadząc kursy np niemieckiego lub dorabiając w jakiejś restauracji… Boję się, że sił mi zabraknie… Czy wziąć kolejny kredyt… Na 3 lub 4 tysiące, w końcu drogi tu dobre, a auto w dobrym stanie kilka lat pojeździ… Te rozważenia zostawię sobie na początek nowego roku. Być może mąż zostanie na stałe zatrudniony… Być może wpadnie jakiś mega bogaty św. Mikołaj w te święta. Samochód to jest moje największe zmartwienie na dzień dzisiejszy.
# A poza tym- dobrze nam się tu mieszka, łatwiej nam się żyje, wszystko wydaje się dużo łatwiejsze, niż jeszcze pół roku temu. no i tylko ta tęsknota za bliskimi przyjaciółmi, których zostawiliśmy…. Nawet jesień wydaje mi się inna… Nie poczułam sierpnia, nie widziałam masy kombajnów i traktorów na drogach jadących na pola, nie zobaczyłam tego pędu przed burzą aby zebrać jak najszybciej plony… Nie widzę dookoła tych pól zapadających w sen zimowy… Jest całkiem inaczej. Lecz jest dużo cieplej, niż na Warmii i Mazurach. Jak telefonuję do rodziny, to tam ciągle pada i jest brzydko. Choć z pogody mamy w tym roku uciechę. Pisząc ten wpis u mnie na kalendarzu jest 15. października, wyszłam dziś w bluzce na krótki rękaw wynieść śmieci i wyobraźcie sobie- nie zmarzłam 😉
W kolejnym tygodniu ukaże się podsumowanie budżetu wrześniowego. Wybaczcie, ale w weekend 14-15 po prostu się nie wyrobiłam… Za to w październiku mamy wyzwanie, aby nie wydać na jedzenie nie więcej, niż 1000 zł… Płacimy za żywność wyłącznie gotówką. 3-majcie za nas kciuki 😉
21 comments
Ten post jest przepełniony radością, aż się udziela, gdy go czytam! Ogromnie się cieszę waszym szczęściem i uważam, że podjęliście słuszną decyzję z przeprowadzką.
Jeśli mogę doradzić, co z samochodem, to poświęciłabym chociaż część weekendów na dorobienie jak najwięcej, by ewentualnego kredytu brać jak najmniej. Niestety takie samochody za 4-5 tys. też się dosyć często psują, ja tak kiepsko trafiłam, że po niecałych dwóch latach chcę go sprzedać i zapomnieć, bo jednego miesiąca musiałam włożyć np. 3 tys. na naprawy. :/
U nas to samo było z pierwszym samochodem. Drugi dobrany z kolegą, który znał się na rzeczy- autko za 2800 zł jeździ z nami już 4 rok. No, ale już jego koncówka…
ostanio na imprezie rodzinnej rozmawialiśmy na temat samochodów i jeden z gości powiedział , że w obecnych czasach kupowac auto to tylko maxymalnie do 15 tysięcy złotych i szczerze mówiąć pozniej popatrzyłem troche na rozne ogłoszenia i wiele ciekaych aut w takiej cenie mozna dostać i wiaodmo ze nie beda to nówki ale nawet dobrego 12 latka mozna ogarnąć…
pozdrawiam
Mnie też ucieszy bardzo nastrój autorki. Super, że nabierasz wiary w siebie i w swoje możliwości. Zaczynasz się cieszyć przyszłością 🙂 Umiesz się cieszyć z wszystkiego i to ważne, i bardzo potrzebne w życiu. Właściwe nastawienie. Mam tylko nadzieję, że nie przesadzisz z ilością pracy. Dzieciaki są bardzo ważne, nigdy nie będą miały już tyle samo lat. Ale wszystko można poukładać, tak żeby było równie ważne 🙂 Trzymam kciuki za ciąg dalszy i jestem w szoku, że jeszcze jesteś w stanie pisać bloga 🙂
Jakieś hobby trzzeba mieć i fajnie jest się dzielić radością 🙂 Hobby = blog 🙂
Kredyty potrafią pochłąnać naprawdę… Jak ja widzę wszystkich moich znajomych, kredyt na mieszkanie, kredyt na samochód, a prace nawet nie do końca stabilne, już nie mówiąc o beznadziejnych zarobkach.
Taki znak czasów? Najgorzej jest w momencie, gdy człowiek nie ma ani grosza oszczędności. Wtedy zaczyna się wszystko sypać.
nie brałabym w takiej sytuacji kredytu na samochód-kupiłabym go w okolicach kwietnia/maja za cały zwrot z podatku
a na wakacje bym oszczędzała już od teraz
po ogarnieciu się priorytetem jest mieszkanie-chyba lepiej płacić rate kredytu na poziomie 1 tys niż tyle samo na wynajem?…
komunalne , mieszkanie + , lub własne-może z rynku wtórenego do remontu?
ale najpierw należałoby pospłacać kredyty konsumpcyjne, i nie brac niestety kolejnych…
No właśnie mój US uwielbia przelewać zwrot podatku w ostatim terminie po upływie ustawowych 3 miesięcy, zapewne termin przekroczy maj… czerwiec. Nie chcę mieć znów takiej sytuacji, że zwrot nastapi 27 kwietnia, a ja 27 kwietnia muszę juz mieć samochód. Nie wiem… co zrobimy, na razie czekamy na informację, czy mąż zostanie zatrudniony na stałe. Przejadę się tez na przegląd (dodatkowy) jeszcze pod koniec jesieni z pytaniem, czy jest jakakolwiek szansa, że nasz Opel w kwietniu przejdzie przegląd, a jeżeli tak, to co trzeba w nim zrobić. Zorientować się ewentualnie, ile w niego jeszcze trzeba będzie włożyć.
ehh to słabo z tym zwrotem…mój US oddaje nieraz po tygodniu…
samochód jest dla was niezbędny-chyba ze zamieszkacie tuz przy twojej pracy, a mąż by dojezdzał
Chyba nie da rady… No właśnie ja już 3 rok dostaje zwrot praktycznie po 3 miesiącach, w tym roku liczyłam na szybszy zwrot przy przeprowadzce i się przeliczyłam. Mąż nie miałby dojazdu, gdybyśmy zamieszkali przy mojej pracy, a też nie wiem czy moja praca to tak na naprawdę dłużej. Nie wiem, czy po roku nie będę miała dość dojazdów i nie poszukam czegoś bliżej. Zawsze godzinę wcześniej wrócę z pracy i dłużej pośpię.
Ale chyba już nie należycie do tamtego Urzędu Skarbowego co wtedy?
Rozlicza się w Urzędzie właściwym dla miejsca zamieszkania więc chyba macie nowy US:)
Wydaje mi się, że należymy do US tam gdzie jesteśmy zameldowani. Też otatnio nad tym gdybałam… Tu mieszkamy, ale zameldowani jesteśmy tam.
Nie. Rozliczasz się w US, gdzie masz wskazane miejsce zamieszkania. Mieszkam w Warszawie i jest to strasznie denerwujący proceder. Wiele osób mieszka tutaj po 5,10, czasem więcej lat, a rozliczają podatki setki kilometry dalej. Na co dzień korzystają z wszelakich udogodnień, a niestety nie składają się na kompletnie nic.
A to na nawet o tym nie wiedziałam, dzięki wielkie 🙂
Już teraz nie będę mieszać, ale od nowego roku wskażę nowy urząd skarbowy, a i jeszcze przejadę się do urzędu w celu dopytania. Dzięki bardzo 🙂
Fajne zmiany 😉 Musisz się teraz odnaleźć 🙂
Ja przez lata pracowałam na umowę zlecenie albo 3/4 etatu. Jak dostałam pierwszą pracę na etat za 2000 zł brutto to czułam się bogata 😀
Co do samochodu – nasz właśnie zaczyna się psuć, więc łączę się w bólu.
No właśnie ja tez 3 lata umowa-zlecenie, umowy o dzieło, 3 zastępstwa na kilka miesięcy i w końcu jakis normalny etat 🙂
Z Twojego postu przebija się radość. Człowiek czytając sam do siebie się uśmiecha. To naprawdę fantastyczne, że ludzie potrafią tak kreować swoją rzeczywistość. Super też jest to, że nie zamierzasz stanąć w miejscu tylko iść do przodu. Ktoś mógłby zarzucić, że chodzi o pieniądze. „Pieniądze szczęścia nie dają, ale w nim pomagają”. Jakie to wyświechtane, a jakie prawdziwe. Naprawdę szczerze Wam gratuluję. Generalnie, nie lubię nikomu mówić jak żyć. Strasznie mnie kłuje jednak oszczędzanie na jedzeniu. Jeść trzeba zdrowo. Zdrowe jedzenie niestety kosztuje. To jedzenie nas kształtuje, daje nam siłę do działania, wspomaga nasz mózg. Oszczędzanie na tym jest dla mnie wątpliwe. Niemniej jak wspomniałem – działacie po swojemu. To taka tylko moja uwaga.
Ja pamiętam doskonale jak gdzieś na przełomie lat 1999/2000 zarabiałem najniższa krajową która wtedy wynosiła bodajże 600 czy 700 zł. Oczywiście było to dla mnie mało, ale też nie miałem wtedy dużych wymagań i jak ktoś by mi później powiedziała że kilka lat później będę zarabiał co miesiąc min. 2000 zł to pewnie bym skakał pod sam sufit ze szczęścia. Jednak ostatnio czytałem nowy art. na blogu Michała Szafrańskiego który dokładnie w tym samym czasie gdy ja zarabiałem te 600 zł, miał dochód miesięczny 13-14 tyś zł.. No cóż 😉
Hehe są lepsi 😛 ale serio, serio można więcej zarobić, tylko trzeba chcieć i dążyć do tego celu lecz nie za wszelką cenę 🙂