Tego wpisu miało nie być. W zasadzie to dla mnie plan na życie można mieć na dwa, trzy lata, maksymalnie na pięć lat. W każdym momencie nasz plan na życie może zrobić bolesne JEBS. Tego wpisu miło nie być, ponieważ miałam najpierw ponadpłacać mniejsze kredyty, a dopiero może za rok zdecydować się na studia magisterskie, które kosztują 5 tysięcy złotych za jeden rok. Za dwa lata jest to w sumie 10 tysięcy.
Dlaczego studia magisterskie? Dlaczego akurat studia? Dlaczego nie inaczej? Dlaczego spłata kredytów nie jest na pierwszym miejscu?
Doszłam do wniosku, że nie chcę wiązać reszty mojej ścieżki zawodowej ze szkolnictwem. Nie czuję tego. Praca w szkole nie sprawia mi żadnej radości. Nie czuję żadnej satysfakcji. Jak wróciłam do szkolnictwa w kwietniu to usłyszałam od kilku osób zdanie: „ja wiedziałam, że ty wrócisz do pracy w szkole prędzej czy później”. Szkoda tylko, że ja sama nie miałam takiej pewności. W pewnym momencie wypaliłam się. Wróciłam do pracy w szkole, aby przełamać schemat w głowie, że każdy dyrektor jest zły, że współpracownicy są źli. Schemat przełamałam. Panią dyrektor w szkole mam świetną, a współpracownicy są ok. Wracając do szkolnictwa nie miałam żadnej misji do wykonania. Od tak, chciałam gdzieś dorobić do korepetycji. Jednak ja swojej przyszłości w szkole nie widzę. Postanowiłam, że przepracuję jeszcze rok ucząc kilka godzin tygodniowo na umowę- zlecenie. Nie zacznę od września awansu zawodowego na nauczyciela kontaktowego. Nie lubię tworzyć papierologii dla samej idei awansu. Praca w szkole ma mi wystarczyć na opłacenie czesnego na studiach magisterskich, abym następnie zmieniła ścieżkę zawodową. Tyle.
Postanowiłam się cofnąć myślami do czasów marzeń z liceum. Gdzie ja wtedy chciałam iść? Na jakie kierunki studiów wtedy składałam dokumenty? Dlaczego akurat tam? Wiedziałam wtedy, że chcę pomagać dzieciom i ten cel przyświeca mi po dziś dzień. Lubię tematy opieki nad dziećmi, a DDA jest moim konikiem.
Pedagogika opiekuńczo- wychowawcza oraz praca socjalna– takie były moje pierwsze kierunki studiów z wyboru. Niestety, nie dostałam się ani na jeden kierunek, ani na drugi. Za drugim naborem na studia dzienne dostałam się na nauczanie języka niemieckiego w Kolegium Nauczycielskim oraz na polonistykę. Serce mówiło mi- polonistyka! Pisałam świetne rozprawki, wypracowania, dodatkowo wygrywałam konkursy poetyckie, na których recytowałam własne wiersze. Matka powiedziała, idź na niemiecki, bo inaczej zakopiesz się w książkach. W trakcie studiów z języka niemieckiego na drugim roku miałam egzamin komisyjny, chciałam z tych studiów zrezygnować. Czułam, że to do końca nie to. Znów moja mama nie pozwoliła mi na to. Przecież został mi ostatni rok licencjatu! A ja chciałam iść na zaoczne studia z pedagogiki opiekuńczej i iść do pracy. Skończyłam licencjat, spełniłam marzenie matki. Moja mama zawsze marzyła w młodości, aby iść na germanistykę. Nigdy marzenia nie spełniła. Zrobiłam to za nią.
Na studia na magisterskie nie poszłam, ponieważ:
1. Nie miałam pieniędzy (nie mogłam znaleźć żadnej pracy)
2. Nie mogłam znaleźć pracy w wyuczonym zawodzie ( więc po co płacić na studia magisterskie?)
3. Nie wiedziałam jaki kierunek chcę studiować dalej (skoro i tak nie mogłam znaleźć pracy na stałe w wyuczonym zawodzie)
Miałam pieniądze na kontynuację nauki do ukończenia 25 roku życia. Poszłam do bezpłatnej szkoły policealnej na kierunek: Technik Hotelarstwa. Następnie zaczęłam praktyki jako kelnerka i recepcjonistka- i zostałam w pracy w knajpie na sezon bez umowy- zawsze to coś, zwłaszcza z jednym małym dzieckiem na utrzymaniu. Gdzieś ten niemiecki zaczął mi się przydawać.
Gdy syn skończył pół roku załapałam się do szkoły na zastępstwo. Tak mi się spodobało, że zaczęłam zastanawiać się, jaki kierunek zrobić, aby w końcu dostać się do szkoły na stałe. Na rozum wybrałam pedagogikę wczesnoszkolną. Niestety, na studia magisterskie w Olsztynie nie miałam szans. Ministerstwo edukacji jeszcze wtedy (2014 rok) nie wytyczyło takiej ścieżki edukacyjnej dla nauczycieli przedmiotowców (nauczanie to jednak nie pedagogika). Poszłam na studia podyplomowe 3- semestralne. Pomyślałam, jak nie drzwiami to oknem. Po drugie takie studia będą tańsze, niż magisterskie. Skończyłam edukację wczesnoszkolną i wychowanie przedszkolne, ale pracy w zawodzie nadal na stałe nie mogłam znaleźć.
W sumie mam skończone 3 kierunki studiów nauczycielskich i 1 kierunek dodatkowy- technika hotelarstwa. Do czasu przeprowadzki (połowa 2017 roku) przeczołgałam się na zastępstwach jeszcze przez dwie szkoły, jedną knajpę bez umowy. Otworzyłam działalność gospodarczą, którą też zamknęłam. Chociaż biorąc pod uwagę prace po przeprowadzce- w hotelu, w restauracji, w dwóch szkołach i korepetycje jakie w tej chwili prowadzę- doświadczenie zawodowe mam takie, że hej! Nie boję się żadnej pracy. Przez moment po ukończeniu licencjatu byłam w Niemczech jako opiekunka osób starszych (zanim pojawiły się dzieci), pracowałam też w polu, aby zarobić na początek studiów licencjackich. Być może dlatego dziś jestem elastycznym pracownikiem- mogę pracować w trzech miejscach. Nie ma dla mnie różnicy, czy to praca umysłowa, czy fizyczna. Ja po 5 godzinach pracy w szkole wracam tak styrana, jak po 15 godzinach pracy w restauracji. Tak mam zmęczoną głowę i ten hałas na przerwach. Z kolei udzielając korepetycji dla dzieci z rodzin zastępczych i rodzinnych domów dziecka- w zasadzie nie pracuję. Uwielbiam po prostu te dzieciaki i ich opiekunów. W pewnej chwili pomyślałam i to samo mówiłam na live’ach w grupie, że historia zatoczyła koło.
Piszę książkę na temat mojego życia w alkoholowym domu, następnie w domu dziecka. Analizuję zapiski mojej mamy alkoholiczki z meetingów AA. Przecież to jest coś co ja lubię! Więc dlaczego mam się dusić dalej w szkolnictwie? Bo jestem nauczycielką z wykształcenia? Wcale nie muszę.
Postanowiłam spełnić moje marzenie w wieku prawie 32 lat. 14 lat po maturze. Chcę pracować jako wychowawca w placówce opiekuńczo- wychowawczej lub w placówce socjalizacyjnej. Praca ta zgadza się z moją misją życiową, z moimi wartościami oraz celami. Studia- jest to jedyna droga, aby to marzenie spełnić. Bez rozpoczętego kierunku studiów- nikt mnie w takiej placówce nie zatrudni.Z jednej strony serce mówi: Idź! Rób w końcu to, co kochasz! Z drugiej strony rozum mówi: Przecież ty tam będziesz słabo zarabiać. To prawda, na początku moje zarobki nie będą szałowe. Jednak wiem, że ja jestem „kobietą pracującą- żadnej pracy się nie boję”. Na pewno nie będzie tak, że praca w placówce będzie moim jedynym dochodem. Do tej pory przecież zdążę wydać książkę 🙂
Poza tym myślałam o tym, że ponadpłacam długi, a na studia pójdę za rok. Wiecie, ile ja w ten sposób planów odwlekłam w czasie i nigdy nie spełniłam? A co będzie jak za rok samochód zrobi JEBS (jakiś dzwon np) i trzeba będzie tutaj kasę wyłożyć. Albo umowa zlecenie z korepetycji będzie mi się kończyć i bałabym się podjąć takie zobowiązanie finansowe, jak studia magisterskie. Albo jeszcze inne gorsze JEBS, o którym nie chcę myśleć. Ojciec może mi się zapić i będę w sądzie walczyć o umorzenie długów po nim. A to już będzie dług w urzędzie skarbowym. Ojciec przepił pieniądze ze sprzedaży mieszkania, a podatku od „wzbogacenia” nigdy nie zapłacił…
WIĘC TERAZ ALBO NIGDY!
– Teraz mam pieniądze na studia magisterskie;
– Pracuję nawet w wyuczonym zawodzie;
– Pieniądze na studia spokojnie zarobię. Jak nie tu, to tam;
– Dziadek będzie z wnuczki dumny, że w końcu będzie druga pani magister w rodzinie;
– Dokonam zmiany całej mojej dotychczasowej ścieżki zawodowej!
A tak serio. Terapia psychologiczna otworzyła mi oczy na wiele kwestii. Zawsze ktoś za mnie decydował. Zawsze to ktoś mi doradzał. Zawsze ktoś mnie krytykował. A ja robiłam wiele rzeczy w życiu, aby pokazać innym, jaka to silna nie jestem. Jaka ambitna. Bałam się opinii innych ludzi, dlatego zawsze innych ludzi pytałam o zdanie. Nie podejmowałam wyzwań w życiu z obawy, co inni sobie pomyślą. Pierwszym ważnym wyzwaniem była przeprowadzka na drugi koniec Polski, drugim ważnym wyzwaniem była i jest terapia psychologiczna. Trzecim ważnym wyzwaniem jest spełnianie własnych marzeń i realizowanie się. Długi też spłacę. Mam tylko dylemat, czy 3 tysiące złotych przekierować na ratę za pierwszy semestr studiów, czy spłacić średni kredyt. Z kolei jak spłacę średni kredyt, studia mogę opłacać miesięcznie w ratach. Żadna decyzja nie będzie zła. Do czwartku mam czas na decyzję- wtedy podpiszę umowę z uczelnią wyższą we Wrocławiu.
38 comments
Skończyłam opiekuńczo-wychowawczą licencjat i magister, podyplomówkę z edukacji wczesnoszkolnej, przedszkolnej, oligofrenopedagogiki. Ostatecznie wylądowałam na pracy socjalnej którą właśnie kończę. Mam nadzieję że w tym się w końcu odnajdę.
To tez ładnie! 🙂 Dlatego nic nie jest na zawsze, plan można mieć do czasu, a coś się… zepsuje, albo przestaniemy to czuć. Po prostu.
„Nie warto czekać całe życie.
Trzeba chłonąć każdy dzień i się nim cieszyć. Rano być wdzięcznym za to, że się obudziliśmy, a wieczorem dziękować za to, że mamy zapisaną kolejną kartkę z kalendarza naszego życia” to cytat z książki, którą właśnie czytam. A doskonale pasuje do Twojej sytuacji. Nie ma co czekać, trzeba żyć tu i teraz, spełniać własne marzenia. Dostosowywanie się do cudzych marzeń jest błędem, za który płacimy własnym życiem. O czym zdążyłaś się już niejeden raz przekonać.
Zrób to, na czym najbardziej Ci zależy. Ten moment już się nie powtórzy, łap okazję.
Pozdrawiam serdecznie z Wrocławia.
Super! Ja dalej nie wiem co chciałabym robić w życiu, a co za tym idzie – nie myślę o studiach…
A Twoja pani psycholog o tym wie? Pytam, bo słyszałem kiedyś, że w czasie psychoterapii nie należy podejmować ważnych życiowych decyzji.
Nie wiem skąd takie twierdzenie 🙂 To właśnie podczas psychoterapii człowiek dochodzi do rozmaitych wniosków. Psycholog nie decyduje o moim życiu. Ja sama mam dojść (przemyśleć sprawę) dlaczego wcześniej podjęłam taką decyzję a nie inną. Przecież psycholog mi nie zabroni 🙂 Z resztą rozwój samego siebie jest również w pewien sposób leczeniem duszy 🙂 poza tym na początku każdej sesji omawiam z panią psycholog to, co na bieżąco dzieje się w moim życiu. Dopiero kilka minut później przechodzimy do tematu, którym chcę się zająć.
Agnieszka super ze znalazlas cos co chcesz robic 🙂 jednak na twoim miejscu spalcilabym mniejszy kredy I studia placila w ratach jezeli nie masz dodatkowych oplat za placenie w ten sposob (zawsze mozesz dozbierac I np za drugi semester zaplacic calosc od razu) a tak przynajmniej pozbedziesz sie jednego zobowiazania które drenuje ci kieszen a nic nie daje w zamian. Pozdrawiam
Ehhh ja znowu „pohejtuje” a co mi tam.
1. sprawa to, źle liczysz pieniądze. Jeśli te 3 tysiące przeznaczysz na spłatę 3 z najmniejszych kredytów i nadpłatę 4 to do budżetu uwolnisz prawie 2x więcej środków – liczę to na podstawie danych jakie poddałaś w lutym tego roku. Do tego chyba zwrócą ci nadpłacone odsetki które można wrzucić w kolejny kredyt. W ten sposób łatwiej ci będzie płacić miesięczne raty za studia.
2. Marek ma rację w trakcie prawdziwej terapii DDA przez którą nie przechodzisz, szczególnie ostatnie 6 miesięcy niezalecane jest podejmowanie ważnych życiowych decyzji ponieważ jesteś bardzo rozbitą emocjonalnie osobą.
3. Wydaje mi się, że po raz kolejny w swoim życiu zaczynasz zamieniać się w chomika na karuzeli i przeorganizowywać je w jedyny znany ci sposób. Studia, nowa droga kariery, „nowe życie” i znowu na kredyt – do twoich zobowiązań trzeba będzie doliczyć 10k długu do spłacenia.
4. Moja rada to przesunąć rozpoczęcie studiów o rok, w szkole pozostać 2 lata, przez ten czas pracować jak mała i biedna mróweczka – pospłacać wszystkie kredyty poza tymi 2 największymi. Oraz najważniejsze – zbudować fundusz awaryjny z prawdziwego zdarzenia!!! Nie publikujesz od dawna podsumowań miesięcznych więc ciężko mi ocenić jak stoisz od strony finansowe, ale z tego co było wcześniej wychodzi mi, że masz dużą szansę przez te studia znowu popłynąć finansowo.
5. Mam nieodparte wrażenie, że blog zmienił się z rzeczowego raportowania twojej walki z długami zmienił się w bloga ja i moje życie. Swoją drogą bardziej interesujące dla mnie jest rzeczowe podejście i tylko od czasu do czasu wrzucenie jakiejś osobistej informacji.
Wiem, że mogę brzmieć brutalnie i mało emfatycznie. Niestety dla mnie i mojego otoczenia tak już wyrosłam. Nie robię tego by być niemiła. Ale naprawdę szczerze wydaje mi się, że powinnaś albo 2x przemyśleć co teraz robisz, albo sposób z dotarcia do celu. Mówi ci to osoba która jak już coś zacznie planować to ma zawsze 2 plany awaryjne w przypadku niewypału by nie połamać się spadając na ziemię. Tak to też jest jakaś forma dziwactwa.
Za błędy ortograficzne i stylistyczne „z dołu” przepraszam.
Fundusz Awaryjny jest zbudowany- 1000 zł na w razie jakiejkolwiek awarii. Zamieszczę niedługo jakieś podsumowanie.
Przez wakacje będę miała przestój w korepetycjach i w szkole- po urlopie będę dorabiać w knajpie. Myślę, że te 3 tysiące przeznaczę na spłacenie dwóch mniejszych kredytów i dwie pierwsze raty na studia (wyjście awaryjne tak jak piszesz)
Powodzenia. Ale muszę przyznać, że pod niektórymi względami martwi mnie tempo zmian w Twoim życiu. Mam wrażenie, że sama nie wiesz, czego chcesz i się miotasz. Mam nadzieję, że ta decyzja to właśnie „TO” i, że studia a następnie praca w zawodzie dadzą Ci satysfakcję. Na Twoim miejscu z nadwyżek nadal próbowałabym spłacić kredyt/kredyty, a pierwszy semestr studiów płacić w ratach. A kolejne może z jakiś innych nadwyżek, które przy Twojej pracowitości pewnie się pojawią
Przyznam szczerze, że praca socjalna kojarzy mi się z ciężka pracą opłacaną totalnie niegodnie w stosunku do włożonego w nią wysiłku, emocji i obciążenia psychicznego. Jednak zaraz potem przychodzi to, co sama napisałaś – Ty się żadnej pracy nie boisz. Podejmiesz się wszystkiego, żeby Twoja rodzina miała dobre życie i żeby starczyło jeszcze trochę na Twoją realizację i to jest piękne – masz siłę i samozaparcie, aby iść do przodu, szukać swojej drogi, wchodzić na różne ścieżki. Dlatego myślę, że warto iść drogą samorealizacji, bo Ty pieniądze zawsze zarobisz. Tak lub inaczej, ale znajdziesz na to sposób, gdy inni będą wodzieć jedynie brak możliwości.
Powodzenia i pisz jak sobie radzisz z tą całą zmianą :-*
Czyli twoje młodzieńcze marzenia o pracy nadal w tobie były tak długo
Studia magisterskie będą trwały 2 lata. Piszesz że nie możesz odłożyć tej decyzji „na za rok” bo może coś się stać tzw. JEBS. Idziesz na studia w tym roku akademickim, płacisz za rok studiów niestacjonarnych i nagle akurat na rozpoczęcie II roku magisterki wydarzy się JEBS i co wtedy? Fundusz awaryjny w wysokości 1000 zł to dużo za mało. Nie masz finansów na zapłatę za II rok magisterki, bierzesz kredyt żeby móc studiować, czy kończysz studiowanie i w budżecie masz brak 5 tys który wydałaś na I rok magisterki. Nie wiem czy to dobra decyzja, ja bym się nie zdecydowała, nie przy takich obciążeniach finansowych. Ale życzę Ci powodzenia…..przyda się.
Nie dziwię się, że nie chcesz pracować w szkole, to praca 24 godziny na dobę, niskie wynagrodzenie, obciążenie psychiczne. Jednak praca w placówkach opiekuńczo- wychowawczych i socjalnych jest czasochłonna, jeszcze bardziej obciąża psychicznie i nie jest lepiej płatna. Ja skończyłam pedagogikę opiekuńczo- wychowawczą i historię jako hobby. Pracę znalazłam w szkole. Zrobiłam podyplomówki z nauczania początkowego i wychowania przedszkolnego, pracując, wtedy większą część sfinansował mi pracodawca. Może gdybyś zaczęła pracę w jakiejś placówce zwróciliby Ci koszty studiów.
Witam, a wybiegając w przyszłość – jak kształtuje się rynek pracy w Twoich okolicach w nowym zawodzie? I co – nie ukrywajmy oprócz pasji – zarobki? Co do nadpłaty kredytów/finansowania studiów – ja osobiście najpierw pozbyłabym się długów, zwłaszcza, że obecnie masz dobre zarobki. Bezpieczeństwo finansowe i stabilizacja jest dla rodziny bardzo ważna. Co do wysokości funduszu awaryjnego – chyba bym się pokusiła jeszcze o zebranie troszkę więcej. Tysiąc obecnie to tak naprawdę nic. Jedna wizyta u mechanika samochodowego czy nagła choroba w rodzinie i kilka prywatnych wizyt i tysiak mało. Pozdrawiam.
Placówek mniejszych i większych jest w okolicy multum, ofert o pracę raz na jakiś czas również sporo. Pewnego razu chciałam aplikować, ale właśnie… trzeba mieć kierunkowe wykształcenie. Już jakbym choćby zaczęła studia o tym kierunku- mam wtedy 3 plusy więcej 😉
Wiem, że z zarobków w placówce szału nie ma, ale nie oszukujmy się- w pracy w szkole również nie ma kokosów. Poza tym jak pisałam w tekście- ja sobie poradzę- moge znów przeprowadzić się za pracą na trzeci koniec Polski heh 😉
Nie pozostaje nic innego jak życzyć powodzenia 🙂
Aga załap się najpierw do pracy w takiej placówce.. nie jest konieczne i wymagane według mnie takie aż mocno kierunkowe wykształcenie.. tyle kasy wydasz a wiesz, że czasem taka praca dawana jest po znajomościach.. też jest bardzo mało płatna, więc szału nie ma.. podobnie jak w szkole, ale nie masz tyle wolnego no i nie ma związków zawodowych, które w razie czego zawsze coś tam wywalczą.. no nie wiem.. w każdym razie powodzenia i działaj, natomiast zorientuj się jaka jest szansa na zatrudnienie..
Ja pracuję w korporacji, ale zawsze marzyłam o pracy w przedszkolu, mam magistra lecz z innego kierunku i kusi mnie żeby pójść na wychowanie przedszkolne, tylko co z tego jak u mnie w mieście wszystko jest obsadzone po znajomości i osoba z poza środowiska, tak naprawdę nie ma szans.. co trzecia kobieta ma pedagogikę i pracuje w zupełnie innym zawodzie z braku miejsc pracy..
Rozeznałam się po placówkach na Dolnym Śląsku- jest tego multum! Tutaj naprawdę nie potrzebuję żadnych znajomości. A wykształcenie akurat kierunkowe muszę mieć- pytałam kilka lat temu dyrektorkę mojego domu dziecka. Powiedziała, że jak skończę studia, to mnie chętnie zatrudni, także 😉
Poza tym nie boję się ewentualnej przeprowadzki za pracą lub wynajęcia kolejnego mieszkania, aby zminimalizować koszty dojazdów. To nie te czasy- przynajmniej na Dolnym Śląsku, że tylko po znajomości 😉
Ale żeby pracować jako opiekun,spełniać się w tym zawodzie,I pomagać dzieciom możesz ż mężem zalozyc np rodzinę zastępczą,Masz dwójkę dzieci bylibyscie cały czas w domu ,tylko dla dzieci, zawodową rodzina zastępcza ma wynagrodzenie ,można pomóc dzieciom naprawdę tej pomocy potrzebujacej,chyba nawet lepiej byłoby to płatne aniżeli praca w ośrodku i studia niekoniecznie masz pedagogiczne wykształcenie aż nadto
A co jak po skończeniu studiów praca w ośrodku też nie będzie tym co chcesz robić?
Myślę, że aby założyć rodzinę zastępczą trzeba mieć własnościowe mieszkanie, żeby się chociaż z dziećmi „przysposobionymi” nie poniewierać po stancjach. Znajoma, która prowadzi rodzinny dom dziecka zarabia ok 3 tysięcy brutto, mając 8 obcych dzieci pod opieką. Musi mieć założoną działalność gospodarczą. Rozlicza się z PCPRem fakturami. Nie ma szałowych zarobków.
A jeżeli ta praca nie będzie tym co chcę robić? Nie wiem, na pewno nie odbiorę tego jako porażki. Na pewno z tego powodu się nie potnę ani samobójstwa nie popełnię. Będę szukać dalej. Po prostu.
Myślę że jestem sporo młodsza, ale z mojego kilkuletniego doświadczenia wynika, że to niestety naprawdę nadal te czasy gdzie znajomości mają znaczenie. Mówię to na podstawie doświadczeń w szeroko ujętej budżetówki na Dolnym Śląsku i na opolszczyźnie moich, moich znajomych i członków rodziny. Niestety myslalam że opowieści o znajomościach to jakieś pretensje osób pamietających prl, ale ja jako dziecko wolnej Polski też tego doświadczyłam.
Nie analizowałam szczegółowo ale w niektórych zawodach np. sekretarz sądowy jest zakaz podejmowania dodatkowego zatrudnienia bez zgody dyrektora sądu. Sekretarz pracuje z zasady do 15.30 więc na pół etatu na drugą zmianę do Lidla może iść jeśli zgodzi się dyrektor. Ale wychowawca w domu dziecka/ośrodku szkolno wychowawczym kiedy ma dorobić? Ja widzę wychowawców z dzieciakami z ośrodka wychowawczego w moim miescie prawie codziennie, na spacerach, wyjsciach do sklepu, na imprezy miejskie itp. W takim zawodzie dorobić? Kiedy?
Może w internecie?
może tworząc swoje fizyczne produkty?
może jako bloger/ youtuber? Wstaw cokolwiek…
może pisząc i wydając własne książki i e-booki?
Tak mnie jeszcze naszło – a nie ma gdzieś w okolicy dziennie tego kierunku? Obecnie studia dzienne są bezpłatne bez względu na wiek. Może darmowedzienne + koszt dojazdu wyszłoby taniej niż zaoczne?
Tak, zapewne we Wrocławiu. Powiem ci tak, studia dzienne powiedzmy od 8:00 do 14:00 godzina dojazdu do miejsca zamieszkania a następnie korepetycje do samego wieczora. Nie, nie porwę się na to. Nie ma takiej opcji. Poza studiami i pracą- mam rodzinę.
Z tytułu której przysługuje Ci ios – indywidualna organizacja studiow – może Cię nie być na 50% zajęć + formę zaliczeń ustala się z wykładowcą. Plus nic za to nie płacisz i na dziennych są wolne weeoendy. Kasa za te studia zaoczne to ogrom pieniędzy. Nowa szansa, ale też nowa dziura do zasypania.
Skończyłam resocjalizację ponieważ chciałam być kuratorem sądowym. Podczas studiów wielokrotnie otarłam się o placówki o których Pani pisze oraz o sądy rodzinne ponieważ chciałam być kuratorem. Doskonale pamiętam moment kiedy podjęłam decyzję że nie będę takiej pracy wykonywać j było to właśnie podczas praktyk gdzie zobaczyłam mojego kuratora w zdezelowanym aucie z kiepskimi zarobkami. Ja z tej pracy zrezygnowałam ze względów finansowych. To trudny zawód, pełen trudnych emocji i doświadczeń ponieważ ma się doczynienia z ludźmi mocno pokiereszowanymi życiowo, którzy mają doświadczenia które trudno sobie wyobrazić ludziom pochodzących z tzw normalnych domów. Jest to praca za żenująco niskie pieniądze biorąc pod uwagę zaangażowanie które jest tam potrzebne i prywatny czas który czasem trzeba poświęcić. Wiem coś o tym bo część moich znajomych nadal taką pracę wykonuje. Mam wątpliwości czy jest to praca dla Pani biorąc pod uwagę Pani opinie o pracy w szkolnictwie nie wiem czy wie Pani na co się decyduje. Hurrraoptymizm to zdecydowanie za mało. Na eksperymenty to chyba również trochę za późno. Niech Pani znajdzie kogoś kto taką pracę wykonuje po to żeby się dowiedzieć jak taka praca wygląda ośrodka.
To jest pani opinia o tej pracy.
Tak samo jak ja mogę mieć opinię o pracy w szkolnictwie.
hmm wiem, że w tej pracy są małe zarobki.
Byłam wychowanką w domu dziecka przez 5 lat.
Przyjaźnię się z kilkoma wychowawcami, którzy poświęcili się w imię tej pracy. Dużo im zawdzięczam.
Nawet jestem na bieżąco z nimi w kontakcie.
I powtarzam to kolejny raz: JA NIE MAM PROBLEMU Z ZAROBKAMI I NIE BĘDĘ MIEĆ. Są różne metody dorabiania poza pracą etatową. Ja tak samo mogę komuś odradzić pracę w szkolnictwie, bo to żaden miód. Jeżeli ktoś będzie bardzo zdeterminowany, to pedagogikę skończy i pójdzie do pracy do szkoły. Nic na to nie poradzę.
Oczywiście to nie moja sprawa, ale lepsze zarobki (wg tego co Pani na blogu pisze) są od bardzo niedawna, mąż na lepsze nie bardzo ma szanse, a zarówno dużo zobowiązań finansowych i koszty wynajmu mieszkania są. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, czy w przyszłości nie będzie z dochodami problemu… wg mnie bardzo optymistyczne podejście Pani reprezentuje (i nie piszę tego, aby podcinać skrzydła).
Już fantastycznie miało być po przeprowadzce, potem po zmianie pracy w gastronomii, przy korepetycjach, a teraz po powrocie do szkoły. Po każdej tej zmianie za chwilę Pani pisze, że to jednak nie to…. może warto się nad tym zastanowić. Pozdrawiam i powodzenia!
nie po ma się pracę, w która wkłada się serce , by latac na szmacie czy kelnerowac po godzinach lub nocach kosztem własnej rodziny i czasu dla niej
myslę,ze będąc matka trzeba patrzeć na czas dla dzieci, obciążenie emocjonalne w pracy ( a taka będzie strasznie trudna) i finanse ( szczególnie ze mąż niepełnosprawny, na rencie, może dorabiać , a nie zarabiać przyzwoicie ),a koszt wynajmu mieszkania tez spory , perspektywy zdolności kredytowej trzeba tez brać pod uwagę do hipoteki
nie wiem czy wybór marnie płatnej pracy, z perspektywa konieczności dorabiania po godzinach ,a wiec brak czasu dla dzieci ,to dobry pomysł w imię idei i marzeń…myślę ,ze do tego trzeba mieć zaplecze finansowe, np. solidnie zarabiającego meża, by móc dla idei pracować za grosze…ja np. miałam marzenie , teatrologia, cóż życie dzieci, hipoteka,koszt wakacji nie poświęce tego dla idei ,poczucie odpowiedzialności za rodzinę nie pozwala, a gdybym miała długi i jeszcze robić studia mając już kilka kiertrunków, trochę to fanaberia( i jeszcze płatne słono,weekendy we Wrocławiu), jako germanista niezle można zaobic, szkoła ( ale trzeba konsekwencji -awanse robic zawodowe),kursy, korepetycje, w firmach indywidualne lekcje dla menagerów, mnóstwo mozliwości
W pełni zgadzam się z powyższym komentarzem. Szkoda czasu, energii i pieniędzy na tak nisko opłacaną i niedocenianą przez społeczeństwo oraz władzę pracę. Dopóki jest się młodym to wszystko wydaje się łatwe i proste do realizacji, niestety po latach okazuje się często że przez wzniosłe ideały utraciliśmy ważną część naszego życia a zyskaliśmy bardzo niewiele. Pozostaje smak porażki, zawód i zniechęcenie. Agnieszka doświadczyła już tego miodu pracując w szkole i dziwię się że ma tzw klapki na oczach i nie widzi że cały ten system opiekuńczo-wychowawczy w Polsce jest chory. Ja też mogłabym dla idei pracować w domu opieki lub na prywatnych zleceniach, lecz zarobiłabym najniższą krajową i multum stresu. Wybrałam pracę w Niemczech jako opiekunka, też jest stres ale mniejszy, czuję się doceniona w tej pracy i niedogodności wynagradza mi odpowiednia wypłata. Szału też nie ma ale ja mam tylko 2 lata do emerytury, więc szaleć nie będę. Pracując 6 miesięcy w Niemczech zarabiam więcej niż na etacie cały rok w Polsce i drugie pół roku po prostu odpoczywam. Taką mam filozofię. Jak mam potrzebę dodatkowego zarobku, to biorę dodatkowy miesiąc, czy dwa zlecenia. Pogrzebałam swoje ideały, nie wiem czy dobrze zrobiłam, ale posmakowałam pracy w domu opieki w Niemczech, więc wiem jak to smakuje.
Aga chyba troszkę popłynęłas. Życie to nie tylko realizacja marzeń. Rzadko kto pracuje w swoim wymarzonym zawodzie.
Mam mieszane uczucia. Z jednej strony nie mozna Ci odmowic pracowitosci i determinacji w dążeniu do poprawienia swojej sytuacji materialnej. Ale mam wrazenie ze decyzje podejmujesz zbyt szybko oraz bez planu dlugoterminowego. W kazdej branzy jest tak ze wieksze zarobki przychodza z czasem, po kilku latach. Dzialalnosc gospodarcza rozwija sie kilka lat. Awans zawodowy nauczyciela tez trwa kilka lat, a potem mozna sie ksztalcic w kierunku manadzera oświaty. W restauracji tez mozna z kelnera awansowac na manadzera, potem pracowac w coraz lepszych restauracjach i zarabiac tez odpowiednio wiecej. A Ty zamiast starac sie awansowac w dotychczasowych zajeciach zmieniasz nagle wszystko o 180 stopni. Obawiam sie ze w pracy socjalnej bedzie tak samo, tym bardziej ze w tej pracy bardzo latwo o wypalenie zawodowe. I co wtedy? Na rozpoczynanie nowej sciezki zawodowej juz bedzie nieco za pozno. Niby zadnej pracy sie nie boisz, ale ile mozna pracowav ponad sily? Przemysl wszystko jeszcze raz dlugoterminowo
Analizując Twoją historię rzuciła mi się w oczy jedna rzecz: masz trzy kierunki studiów (wszystkie związane z pedagogiką) i zaczynasz czwart związany z … pedagogiką. Mnie to przypomina definicję szaleństwa Einsteina.
Zacznę od tego, że jestem Pani fanką i zawsze trzymam za Panią kciuki.
Myślę że powinna Pani przemyśleć tą decyzję. Jest to zawó bardzo mało płatny, wyczerpujący emocjonalnie, wszkak trzeba na codzieńmierzyć się z patologią i traumami.
Studia to wysoki koszt i wielki wysiłek.
Dobrze byłoby rozważyć to aby mieć czas i energię dla własnych dzieci.
Może by Pani pomyślałą o pracy w koropracji – język niemiecik jest bardzo ceniony. Wykonując zwykłą pracę biurową można zarobić naprawdę dobre pieniądze.
Odlozylabym decyzję o zrobieniu tych studiów na czas kiedy dzieci podrosna a i długi będą spłacone
Np jak starsze zakończy podstawówkę a młodsze będzie też b samoobsługowe
Teraz dzieci przede wszystkim potrzebują matki ,są małe,poukladalabym wszystko inne
I hipotekę załatwiła…
Szkoda tej pracy w szkole,To jednak płatne wakacje,ferie,teraz rozumiem nigdzie na etacie Pani nie pracuje?czyli zero płatnego urlopu i ewentualnej opieki na dzieci?
najlepiej odłożę studia na czas emerytury 🙂
a najlepiej odłożę na czasy, kiedy magistra zrobię jedynie od nowa w 5 lat, bo za chwilę nie będę miała możliwości studiowania na studiach II stopnia.
Decyzja podjęta.
Nie pracuję na etacie.
Witam serdecznie, po przeczytaniu wszystkich wpisów, jako osoba patrząca ” z boku”uwazam, że wydanie 10 tysięcy w ciągu dwóch lat na coś co nie przyniesie praktycznie żadnego zysku jest błędem. Sama jestem po germanistyce, studia magistersie + jedna podyplomóqka i tak jak Pani nie chcę pracować w szkole. Znalazłam inną pracę i uważam, że tytuł magistra w niczym mi nie pomógł.