Żyjemy w czasach, w których na wyciągnięcie ręki wszystko możemy kupić- jak nie za nasze pieniądze, to na raty. Wyrośliśmy w czasach, w których reklama była tylko w telewizji i gazetach. Dziś wiemy, czym jest lokowanie produktu lub artykuł sponsorowany. Wiemy, kiedy tekst został napisany prosto z serca, a kiedy został podyktowany zarobkiem. Jako dzieciom za pieniądze służyły nam liście, kamienie były produktami. Gdy dostaliśmy kilka groszy zaraz z paczką podwórkowych przyjaciół trwoniliśmy je na gumy Donaldy. Przecież były w nich naklejki! To nic, że guma po 2 minutach traciła smak. Najważniejsza była kolekcja obrazków. W domu albo mówiło się dobrze o pieniądzach albo mówiło się źle. Albo te pieniądze były, albo ich nie było. Nie każdy z nas wyniósł dobre wzorce finansowe od rodziców. Ja przynajmniej takiego wzorca nie miałam. Wypłata u moich rodziców istniała kilka dni… Można było zauważyć, czym różni się obiad na początku miesiąca, a czym pod koniec. Pod koniec miesiąca często po prostu go nie było. Nie z braku czasu, a z braku pieniędzy. Matka za ostatnie 10 zł kupowała papierosy, chleb i pasztet. Pamiętam czasy, kiedy paczka ruskich papierosów kosztowała 2 zł. Ojciec był wiecznie bezrobotny, choć fach w ręku miał. Nigdy nie zagrzał dłużej miejsca w jednej pracy.

Dobry przykład można wziąć z naszych babć, które ze skromniutkich rent i emerytur umieją uciułać na zimowy opał lub aby dołożyć się wnukowi do paczki świątecznej. Ile trzeba mieć samozaparcia i dobrej woli, aby odkładać grosz do grosza cały rok, po to aby w Wigilię móc obdarować najbliższą rodzinę. Nasze babcie wcale nie miały lekkiego życia. Czasy wojenne/ powojenne oraz PRL, w którym nic nie było na sklepowych pólkach. Później lata 90-te po obaleniu Komuny, denominacja pieniędzy, upadek wiejskich gospodarstw państwowych. No i teraz czasy przepychu, zalewu chińszczyzny, markowych rzeczy, a w tym wszystkim one z emeryturami niższymi, niż 1000 zł opłacające comiesięczne rachunki i leki w aptece. Każdy z nas w swoim otoczeniu zna taką „babcię” swoją lub nie, która podzieliłaby się ostatnią kromką chleba.

One nie wyrzucają mebli, kiedy moda przeminie. Dbają o rzeczy codziennego użytku. Ubrania często przerabiają, lepsze słodkości zakupują tylko wnuczkom, aby tym najmłodszym osłodzić życie. Jak nie mają pieniędzy, to po prostu nie kupują. Potrafią cieszyć się z dobrodziejstw nowoczesnego świata: centralnego ogrzewania, elektryczności, możliwości szybkiego kontaktu na odległość. Zauważcie, że młodzi ludzie często bardziej narzekają, niż ci starsi seniorzy.

Nasze babcie nie wyrzucają chleba, czy ziemniaków, które pozostaną z obiadu. Do wytarcia kurzu wystarczy im ściereczka z czystą wodą. Do mycia włosów używają najzwyklejszego szamponu z pokrzywy i nie zakupują miliona różnych żeli pod prysznic. Mają zawsze odłożone kilka groszy na czarną godzinę i jak trzeba pomogą swoim dzieciom, czy wnukom.

Czy wy też uważacie, że warto czerpać wzorce finansowe od swoich dziadków lub osób starszych ze swojej najbliższej okolicy?