Postanowiłam przełamać strach i moje obawy po negatywnych doświadczeniach w poprzednich szkołach. Dwa tygodnie temu dostałam propozycję, aby korepetycjami objąć jeszcze 15 dzieci. Musiałam się przespać z tą decyzją i ją dobrze przemyśleć. Ze względu na to, że stawka godzinowa jest ładna, a praca w porównaniu z gastronomią lekka i spokojna.- wiadomo jaka była moja decyzja. Poza tym zawsze chciałam pomagać dzieciom, więc idea pomocy w nauce i do tego zajęcia indywidualne zgadzają się z moją koncepcją.
Tydzień czasu chodziłam struta, jak mam powiadomić szefową, że jako kelnerka pracuję tylko do końca marca. Przywiązałam się do tego miejsca pracy, bywały miesiące, że ja w restauracji w zasadzie mieszkałam. Do domu wracałam spać. Nie paliłam za sobą mostów, dalej mam otwarte drzwi, aby od czasu do czasu sobie dorobić na imprezach. Szefową mam mądrą. Powiedziała, że mam iść dalej rozwijać się i walczyć o lepszą przyszłość dla mnie i moich dzieci. Umowę na koniec marca rozwiążemy na mocy porozumienia stron. A jak skończą się w czerwcu korepetycje- mogę na sezon wrócić z powrotem. Ze strony pracodawcy szefowej było przykro, że stały, dobry pracownik odchodzi. Ze strony żony i matki powiedziała, że warto pracować za lepsze pieniądze i piąć się wyżej.
Ja po rozmowie z szefową obrosłam w piórka, poczułam się niezwykle zmobilizowana, aby zacząć nowy rozdział w życiu. Za godzinę dostałam telefon, że ktoś z instytucji nie zgodził się, aby sama prowadziła wszystkie godziny korepetycji. Wolą mieć dwie panie, czyli dwa wróble w garści, bo jak któraś zachoruje, lub cokolwiek się stanie druga przejmie resztę zajęć. W jednym momencie mój świat się rozsypał.
Ja już zrezygnowałam z pracy na pół etatu! Następne kilka dni oswajałam się z myślą, że została mi umowa- zlecenie i 25 h tygodniowo pracy. Z 70/ 80 h pracy tygodniowo spaść na 25 godzin z dojazdami. Dla mnie to był mega szok. Co ja zrobię z pozostałym czasem? Fakt, pieniądze te same, ale ja muszę coś robić. Na tyłku nie usiedzę 😉
Pod ostatnim artykułem: „Dziś nie przepraszam za to, że pracuję” Ania napisała mi w komentarzu, abym rozejrzała się za pracą w szkole- nawet na pół etatu, bo jednak etat to zawsze etat. Ja pomyślałam, że jak praca w szkole? Przecież ja powiedziałam i przez rok trzymałam wersję zdania, że ja do szkoły pracować już nigdy nie wrócę….
Ostatnie 3 dni przeczesywałam internet w ofertach o pracę- dla lektora, dla korepetytora, ale szczerze? Nic ciekawego nie znalazłam, a odkręcać całego zamętu w pracy w restauracji też nie chciałam. Wszyscy wiedzą, że z pracy w gastronomii odchodzę…
Dziś rano natknęłam się na ogłoszenie Kuratorium Oświaty, że pewna szkoła poszukuje nauczyciela języka niemieckiego na 10 godzin tygodniowo. Z jednej strony bajka- 10 godzin? Phi…. Jak sobie pomyślę o tych 70 godzinach w restauracji… Nie muszę zaczynać stażu do awansu zawodowego, bo jest już prawie końcówka roku szkolnego. Z drugiej strony pomyślałam, że jak będzie mi źle, to czerwiec już blisko. W międzyczasie święta wielkanocne i majówka. Umowa i tak tylko do zakończenia roku szkolnego. Szkoła znajduje się 15 km od naszego miejsca zamieszkania.
Dwie godziny biłam się z własnymi myślami, czy wysłać CV, a doświadczenie zawodowe pomimo wszystko (nawet roku przerwy w gastronomii) mam bardzo ładne. Doszłam do wniosku, że nie wszędzie musi być źle. W gastronomii trafiłam na świetne szefostwo i fantastycznych ludzi w pracy. Na początku nauczycielskiej pracy również pracowałam w świetnej wiejskiej szkole. Jedynie tak naprawdę na dwóch ostatnich placówkach mocno się sparzyłam.
Postanowiłam dać sobie szansę i o godzinie 11:00 wysłałam CV. O godzinie 12:00 dostałam telefon zwrotny, czy jestem dyspozycyjna już od kwietnia. Praca tylko w poniedziałki i wtorki od 8:00 do 13:30. Od września (o ile zechcę u nich zostać) będę miała 2 godziny więcej i rozpocznę staż zawodowy na nauczyciela kontraktowego. Niczym ta praca nie będzie kolidować z moimi korepetycjami i z opieką nad dziećmi. A pieniądz, ubezpieczenie, składki będą.
Nie zdecydowałabym się w tej chwili na pracę na pełen etat w szkole. Wolę zacząć małymi kroczkami przekonywać się na nowo do szkolnego świata. W głębi serca boję się, nadal się boję, czy tym razem trafię w normalne grono pedagogiczne. W poniedziałek podpisuję dokumenty, a we wtorek zaczynam prowadzić lekcje. Trzymajcie za mnie kciuki 🙂
Za strajkiem jestem całą swoją duszą….
—> Zalety i wady zawodu nauczyciela <—
Gdzieś tam w internecie toczy się dyskusja, że jak nauczycielom nie podoba się w szkołach, niech idą na kasę do dyskontu. W tą stronę można, ale w drugą już nie bardzo 🙂
9 comments
Super! Miałaś i może jeszcze będziesz miała świetną szefową. Atmosfera w pracy jest bardzo ważna. Trzymam kciuki ? i czekam na kolejny tekst!
Niezłe jaja… Ciekaw jestem, jak Ci to wszystko wyjdzie finansowo. Powodzenia!
BTW: polecam Twój blog w Share Week 2019, taki jest ciekawy.
W szkole pół najniższej krajowej. Może uda coś się uciułać za dojazdy… Zdam relacje niebawem.
Wow. Faktycznie zmiana. Jeszcze chyba post lub dwa temu pisałaś, że nie ma mowy by wrócić do szkoły ?
Życie bywa bardzo przewrotne. Tylko krowa podobno poglądów nie zmienia ?
bardzo się cieszę,że mój komentarz się przydał,warto spojrzeć z boku…
kiedyś pracowałam w szkole,zrezygnowałąm ze względu na zarobki, ale zal mi tej pracy …
extra, tylko 2 dni i to w godzinach porannych, naprawdę można wszystko ułożyc…rozpoczniesz awans…może będą podwyżki, pensja w wakacje /ferie
10 h w szkole plus 25 korki, troszkę w domu,fajnie…
może wychowawstwo wpadnie z czasem
Wychowawstwo… ? tego też się obawiam ? w sumie jeszcze tego zaszczytu nie dostąpiłam.
Może po strajku ty też zdecydujesz się na powrót? Cały etat w szkole to u mnie najniższą krajowa.Słabo… Na takiej zasadzie jak teraz opłaca mi się spróbować jeszcze raz.
Aga, gratulacje! Co prawda moja mama jest nauczycielką i znając ten zawód niejako „od kuchni” wiem,że to kawał ciężkiego chleba…. dużo siły, kobitko 🙂
Gratulacje 🙂 To jest ewidentna zmiana na plus i na pewno doda Ci skrzydeł 🙂