Tak, naczycielką byłam całe ostatnie 5 lat mojego życia. Bycie nauczycielem jest nie tylko pracą, jest równocześnie misją, którą ja przestałam czuć. Być może przez system edukacji. Gdyby nie to, że nauczanie samo w sobie to może 30% całej pracy- nauczycielem byłabym do tej pory. Przez 5 lat nie udało mi się zdobyć żadnego ze stopni awansu zawodowego (praca na umowę- zlecenie, wieczne zastępstwa) a gdy już byłam w trakcie stażu na nauczyciela kontraktowego, porzuciłam ten zawód już na zawsze. I jestem świadoma na 100% swojej decyzji. Zawód nauczyciela jest szlachetny, ale bardzo niedoceniany wśród uczniów oraz ich rodziców, wśród innych grup zawodowych oraz nie jest doceniany wyżej- przez ministerstwo oświaty.
Argumenty przemawiające za byciem nauczycielem:
- Największą zaletą bycia „belfrem” jest fakt, że ma on więcej urlopu, niż przeciętny pracownik. Często inne grupy zawodowe zarzucają nauczycielom, że ci nie dość, że mają wolne całe wakacje, to jeszcze do tego ferie zimowe i przerwy świąteczne oraz wszystkie weekendy.
- Wypłata nauczyciela zawsze jest na czas i zawsze „z góry”, czyli wynagrodzenie zasadnicze możesz dostać na swoje konto już pierwszego dnia rozpoczęcia pracy. O wysokości pensji nauczyciela można dyskutować, ale post o tym napisałam już tutaj.
- Wymiar etatu nauczyciela to tylko 18h tygodniowo (tzw. pensum)– czyli miesięcznie daje nam to ok. 70h pracy w placówce publicznej. Etat nauczciela edukacji wczesnoszkolnej/ wychowania przedszkolnego wynosi 25h tygodniowo, nauczyciela świetlicy 26 h.
- Nauczyciel jest zawodem „chronionym”. Nauczyciel jest funkcjonariuszem publicznym, na takiej samej zasadzie jak policjant lub sędzia. Chroni go również karta nauczyciela.
- Nauczyciel ma umowę na czas nieokreślony już od stopnia nauczyciela kontraktowego, jeżeli znajdzie się dla niego wolny etat w szkole (ten stopień można uzyskać już po 9 miesiącach pracy, od września wchodzą zmiany- po 1. roku i 9 miesiącach)
- Jako nauczyciel pracujesz z poczuciem misji, że pracujesz z drugim człowiekiem- tylko trochę mniejszym od siebie. W dużym stopniu to od ciebie zależy, czy uczeń polubi przedmiot, którego nauczasz, czy nie. To ty możesz rozwinąć w tym uczniu pasję oraz chęć do nauki. To być może ty dostrzesz w uczniu problem, który jest niezauważony w domu. (Gdyby nie sugestie nauczycielek przedszkola, nie zdiagnozowanoby u mojego 4-letniego wówczas dziecka padaczki bezobjawowej).
- Urlop dla poratowania zdrowia– w żadnym innym zawodzie nie znajdziecie takiego przepisu, w którym po 7 latach pracy, możecie skorzystać z takiego przywileju. Co prawda od zeszłego roku przeznawanie takiego urlopu zostało obwarowane dodatkowymi przepisami, to jednak jeżeli poważnie zachorujesz- nikt nie będzie miał wątpliwości, że ci się taki urlop należy.
- Wypowiedzenie nauczucielowi umowy o pracę w publicznej pracówce jest praktycznie niemożliwe. Wyjątkiem jest zamknięcie szkoły lub jak teraz wygaszane gimnazja. Zwolnić nauczyciela można jedynie, gdy ten rażąco zaniedbuje swoje obowiązki. Musiałby przyjść do pracy pod wpływem alkoholu lub narkotyków.
- W szkołach istnieją tzw. „Fundusze świadczeń socjalnych„. Nauczyciel może dostać dodatkową pomoc finansową zależną od sytuacji losowej lub rodzinnej.
- Nauczyciel jest pracownikiem umysłowym, a co się z tym wiąże- powinien się rozwijać- część tego rozwoju może być finansowana z zasobów gminnych- finansowanie studiów magisterskich lub podyplomowych, finansowanie szkoleń lub potrzebnych kursów.
Przejdźmy zatem do wad zawodu nauczyciela, bo nie wszystko złoto, co się świeci. Zawód nauczyciela to nie tylko sam miód, lecz również wiele niesprzyjających warunków pracy na co dzień.
Minusy zawodu nauczyciela:
- Pomimo tego, że wypłata jest zawsze na czas i zawsze z góry- jest stanowczo za niska w porównianiu z ogromem wysiłku jaką nauczciel musi włożyć w swoją pracę na co dzień. Nauczyciel stażysta, który dopiero zatrudnił się w szkole, nie zarobi najniższej krajowej, a dlaczego? O tym dowiesz się z tego wpisu.
- Ogromna odpowiedzialność za uczniów. Do kogo pierwszego pójdziesz, jak dziecko w szkole rozbije głowę? Gdy na wycieczce zginie telefon dziecka, kto za tą sytuację będzie odpowiadał? Bójka w szkole, skradziony plecak, poparzenie, złamana noga- za te sytuacje odpowiedzialny będzie nauczyciel nawet jeżeli sytuacja ta nie będzie z jego winy. Gdy twoje dziecko nie zda ważnego egzaminu, pierwsze co powiesz, to to, że nauczyciel nie umie nauczyć.
- Stresowe sytuacje. Nauczyciel non stop narażony jest na stres. Pomińmy już tą odpowiedzialność, nauczyciel może być cały czas kontrolowany ze strony dyrekcji. Pamiętacie zapewne ze szkoły te wyśrobowane, doskonałe w każdym calu hospitacje zajęć? Potrzebne są one nauczycielowi do uzyskania wyższego stopnia awansu. Dziennik powinien być wypełniany na bieżąco zgodnie z obowiązującymi przepisami. Zagrożenie ucznia oceną niedostateczną z przedmiotu to również stres dla nauczyciela- skończyły się czasy, gdy za słabe oceny odpowiadał jedynie uczeń. Wszelkie egzaminy, czy to po 3 klasie szkoły podstawowej, czy wyniki maturalne- za to wszystko odpowiada nauczyciel. Przewrażliwiony, rozgoryczony rodzic- to również sytuacja stresowa dla nauczyciela. Wszelkie skargi na belfra u dyrekcji też. Wyrobienie się z czasem, aby oddać wypełnioną dokumentacjąna czas = stres oraz najważniejsze! Prawie zapomniałam- tak prowadzić lekcje, aby uczeń był zadowolony, „naumiany”, przy tym zdążyć z realizacją podstawy programowej.
- Stosy dokumentacji przysłaniają całą misję bycia nauczycielem. Jeżeli nauczasz danego przedmiotu, jesteś wychowawcą oraz prowadzisz świetlicę- to już masz do wypełnienia 3 lub 4 dzienniki. Jeżeli prowadzisz dodatkowe zajęcia pozalekcyjne- to dostajesz również kolejny dziennik do wypełnienia plus zawsze na koniec roku sprawozdanie z bieżącej działalności. Dodajmy do tego wszystkie opinie o uczniach do poradni specjalistycznych, nieskończone sprawdzanie prac klasowych i kartkówek, wystawianie bieżących ocen zgodnie PZO- przedmiotowymi Zasadami Oceniania. No i do tego zmieniające się z roku na rok wytyczne ministrów edukacji, zmianiające się wymogi egzaminacyjne i podstawy programowe- to może ostudzić zapał każdego młodego i starszego stażem nauczyciela.
- Udział w radzie pedagogicznej– zmora każdego nauczyciela. Rada pedagogiczna trwa i trwa w nieskończoność. Główne poruszane tematy na radzie pedagogicznej to postępy uczniów, wiecznie zmieniające się przepisy prawa, zmiany w systemie edukacji. Zmiany w karcie nauczyciela. Szkolenia rady pedagogicznej. Czytanie swoich sprawozdań i słuchanie sprawozdań innych nauczycieli. Planowanie wydarzeń szkolnych i monitorowanie podstawy programowej każdego z przedmiotów.
- Głośne warunki pracy. Nie oszukujmy się, nawet w małej szkole na przerwie jest głośno. Często na lekcji prowadzonej nowoczesnymi metodami jest głośno. Minęły czasy, w których uczeń na lekcji nie mógł się odezwać i był cicho. Głośno jest na wycieczce i głośno jest podczas przedstawień szkolnych.
- Ciągłe zagrożenia chorobami. Skąd dzieci przynoszą pierwszy kaszel i katar? Zazwyczaj ze szkoły lub przedszkola. A naczyciel nie jest niezastąpiony. Też czasem zachoruje. Tylko on musi co dzień obcować z zarazkami i bakteriami anginy, grypy, ospy. Czasem trafią się też wszy. Choroby układu oddechowego są nauczycielowi bardzo znane- zapalenie gardła, krtani, czy płuc. Pamiętam jak po pierwszym tygodniu pracy, nie mogłam wstać z łóżka z 40-stopniową gorączką, miesiąc później straciłam głos, a za jakiś czas przeszłam jelitówkę. Dzieciom choroby również do domu przyniosłam nie raz.
- Rozwój nauczyciela. Aby móc dostąpić zaszczytu awansu zawodowego, nauczyciel musi się ciągle i ciągle rozwijać i udowadniać to na każdym kroku. W zaletach pracy nauczyciela napisałam, że rozwój ten jest często finansowany. Tak to prawda. Jedynie z zastrzeżeniem, że ten rozwój jest ci do pracy potrzebny. Będziesz miał/a finansowane studia podyplomowe, o ile potrzebny jest w szkole nauczyciel geografii. Tak, wtedy studia z nauczania geografii masz finansowane. Lecz nikogo nie będzie interesowało finansowanie ci studiów artystycznych, gdy jest to np szkole nieopłacalne. Nikt również nie pisze o tym, że finansowanie rozwoju osobistego trzeba „odpracować” w postaci dodatkowych zajęć pozalekcyjnych lub kółek zainteresowań. Ale jeżeli marzy ci się kurs księgowego, kurs animatora czasu wolnego, kurs dowolnej metody np Montesorii- w publicznej placówce zapomnij o tym! Chyba, że pracujesz w przedszkolu Montesorri i szkolenie takie jest ci niezbędne. Czyli nie dość, że wypłatę masz marną, to jeszcze rozwijasz się finansując to ze swoich pieniędzy lub pieniędzy męża/ żony. No i rozwijać się musisz, bo kto słyszy dziś o nauczycielu, który nie myśli o rozwoju osobistym. Gatunek wymarły. Wszelkie książki, poradniki również kupujesz ze swojego wynagrodzenia.
- Nauczyciel finansuje szkołę. Jakież było moje zdziwienie, gdy dowiedziałam się, że przysługują mi dwie ryzy papieru na cały rok szkolny. I jeszcze do tego wykorzystał je nauczyciel poprzednik (przyszłam na zastępstwo w II semestrze). Ksero często jest zajęte lub zepsute. A kiedy jest wolne, ty masz akurat dyżur i nie masz szans skopiować potrzebnych materiałów uczniom. Co wtedy robisz? Kserujesz, drukujesz w domu. Kupujesz ryzę papieru, toner, długopisy- ile cię ta przyjemność kosztuje? Nie skłamię, jak napiszę, że nie mniej, niż 100 zł miesięcznie. Jeżeli chcesz zrobić interesujące zajęcia kupujesz za swoje pieniądze brystole, bo w szkole dostaniesz może szary papier do dyspozycji. Kupowanie kredek lub mazaków na zajęcia również jest normalne w pracy nauczyciela- to w razie, gdyby uczniowie na zajęcia nie byli przygotowani lub wtedy, gdy akurat tobie zaświeci pomysł na super lekcję dwa dni wcześniej.
- Brak czasu wolnego/ brak czasu dla rodziny. Jeżeli połączyć wszelkie argumenty przeciwko pracy nauczyciela i ten ostatni- to tak- ten ostatni wygrywa i przebija wszystko. Spędzasz swój wolny czas na radzie pedagogicznej lub wycieczce albo innym interesującym wydarzeniu- np. na dyskotece szkolnej. Rozwijasz się/ doskonalisz/ doszkalasz się w swoim czasie wolnym- czyli weekendami, które przecież masz „wolne”! Do tego sam za to płacisz! Dodatkowo ważną dokumentację również piszesz wieczorami albo zawalając noce, czy weekendy. Urlopu też w ciągu roku szkolnego nie weźmiesz, gdy jesteś przemęczony, bo urlop masz w wakacje. Nie możesz wziąć wolnego od tak- na zawołanie. No może poza zwolnieniem lekarskim oraz dwoma dniami na opiekę na dziecko.
A gdzie jesteś w tym wszystkim ty? Gdzie są w tym wszystkim twoje dzieci? – Nie teraz żabciu, bo piszę sprawozdanie. – Nie teraz kochanie, bo pracuję- przygotowuję się na jutro do pracy. Z pracy nauczczyciela pamiętam te wieczne przygotowywanie się do zajęć i niespanie po nocach. Nawet satysfakcja w postaci zadowolenia uczniów z lekcji mi tego nie wynagradzała, ponieważ moja rodzina na tym cierpiała.
Gdy rezygnowałam z pracy w szkole, dyrektorka powiedziała mi jedno zdanie:
„Ty nie jesteś nauczycielem z krwi i kości”
Prawdziwy nauczyciel pracuje pomimo wszystko.
A ja chciałam tylko uratować moje relacje z dziećmi, ponieważ swoich dzieci nie widziałam całymi dniami. Ja większość czasu w ciągu dnia spędzałam z obcymi dziećmi w szkole. Ja większość czasu w domu pracowałam dla innych dzieci, nie swoich. Praca nauczyciela to prawdziwe poświęcenie i zawsze będę nauczycieli podziwać, pomimo tego, że nie zasilam dziś ich grona.
I jeszcze jedno, ja nie chciałam i nie chcę już nigdy przynosić pracy do domu. A praca w szkole z tymi piorytetami się kłóci. Dziś pracując w restauracji, pracując fizycznie, czuję spokój psychiczny, że wracam do domu i nie muszę nic. Nie muszę przygotowywać się do pracy, nie muszę myśleć o tej pracy, drukować sterty papierów, nie muszę zadowalać każdego dookoła, bo taka jest nauczyciela rola- aby i dziecko i rodzic i dyrektor był zadowolony. Ja z tego błędnego koła się wymiksowałam i nie chcę więcej. Być może szybko wypaliłam się zawodowo. Być może chciałam za dużo… Być może byłam za ambitna do tej pracy. Ale wieczna frustracja i niedocenianie zawodu nauczciela z każdej strony wygrały. Wygrały z czasem, który chcę po pracy poświęcić wyłącznie swoim prywatnym sprawom i swojej rodzinie. A jak będę chciała się dokształcić/ doszkolić zrobię to we własnym zakresie, nie po to, aby kolekcjonować kolejny bezwartościowy papier.
Oraz jeszcze jeden ważny powód– dziś zarabiam tyle, co nauczyciel z najwyższym stopniem awansu w szkole. Tylko ja mogę liczyć na podwyżkę w związku z podpisaniem, co jakiś czas nowej umowy o pracę. A nauczyciel z najwyższym stopniem awansu pracuje już do końca swojej kariery zawodowej za te same pieniądze. No chyba, że dorobi korepetycjami, ale kolejny raz robi to w cennym czasie wolnym dla swojej własnej rodziny.
A jakie wy macie zdanie o pracy nauczyciela?
Czy praca nauczyciela ma więcej zalet, czy wad?
Zapraszam do dyskusji w komentarzach!
33 comments
nie jestem nauczycielem. I raczej już nim nie zostanę 🙂 Za to swego czasu –
jeszcze na studiach – zrobiłam podyplomówkę z pedagogiki. Wtedy dowiedziałam się tego wszystkiego, o czym piszesz. O tych wszystkich planach lekcji, diagnozach, papierach, stertach stert papierów. I jako rodzic w ten sposób – wiem trochę więcej o pracy nauczyciela. Jak dla mnie – trzeba być mocno zafiksowanym na swojej robocie by zostać nauczycielem. Szczególnie w dzisiejszych czasach 🙂 I tez uważam – że przez tą papierkową robotę – tracą dzieciaki. Nauczyciele nie mają sił i chęci by faktycznie zająć się nauką dzieci. A wymagania z roku na rok większe. I w stosunku do dzieciaków i nauczycieli
Miałam mamę nauczycielkę, wtedy nie było ksera, tylko słynne kalki, wszystko pisało się odręcznie łącznie ze świadectwami- to dopiero hardcore 😉 nie pamiętam tej papierologii 20 lat temu. Z resztą mama szybko wymiksowała się tak samo z nauczania, zrobiła kurs/ szkolenie i uciekła do biblioteki. Chwaliła wedy tą otaczającą ciszę i w sumie tylko na zastępstwa była wołana 😉
Ojej… Ja jestem na początku tej drogi pracowałam w przedszkolu na innych stanowiskach 5 lat, w tym roku zaczęłam pracę na stanowisku nauczyciela, podjęłam staż, ale to wszystko co piszesz, to mój wewnętrzny głos, ja również nie jestem „prawdziwym nauczycielem z krwi i kości” i wcale nie motywują mnie słowa koleżanek „po fachu” -wprawisz się, najgorsze są początki, minął pierwsze lata i będzie ci łatwiej… Tylko w tym czasie ja stracę lata z moimi dziećmi, z moją rodziną… Dziękuję ci za ten artykuł, on utwierdził mnie jeszcze bardziej w przekonaniu, że nauczycielem nie chce być, uwielbiam dzieci, uwielbiam pracę z nimi, ale ta ogromna odpowiedzialność, pomijając pozostale wady wywiera na mnie olbrzymią presję. Postanowilam, że skończę ten rok, gdyż mam zobowiązania, ale to będzie pierwszy, a zarazem ostatni rok na takim stanowisku…
Tak samo jak Uli wydaje mi sie ze trzeba miec duzo pasji do bycia nauczycielem.
Żonie, jako pedagogowi bardzo przeszkadzały różnego rodzaju rady pedagogiczne, nasiadówki, a najbardziej to stosy papierów, dokumentacji, najczęściej robionych tylko dlatego, ze jest taki przepis. Pamiętam że nieraz siedzieliśmy w nocy nad jakimiś indywidualnymi programami edukacyjno-terapeutycznymi. I te odwoływania prywatnych zajęć, bo znowu się dyrektorce zachciało jakiejś nasiadówki. Jak rezygnowała z pracy w placówce publicznej to oczywiście opinia był jedna – że wróci za kilka miesięcy z podkulonym ogonem. Nie sprawdziły się przepowiednie… A karta nauczyciela? Jak dyrektor ma dobierać kadrę, kiedy po prostu nie może zwolnic osoby, nie pasującej z tego czy innego powodu do zespołu? I trzyma się takich nieudaczników aż do emerytury, a ofiarami karty nauczyciela są oczywiście dzieci 😉
W poprzedniej szkole prywatnej również liczą na to, że być może po 3 miesiącach przemyślę sprawę i wrócę 😉 W poprzednich okolicach jasne było to, że zostanę i dostąpię zaszczytu etatu za całe 1200 zł miesięcznie. Hah, jak nic się nie zmieni, nie będzie miał kto uczyć naszych dzieci i wnuków.
Myślę zresztą że bez dzieci spokojnie nasze szkoły i przedszkola mogłyby istnieć, ilość papierów do przerobienia jest taka, że dzieciaki tylko przeszkadzają w działalności szkół i przedszkoli, w prowadzeniu radosnej dokumentacji. Po prostu nauczyciele stali się urzędnikami, dla których petent jest tylko przeszkodą… na szczęście zdarzają się jeszcze nauczyciele z powołania, dopóki się nie wypalą oczywiście…
Mówi się, że dziś w szkole nauczają albo nauczyciele z przypadku (bo nie wiedzieli, na jaki kierunek studiów iść, a pedagogika „najłatwiejsza” albo nauczyciele pasjonaci (czytaj frajerzy), bo za takie pieniądze…..
Szkoda uczniów, bo nauczyciele są i będą coraz bardziej sfrustrowani dodawaną non stop dokumentacją i kontrolami z każdej strony.
Uczę w średniej szkole i żaden z nauczycieli przedmiotowców nie kończył pedagogiki, tylko ciężkie studia filologiczne lub matematyczno-przyrodnicze, nie wiem skąd się wzięło przekonanie, że jest to pedagogika. Co więcej, większość moich kolegów i koleżanek, w tym ja, byliśmy w średnich szkołach uczniami ze świadectwami z czerwonym paskiem
Stare jak system oświatowy w Polsce – mamusia jedynkowego synusia na wywiadówce do wychowawczyni: no tak, leń z mojego syna i zdolności nijakich do nauki nie ma, niechby już przynajmniej nauczycielem został 😉
Czytam Twój blog od jakiegoś czasu.
Ja też po ok. 5 lat pracy w jednym branży pracuję w innej. Przepracowałam się w poprzedniej i przez kilkanaście tygodni się leczyłam. Po powrocie do pracy po leczeniu nie było już w niej dla mnie miejsca. I dobrze, bo choć obiecywały mi dwie osoby z trzech z kierownictwa, że będzie dla mnie na pewno, ale to na pewno miejsce w pracy, to ja nie umiałam się z tej pracy zwolnić. Teraz mam pracę spokojną (mniej stresu), wolniejszą i nie przynoszę jej do domu, co w poprzedniej pracy przed przepracowaniem się bywało.
Właśnie się zastanawiałam co robisz, bo pisałaś mniej więcej ile możesz zarabiać. Dzięki za info.
Też się dobrze czuję z tym, że teraz nie muszę tak dużo i po godzinach.
Byłam pewna, że nauczyciele mają lekką pracę dopóki… nie zostałam mamą. Raz, że poczułam wtedy co to znaczy odpowiedzialność, a dwa – dopiero jako rodzic zaczęłam dostrzegać obowiązki nauczycieli najpierw w przedszkolu, a potem w szkole mojego syna.
Bardzo ciekawy wpis, myślę, że powinien trafić na wykop.pl
Pierwszy raz ktoś napisał jak faktycznie wyglada praca nauczyciela?. Nic dodać nic ująć. Niestety.
Ja mam wykształcenie pedagogiczne jako biolog, ale do szkoły pracować nigdy nie pójdę, a już na pewno nie z osobami poniżej 18 rż.
Jeśli chodzi o rozkład czasu pracy, dni wolne itp. to z jednej strony rozumiem osoby z innych zawodów, że im to nie odpowiada, z drugiej rozumiem Ciebie i ciągły brak czasu.
Niestety ale nasz system oświaty jest naprawdę beznadziejny pod kątem zarówno pracy nauczyciela jak i samej edukacji dzieci.
Dodajmy tutaj jeszcze roszczeniowe podejście rodziców.
Choć z drugiej strony jestem przerażona tym, że mając kiedyś dzieci będę musiała je posłać do szkoły w której pracują niekompetentni ludzi, bo Ci kompetentni zrezygnowali z pracy na rzecz zarobków i świętego spokoju.
Z tymi chorobami to przesada.Każde z dzieci ma tyle samo kontaktu z wirusami i bakteriami co Ty.Jeśli chodzi o radę pedagogiczną to naprawdę dużo zależy od dyrektorki-u nas wywiadówka trwa 3 godziny,we wcześniejszej szkole 20 minut.Ale fajnie,że piszesz o stosach papierów do wypełnienia,i o rodzicach.Osobiście z chęcią uczyłabym dziecko w domu,gdyby nie kontakt dziecka z rówieśnikami.Zgadzam się po części,że jeśli dziecko się nie nauczyło to wina nauczyciela,ale często i rodzica.Jeśli cała klasa ma słabe wyniki no to wiadomo,kto nie umie uczyć i tłumaczyć.Pozdrawiam
Hej. Witam wszystkich. Przeczytałem ten artykuł oraz komaentarze, ponieważ od września zaczynam swoją przygodę z edukacją odwrotną, jak to nazywam. Faktycznie jest to ciężki kawałek chleba, postaram się raz jeszcze wpisać komentarz na tej stronie po kilku miesiącach pracy ale na dziś jetem optymistycznie nastawiony. Fakt będę pracował jako nauczyciel sprcjalistyczny w technikum, więc tej pracy w domu tyle nie ma ale wiadomo przygotować się trzeba…
Powodzenia! 🙂
Jestem z zawodu nauczycielką. Pracowałam 4 lata. Po urlopie wychowawczym już nie wracam. Wszystko co powyżej napisałaś jest prawdą. Powód mojej rezygnacji to ciągła praca w domu. Nie możesz zostawić papierów w pracy, bo zwyczajnie nie ma czasu ich zrobić przy dzieciakach. Byłam przemęczona, wypalona. Żeby zarobki były motywujące, podejrzewam, że człowiek miałby inną energię do pracy. Aktualnie szukam pracy w sprzedaży. Lubie tą tematykę a poza tym chcę mieć dom od relaksu i odpoczynku i rozwijania swoich pasji. Praca nauczyciela to nie tylko praca. To ma być również pasja! Dla mnie nie była…..Po 10 latach byłabym zgorzkniałą jędzą 😉
Podjęłam prace w przedszkolu tydzień temu, dokładnie 3 września i już tego żałuje. Najbardziej dobiły mnie zarobki i organizacja pracy, a raczej jej brak. Jestem osoba która już się czegoś podejmuje to daje z siebie 100% ale gdy na samym wstępie zostają ci podcięte skrzydła to entuzjazm szybko opada i zniechęca. Pozdrawiam
Bardzo mi przykro 🙁 ale wiesz, zawsze możesz poszukać innej placówki, w której poczujesz się doceniona jako nauczyciel.
Jak to jest z przedszkolankami i nauczycielami od 1-3 ? Mają 25 h i 18 tyg. Czyli 100h i 72h , zatrudnienie na caly etat i wypłate dająca ok 20h/h do domu pracy nie biorą ewent. Na 1h/dziennie! I to się nie opłaca? Nie opłaca to byc nauczycielem wyższych klas!
Wyższa klasa to książka i lekcja 45 min i do domu- więc praca n-la wyższych klas jest dużo lżejsza pomimo wszystko 😉
Pracuję w oświacie 27 lat. Zdecydowałam o tym, że będę nauczycielką już w podstawówce, marzyłam o uczeniu dzieci. W latach 1991-1998 pracowałam jako nauczyciel klas 1-3. Miałam wspaniałych uczniów i cudnych rodziców. Papiery, hospitacje, rady pedagogiczne, przygotowywanie apeli, imprez, pisanie sprawdzianów przez kalkę i sprawdzanie zeszytów, ćwiczeń z polskiego, matematyki, przyrody, a także pisanie licznych sprawozdań, analiz, wyników itd. Moim zdaniem nie miałam mniej sprawdzania prac niż mają nauczyciele klas starszych. Mąż pisał przez kalkę i wycinał liczmany. Pomoce robiłam sama ze wsparciem rodziny. Po urodzeniu dziecka poszłam na studia podyplomowe z logopedii. Potem skończyłam neurologopedię i oligofrenopedagogikę i już nie chciałam być wychowawcą klasy. Czy się wypaliłam? Zniechęciła mnie presja, papiery, brak możliwości wzięcia urlopu i wyjechania na fajne wakacje za niewielkie pieniądze. Przez długie lata trzymałam się niby w oświacie ale jednak obok. Prowadziłam nauczania indywidualne w domach lub w szkołach pracując z dziećmi niepełnosprawnymi i rozwijałam się jako logopeda głównie poza oświatą. Pasowało mi to. Papierów było mało, rady pedagogiczne i szkolenia mnie omijały, bo w każdej szkole, w której byłam zatrudniona na czas określony miałam po kilka godzin, więc nikt mnie nie ścigał. Jednak w wieku 40 lat znów wróciłam na etat do szkoły i na powrót nie mam spokojnych weekendów, ani spokoju po pacy, bo znów ciągle wiszą mi nad głową papiery, konkursy, konsultacje, rady pedagogiczne, szkolenia za własne pieniądze, szkolenia obowiązkowe, które nic nie wznoszą do mojego warsztatu. Głupizna goni głupiznę, co w rezultacie przekłada się na czas i uwagę poświęcaną uczniom. Zamiast zajmować się udoskonalaniem relacji z uczniami i planowaniem fajnych zajęć zajmuję się kolejnymi bezsensownymi papierami. Po co wróciłam? Tylko dlatego, że regularna pensja i świadczenia zaczęły być ważne gdy pesel się starzeje i choroby imają. Dzięki dodatkowym kwalifikacjom mogę dorabiać poza oświatą, spłacać kredyt i mam szansę wykształcić dzieci. Mogę kupować ulubione książki, pójść na koncert, czasem wyjechać, coś zwiedzić i nie być zacofaną nauczycielką dla moich uczniów. Czy tak powinno być? Zapewne nie. Każdy nauczyciel powinien mieć powód nim pozostać. Pensja za dobre wykształcenie, fachowość w pracy powinna być dla nauczyciela głównym motywatorem. Obecnie nawet wakacje, ferie i inne dni wolne nie są wystarczającą zachętą dla młodych ludzi. Z mojej szkoły od września do tej pory odeszło kilku młodych nauczycieli. Wymagania dyrekcji, roszczeniowi rodzice, za tak kiepską pensję, zniechęciły ich do pozostania. Czy dobrze zrobiłam, że wróciłam? Pół wieku na liczniku trochę już hamuje ochotę na rewolucje zawodowe, ale wiele razy myślałam o zatrudnieniu się na przykład jako pomoc nauczyciela w przedszkolu. Po 8 godzinach wychodzę bez papierów i mogę jeszcze popracować jako logopeda w ramach działalności gospodarczej . Święty spokój wieczorami to wartość, która jak przed laty marzy mi się. Może znów ucieknę… pogłaszczę dzieci, pomogę w łazience, nakarmię, rozłożę leżaki…bez odpowiedzialności, planów, sprawozdań, rad pedagogicznych, szkoleń i wreszcie będę mogła zaplanować weekend z książką w ogródku. Co o tym sądzicie?
Myślę, że książka w ogródku, weekend z rodziną i święty spokój to jest to 🙂 Pasja, pasją, ale nauczyciel też powinien mieć swoje życie, którego mu często brakuje.
przedszkolanki (jak nazywasz nauczycieli wychowania przedszkolnego)i nauczyciele klas1-3 maja „masę czasu wolnego”, który wygląda tak:
-codziennie wypełnienie dziennika (ale to standard, nie pisze o tym, bo kazdy n.to robi),
-dekoracje do sali (6-8okien, tablica)z okazji konca wakacji, jesieni, zimy, wiosny, lata, Pasowania na przedszkolaka, Dnia Mamy, Dnia Babci, Swieta Niepodleglosci, Bozego Narodzenia, Dnia Misia, Dnia Kropli Wody, Dnia Ksiazki, 1 i3 maja, Dnia Dziecka, Zakończenia roku+gazetki zwiazane z tematami prowadzonych zajec,
-udzial w Pasowaniu na przedszkolaka (i zrobienie dyplomow, medali)i ww swietach+ponad godzinna impreza dla dziadkow/opiekunow/mamy i taty,
-zebrania z rodzicami, wycieczki, zostawanie po czasie, bo rodzic nie zdazyl po dziecko, indywidualne spotkania z rodzicami z inicjatywy rodzica albo nauczycielek,
-szkolenia obowiazkowe, nawet jak nic nie wnosza, bo dyrekcja oczekue,
-kupowanie za swoje materialow do pracy (plastyczne czesto sa, ale nie zawsze), opracowywanie scenariuszy zajec tak, zeby zainteresowac kazde dziecko (zanim sie naucza, ze „teraz pani mowi a dzieci sluchaja „mija czesto rok,
-nie siadasz ani na chwile, bo jak co chwila ktos idzie siusiu to muszi sz ho tez miec na oku,
-wrzask taki, ze zebrac mysli nie mozna, co chwila ktos podchodi pod nogi a jak sie w koncu w tym wrzasku potkniesz o wlasne nogi to grupa uderza w smiech (przerywaja sobie w tym celu walenie rekami w stol-mowa o 3latkach),
-jesli masz dodatkowe dyplomy (nalepiej ze 2-3, bo „tu mamy same wyksztalcone nauczycielki”), to oczekuje się od ciebie: grania na pianinie i spiewania z dziecmi piosenek, prowadzenia rytmiki oprocz tej co maja (zeby dzieci mialy duzo zajec)i cwiczen buzi i jezyka (bo ma pani kwalifikacje), gimnastyczych(jak obok-kwalifikacje),
-jesli chorujesz to chodzi chora do pracy (zeby nie trzeba bylo innym placic nadgodzin)-zwolnienia niemile widziane,
-jesli od tego wrzasku po paru dniach nie mozesz zebrac mysli a przeoczysz, ze 5latek skakal przez kolege, gdy ty akurat robilas zbiorke na powrot do sali to zauwaza to wszyscy (tylko ty glupia wzielas grupe po 12 paniach, bo wychowawczyni ciagnie zwolnienie a twoja zmienniczka od poczatku twojej pracy w placowce….tez jest ciagle na zwolnieniu). Obie panie maja lat 26 i juz zrobily awans zawodoy,
-w wakacje przynajmniej miesiac zyjesz z ekwiwalentu komunikuje ci pani dyrektor (30lat na stolku w panstwowym przedszkolu),…
ktorego nie dostajesz, bo zanim nadejda znalazlas sobie inna prace, a pani dyrektor (30lat na…)wyslala cie na urlop, zeby wykorzystac ekwialent…itd.itd.
i wlasnie znow czekam na podpisanie umowy od 1.09, ktory jest w niedziele…..jakos nie bylo czasu a w obecnej pracy korzystam z 3 dyplomow. Nie to, zebym sie wywyzszala, tylko podobno od roku nie mieli nauczyciela do jednego przedmiotu….a ja nadal nie wiem, za ile bede pracowac.
Dziennie mam miec kontakt ze 150dziecmi.
Szczerze mowiac od pracy w firmie prywatnej rozni sie to tym, ze nie moga mi zaplacic mniej niz narzuca Karta Nauczyciela, ale znow czuje sie jak pies, z ktorym mozna zrobic co sie chce.
Właśnie dostałam propozycję pracy w szkole. Postanowiłam trochę poszukać osób, które jednak są zadowolone z tej pracy (bo o te, które nie są nie trudno). Znów nie znalazłam. Chyba nie podejmę tej pracy. Mimo że jestem przekonana, że jestem „nauczycielem z krwii i kości”. Mam dwie córki i coraz częściej myślę o edukacji domowej…
Jest wielu nauczycieli, którzy pracują w szkole i im to odpowiada. Rób to, co dyktuje ci serce. Każdy jest inny!
Dołożę kilka zdań ze swojego podwórka.Na katechetach ciąży odpowiedzialność przygotowania dzieci i młodzieży do sakramentów, a więc comiesięczne Msze Św, nabożeństwa, próby, spotkania z rodzicami w kościele, ,jasełka itd…. W ciągu roku uzbiera się tego kilkadziesiąt godzin pracy pozalekcyjnej, często w niedziele i święta. Oczywiście nikt nam za te godziny nie płaci, a często nawet zapomina podziękować. Poza tym katechetów może kontrolować nie tylko dyrekcja, ale ks.proboszcz i Wydział katechetyczny.Musimy być nieskalani moralnie i politycznie. I co Wy na to?
Przecież nikt nie każe Ci być katechetą.
Ja byłam przez 10 lat i powiedziałam stop.
Przekwalifikowałam się i nie żałuję.
Pytanie tylko, czy Ty jesteś gotowa na ten krok.
Do tego trzeba dojrzeć.
Pozdrawiam
Piękny i dający do myślenia post. Jestem dokładnie na tym etapie rozważań o zmianie zawodu . Obecnie w dobie e-nauczania dotarła do mnie jeszcze większa farsa , niedocenianie tego zawodu , hejt wewnątrz nauczycielskiej społeczności i poczucie beZnadziei tego dokąd zmierza polska edukacja. Ten statek tonie , a ja nie chcę iść z nim na dno. wysiadam póki nie jest za późno… A jeszcze jedno z tak z czystej ciekawości: jak udało Ci się znaleźć pracę w restauracji / w jakim charakterze jeśli można wiedzieć/ czy odchodząc miałaś już gwarancję tej właśnie pracy? Bo niestety myślę że to takie wygodnictwo i pewność pracy w tym zawodzie wielu z nas nadal przy niej trzyma mimo że głębia duszy krzyczy o ratunek 🙁
Jestem dzieckiem nauczycielki. Jedno z moich pierwszych wspomnień to gdy tata powiedział: Ja na zachowanie Mariolki machnąłem ręką. Dla niej są najważniejsze obce bachory, pani dyrektor i podział godzin. Ani dziecku nie ugotuje obiadu, ani nie posprząta. Mam dziś 26 lat i oprócz kwestii obiadu – nie dlatego że ma czas mi ugotować tylko jestem już na tyle duża że sama sobie ugotuje – nic się nie zmieniło. Nigdy nie miała dla mnie czasu. Zawsze była pani nauczycielka, traktuje mnie wciąż jak ucznia nie jak swoją córkę, czy to w domu czy w szkole. A później wychodzą takie problemy że z tej niemocy urodziła się agresja i leczyłam się w szpitalu psychiatrycznym. Dzięki Bogu nie jestem chora, pani psycholog powiedziała że w takim razie następnym razem trafię do więzienia. No spoko tylko szkoda że ja tam trafię a nie moja mama dla której wszystko jest ważniejsze niż jedyne dziecko. Kiedyś miałam szacunek do nauczycieli ale ostatnio to się zmieniło.