Właśnie zanim zaczęłam pisać ten wpis z podsumowaniem budżetu marcowego, wpłynęła mi na konto wypłata. Aż mi się lżej na sercu zrobiło. Marzec był ogólnie dlugim i ciężkim finansowo dla nas miesiącem. W ruch poszła zaliczka z pracy i wszystkie zaoszczędzone pieniądze z napiwków. Ale daliśmy sobie radę. Od tego nowego miesiąca będzie już z dwoma wynagrodzeniami tylko lepiej. I musze wam się pochwalić, bo nie wytrzymam do następnego postu- dostałam w pracy umowę na czas nieokreślony– po trzech miesiącach pracy, wyobrażacie to sobie? Bo mi w dalszym ciągu jest w ten fakt ciężko uwierzyć, choć mam to czarno na białym 😉

Jeszcze dwa dni przed podpisaniem nowej umowy, mój mąż stwierdził, że teraz pracodawcy nie dają umów „na stałe”. Ja mówię, że jak tak będziesz mówić, to na pewno takiej nie dostaniesz, a ja bardzo bym chciała. I proszę bardzo, wow! Jest sukces! W tym miesiącu będziemy mieli perypedie związane z samochodem, obawiam się, że może już nie przejść przeglądu. Będziemy mieli czas do 20. kwietnia, aby kupić coś do 2 tyś złotych jeżdzącego, hamującego i skręcającego. Bedzie to możliwe dzięki podwójnym wyplatom w tym miesiącu. Jest moc! No chyba, że da się jeszcze wyremontować naszą Corsę, ale jeżeli naprawa przekroczy jej wartość, to niestety- boleśnie się rozstaniemy. Ona już dużo ze mną zjeździła. W końcu to już 22-letni samochód i zjechane ma ponad 200 tyś km. Tylko ze mną ponad 4 lata zjedziła 70.000 kilometrów.

Przejdźmy zatem do marcowego podsumowania. Czerwone pola oznaczają, że łataliśmy dziury napiwkami i zaliczką z pracy na poczet wypłaty w kwietniu.

W marcu wydaliśmy prawie 5 tysięcy złotych. Podwyższone wydatki wynikają z zapłaconej faktury za energię elektryczną, zwrot zasiłku rodzinnego z listopada i wyższych kosztów benzyny- wspominałam wam, że raz w tygodniu podwożę męża do pracy. Np. tak jak w tą sobotę. Ja idę do pracy za 6:30 na poranną zmianę, kończę o 14:00, a na 17:30 zawożę męża na nockę razem z dziećmi. Tym samym unikam kosztów niani. Jak uda nam się tak pięknie ułożyć w miarę grafik.

W marcu podskoczyły nam koszty jedzeniowe. Nie było żadnego jedzenia na mieście. Za to przed świętami kupiłam w pracy wędzoną szynkę oraz karkówkę. W ogóle przed Wielkanocą, gdy pojechalismy na duże zakupy, miałam wrażenie, że ktoś w tym markecie specjalnie pompuje w górę ceny- tylko na ten czas. Wydaliśmy wtedy niesamowicie dużo…

W marcu również zepsuło nam się żelazko. Ja prasować specjalnie nie lubię i nie prasuję, ale koszule do pracy wcale mi się nie naprostują po praniu. Więc sami wiecie… Wyczaiłam w Tesco żelazko za jedyne 30 zł! A pudełka zakupiliśmy dla męża do pracy, w końcu nie samymi kanapkami człowiek żyje.

W transporcie benzyna, tak liczę, że będzie nas kosztować teraz miesięcznie od 400 do 500 zł. Dodatkowo kupiłam płyn do spryskiwaczy, który się skończył. Słonko też zaświeciło i trzeba było auto umyć, bo już straszyło 🙂

Zapomniałam dopisać wydatku z telefonem- doładowanie wykonane, internet zapłacony również. Nie mam teraz tak, że budżetu pilnuję co do grosika. Mój budżet może róznić się do 100 do 200 zł miesięcznie i przjmuję taki błąd wyliczeniowy. Czasem czegoś nie zdążę zapisać, czasem zapomnę, że za cos zapłaciłam, albo wsadzę swoje napiwki do użytku domowego i tez mi się rozpłyną.

Musiałam porobić badania, aby iść z nimi w wyznaczonym terminie do endokrynologa na nfz. Tak bardzo się ucieszyłam, że termin taki krótki- o ja naiwna. Lekarz nawet na te badania (za 200 zł!) nie spojrzał! Tylko stwierdził, że po co ja do niego w ogóle przyszłam i chyba wymyślam z tą chorobą. No tak. Nawet nie spojrzał na moje wyniki hormonów, podobno są idealne, jak biorę leki zapewne tak. Nie ma się, co temu dziwić. Na usg widac dwa guzki na tarczycy, ale to przecież nic takiego… Jedyna pozytywna wieść z tej wizyty jest taka, ze mam skierowanie na usg tarczycy i karteczkę do lekarza rodzinnego, że ma mi teraz przepisywać Eutyrox. Ale chyba tylko do lipca, bo lekarz postanowił eutyrox od lata mi odstawić… Będę musiała chyba znów przerzucić się na wizyty prywatne u dobrego lekarza… Ale do lipca sporo czasu. Zdążę do tego czasu odłożyć pieniądze. No i Eutyro był tańszy- 8 zł zamiast standardowo bez refundacji 30 zł.

Pozycja ubrania i buty- 0 zł!

Kategoria chemia zmieściliśmy się w widełkach.

Kategoria dzieci- jest ok. Nawet obiady nie wyszły w marcu tak dużo.

Rozrywka- 0 zł! Nie byliśmy, ani w kinie, ani w salonie zabaw żadnym. W sumie nigdzie za bardzo nie wyjeżdżaliśmy, tylko do cioci na Wielkanoc do Wałbrzycha. To był pierwszy miesiąc pracy męża i uczyliśmy się od nowa organizacji.

Inne wydatki- 0 zł – już dawno w moim budżecie nie było tylu zer!

Kot standardowo, worek Whiskasa wystarcza mu na miesiąc.

Od kwietnia zaczynamy długi nadpłacać- 3majcie za nas kciuki. A już niedługo przedstawię wam mój własnoręcznie opracowany plan nadpłat kredytów 🙂 Od maja pozostanie nam z wynagrodzeń dodatkowe 800 zł do rozdysponowania co miesiąc, które zamierzam podzielić i na oszczędności i na spłatę długów, na rozrywkę i na rozwój. Mamy również dość „dziadowania”. Więc jakieś 200 zł z tych 800 zł wchłonie budżet, po to abyśmy mogli sobie po prostu bez wyrzutów kupić jakieś spodnie, bluzkę, buty, nową płytę czy torebkę co miesiąc.

Dostałam ostatnio na priv fajną ofertę hostingu tańszego, niż 30 zł miesiącznie. Ale powiem wam szczerze potrzebuję czasu, aby w to się wdrożyć. Czy serio wyjdzie mi taniej, czy nie.

A jak tam wasz marzec? Dobił was finansowo? Czy właśnie odwrotnie? Udało się coś zaoszczędzić, czy nadpłacić?